Eskimos złożył do sądu wnioski o otwarcie postępowania sanacyjnego oraz o ogłoszenie upadłości - poinformowała spółka w komunikacie. Firma w 2018 roku podjęła się zadania skupu jabłek, aby ustabilizować rynek.
"Zarząd spółki złożył do Sądu dwa wnioski, wniosek o otwarcie postępowania sanacyjnego oraz wniosek o ogłoszenie upadłości" - poinformowała spółka Eskimos w poniedziałkowym komunikacie.
"Bezpośrednią przyczyną złożenia powyższych wniosków jest brak rozliczenia Programu Stabilizacji Cen na rynku jabłek przemysłowych, który realizowany był przez spółkę w roku 2018 i 2019 na podstawie zawartych umów z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa" - wyjaśniono.
Gwarancje od rządu
Sprawa skupu jabłek i spółki Eskimos w połowie lutego była przedmiotem posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa.
Posiedzenie zostało zwołane na wniosek posłów Koalicji Obywatelskiej. W trakcie obrad poruszono między innymi sprawę pomocy finansowej udzielonej w formie gwarancji przez podległy ministerstwu rolnictwa Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) dla spółki Eskimos.
Uzasadniając wniosek o zwołanie posiedzenia, posłanka Dorota Niedziela podkreśliła, że "interwencja" rządowa miała "złamać zmowę cenową". Jesienią 2018 roku resort zapowiedział "zdjęcie" z rynku 500 tysięcy ton jabłek po cenie 25 groszy za kilogram, w tym czasie zakłady przetwórcze proponowały sadownikom 10 groszy za kilogram.
Do tego celu wybrano bez przetargu firmę Eskimos, która - jak mówiła Niedziela - nigdy nie zajmowała się skupem i przerobem jabłek. Spółka potrzebowała rządowych gwarancji na zaciągnięcie 100 milionów złotych kredytu na skup w Banku Ochrony Środowiska. Gwarancji udzielił KOWR. Dorota Niedziela zauważyła, że na pytania posłów opozycji minister odpowiadał, iż gwarancja ta "nie stanowi żadnego ryzyka dla Skarbu Państwa, a całe ryzyko biznesowe związane z prowadzoną działalnością pozostaje po stronie firmy".
- Okazało się, że już w styczniu z tytułu pomocy dla Eskimosa Skarb Państwa wypłacił już ponad 100 milionów złotych - mówiła Niedziela. Posłanka poinformowała, że 20 lutego 2019 roku klub PO złożył do Centralnego Biura Antykorupcyjnego wniosek o przeprowadzenie czynności sprawdzających, dotyczących skupu jabłek. Jak mówiła, okazało się wtedy, że CBA już od stycznia 2019 roku prowadzi takie czynności. Informowała wówczas, że działania CBA miały zakończyć się pod koniec lutego. CBA poinformowała także, że skierowała do Prokuratury Okręgowej w Warszawie "zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa". W styczniu - jak mówiła Niedziela - KOWR poinformował, że przekazał 100 milionów 820 tysięcy złotych do BOŚ z tytułu gwarancji. Ponadto KOWR w ramach zastawu przejął na własność od spółki Eskimos przecier jabłkowy, sok, destylat i alkohol etylowy.
Minister odpowiada
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, odpowiadając wówczas na zarzuty sformułowane we wniosku, zaznaczył, że uruchomienie mechanizmu pomocy dla rolników "jest sprawą skomplikowaną, bo zastaliśmy stan prawny, który de facto uniemożliwia udzielenie ze strony państwa pomocy rolnikom". Wyjaśniał, że w 2018 roku wystąpił wyjątkowy urodzaj jabłek i sadownicy mieli kłopoty z zagospodarowaniem jabłek tak zwanych przemysłowych. Przetwórcy wówczas zaproponowali ich skup, ale po niezwykle niskiej cenie. Sadownicy zwrócili się więc do ministerstwa z prośbą o pomoc. - Rozproszeni sadownicy, nie do końca ze sobą współpracujący, stanęli przed dyktatem kilku wielkich firm, które miały "poukładany" rynek - tłumaczył Ardanowski. Jak zauważył, w Unii Europejskiej nie ma pojęcia "interwencja rynkowa" poza nielicznymi przykładami jak w przypadku znacznego spadku cen zbóż czy mleka w proszku. - Państwo więc nie może pomagać, jedyne co można czynić to znaleźć firmę, która zgodzi się na skup jabłek w ramach normalnej działalności gospodarczej, przetworzyć produkt i jego sprzedać w ramach swojego rachunku ekonomicznego - tłumaczył. - Trudno jest znaleźć takie firmy na rynku "poukładanym" - powiedział minister. Dodał, że spółka giełdowa Eskimos nie była mu znana.
Skup jabłek
Spółka podjęła się skupu w takiej ilości owoców, aby ustabilizować rynek. - Okazało się, że wystarczyło "zdjąć z rynku" około 5 procent i ceny wzrosły nie tylko 25 groszy za kilogram, czego oczekiwali rolnicy, ale nawet do 35-40 groszy - tłumaczył Ardanowski. Jego zdaniem mechanizm zadziałał, cena wzrosła, a rolnicy otrzymali pieniądze. - Toczy się walka o to, by kolejny minister nie ważył się takiego mechanizmu zastosować, bo narusza interesy firm i stąd ta dyskusja - ocenił wówczas. - Wiem o różnych postępowaniach, nawet cieszę się, że one się toczą, bo mechanizm musi być poprawiany, by kolejni ministrowie podejmowali swoje decyzje zgodnie z prawem. Dlatego poleciłem przygotować procedury, których nie było w 2018 roku, w jaki sposób KOWR mógł udzielać takiej pomocy - zapowiedział Ardanowski.
"Więcej takich transakcji robić nie będę"
Podczas posiedzenia komisji rolnictwa głos zabrał członek zarządu spółki Eskimos Leszek Słaboński, który wyjaśnił, że firma działa na rynku rolnym od ponad dwudziestu lat.
Potwierdził, że KOWR przejęła od firmy wyprodukowane towary, bo miał takie prawo, ale dodał, że Eskimos nie wie, z jakiego powodu tak się stało. Poinformował, że zgodnie z wyceną robioną przez różne instytucje wartość tego towaru kształtuje się w granicach 70-200 milionów złotych, w zależności od metody wyceny. Zapewnił, że firma prowadziła skup "dla pieniędzy". - Podjęliśmy ryzyko współpracy z instytucjami państwowymi i ponieśliśmy tego konsekwencję ( ... ) ja już więcej takich transakcji robić nie będę - zapowiedział Słaboński.
Autor: mb//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock