Czekają nas drogie święta Bożego Narodzenia. Ceny rosną, a należy się spodziewać, że ten okres przedświąteczny będzie sprzyjał dalszym podwyżkom cen - stwierdziła w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka związana z Uniwersytetem Warszawskim. Zdaniem Ignacego Morawskiego, ekonomisty "Pulsu Biznesu", "to, co dzisiaj jest potrzebne Polsce, to odwrót od polityki słabej waluty". - Jednoznaczny komunikat banku centralnego, że chcemy mieć mocniejszego złotego - podkreślił.
Główny Urząd Statystyczny podał w ubiegłym tygodniu, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (wskaźnik CPI) w październiku wyniósł 6,8 procent rok do roku. W ujęciu miesięcznym ceny wzrosły o 1,1 procent. To poziom niewidziany od maja 2001 roku, kiedy inflacja wyniosła 6,9 procent rok do roku.
Za kilka dni mamy poznać szczegóły zapowiadanej przez rząd tzw. tarczy antyinflacyjnej. W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że projekt będzie przewidywać m.in. obniżkę akcyzy na nośniki energii. Dodał, że rząd część "tarczy antyinflacyjnej" będzie chciał wdrożyć jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
Ekonomiści o "drogich świętach"
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka związana z Uniwersytetem Warszawskim, stwierdziła, że przed nami drogie święta. - Ceny rosną, a należy się spodziewać, że ten okres przedświąteczny będzie sprzyjał dalszym podwyżkom cen, szczególnie tych produktów, które na święta kupujemy, które chcemy na stole postawić, ale także tych produktów, które chcielibyśmy w prezencie kupić naszym bliskim i naszym przyjaciołom - wyjaśniła.
- A więc trzeba się bardzo mocno zastanowić, myślę o gospodarstwach domowych, w jaki sposób do tych świąt podejść, czy rzeczywiście musimy wydawać na to wszystko, na co do tej pory wydawaliśmy, czy może jednak jest lepiej ograniczyć nasze zakusy zakupowe, świąteczne i może ten stół nie musi się uginać pod wszystkimi dobrami, które z reguły się na tym stole znajdowały i czy prezenty muszą być bardzo bogate i w dużej liczbie, czy po prostu może warto sprezentować jednak coś bardzo symbolicznego - stwierdziła Starczewska-Krzysztoszek.
Inflacja w Polsce. Przyczyny
Ignacy Morawski, ekonomista "Pulsu Biznesu", pytany o powody wysokiej inflacji, odpowiedział, że jest wiele czynników za to odpowiedzialnych.
- Część to są czynniki globalne, a część to są czynniki krajowe. Można powiedzieć, że w dużej mierze drożyzna jest wszędzie, w wielu krajach, w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych, natomiast inflacja w Polsce jest wyższa niż w Europie Zachodniej, więc czynniki krajowe też mocno oddziałują - zwrócił uwagę.
- Jeżeli chodzi o czynniki globalne, najważniejszy jest fakt, że w czasie pandemii konsumpcja na świecie przesunęła się mocno w kierunku towarów z usług. Ludzie "konsumują" mniej usług, mniej restauracji, hoteli, restauracji, a więcej telewizorów, komputerów, telefonów i światowy system przemysłowy nie jest w stanie szybko się dostosować do tej zmiany. Mamy więc gigantyczny popyt na towary, który generuje gigantyczny popyt na energię, rosną ceny węgla, rosną ceny gazu, rosną ceny paliw, rosną ceny energii elektrycznej - wyjaśniał.
Jego zdaniem w kraju "mamy dwa czynniki zwiększające inflację". - Pierwszy czynnik to jest wysoki wzrost nominalnych wynagrodzeń i niskie bezrobocie. Przeciętne wynagrodzenie rośnie w tempie około 8, 9 procent, oczywiście to nie jest tak, że każdy dostaje podwyżkę, ale dla inflacji liczy się ta przeciętna. Kolejny czynnik to słaby złoty. Im słabszy jest złoty, tym drożej importujemy surowce, tym drożej importujemy paliwa i tym wyższe są ceny - zauważył.
Notowania złotego
W ocenie Morawskiego "Narodowy Bank Polski popełnił błąd, osłabiając złotego w grudniu zeszłego roku, po to, żeby pomóc budżetowi". Bo - jak tłumaczył - "słabszy złoty sprawia, że nasze rezerwy walutowe są więcej warte, więc bank teoretycznie może wykazać zysk i wypłacić go do budżetu". - Ale złoty już wtedy był dość słaby i to podważało zaufanie do złotego i generowało ryzyko, że w czasie kiedy będą turbulencje na rynkach finansowych, będzie nam ciężko kontrolować walutę. Teraz płacimy za to cenę - stwierdził ekonomista.
Jak zaznaczył, Turcja jest przykładem ścieżki, którą nie należy podążać. - To jest ścieżka bardzo radykalna. My jesteśmy bardzo od niej daleko. Moim zdaniem ryzyko, że my podążymy ścieżką turecką jest dziś niskie (…) - ocenił Morawski.
Jak mówił, "lekcja jest taka, żeby nie podążać drogą słabej waluty, żeby nie traktować słabego złotego jako sposób na wspieranie gospodarki, ponieważ w długim okresie to się może źle skończyć". - To może utrudniać kontrolowanie inflacji, kontrolowanie stabilności gospodarki, to może nas uzależniać od eksportowania prostych i niskomarżowych produktów, które przy słabej walucie utrzymują wysoką konkurencyjność i mogą być spokojnie sprzedawane na rynkach europejskich - wyjaśniał.
- Wydaję mi się, że to, co dzisiaj jest potrzebne Polsce, to odwrót od polityki słabej waluty, jednoznaczny komunikat banku centralnego, że chcemy mieć mocniejszego złotego. Już zresztą premier o tym mówił, ale to ewidentnie nie wystarczyło. Ten komunikat musi być mocniejszy i za tym muszą iść prawdopodobnie konkretne działania - powiedział Ignacy Morawski.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock