Przyjęcie 3 proc. deficytu to krok w tył w stosunku do pierwotnych planów resortu finansów; przy wzroście gospodarczym między 3 i 4 proc. PKB założony deficyt jest ewidentnie zbyt wysoki - powiedział prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Rząd w poniedziałek przyjął wstępnie projekt budżetu na 2016 rok z deficytem nie większym niż 54,620 mld zł - poinformował na konferencji minister finansów Mateusz Szczurek. Jak mówił, deficyt sektora finansów publicznych w 2016 r. ma nie przekroczyć 3 proc. PKB. Szef MF zaznaczył, że dochody budżetu państwa determinowane będą przez wzrost PKB w ujęciu realnym na poziomie 3,8 proc. - Tak jak przypuszczałem, minister finansów zaproponował wzrost deficytu sektora finansów publicznych z 2,3 do 3 proc. Rozumiem, że wynika to z korekty początkowych założeń dotyczących wydatków i być może także dochodów. Niewątpliwie jest to korekta w stosunku do początkowych planów w kierunku podwyższenia deficytu - zauważył ekonomista.
Niezgodnie z planem
Zdaniem Gomułki "jedyne, co można dobrego powiedzieć o tej propozycji to to, że rząd nie zamierza przekraczać tego maksymalnego dopuszczalnego deficytu sektora finansów publicznych i prawdopodobnie oznacza to, że Polska nie wpadnie z powrotem w nadmierny deficyt". - Ale jest to odstępstwo od początkowego planu zmniejszania deficytu do poziomu ok. 1 proc. w ciągu najbliższych paru lat. Prawie 55 mld zł rocznie to jest de facto nie jakiś wielki, ale jednak krok do tyłu w porównaniu z oczekiwanym wynikiem w roku bieżącym - ocenił Gomułka. Jak dodał, rząd jest pod wielką presją, z jednej strony żeby nie przekroczyć granicy 3 proc. deficytu, a z drugiej strony, ze względu na sytuację wyborów, żeby zwiększyć wydatki albo zmniejszyć dochody podatkowe. - To jest kompromis pomiędzy tymi naciskami i czy ten kompromis jest bliższy jednemu czy drugiemu dopiero się okaże - podsumował.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay.com (CC0)