Tauron i KGHM nie będą uczestniczyć w projekcie jądrowym - poinformował w poniedziałek minister energii Krzysztof Tchórzewski. Rząd chce natomiast, by w realizację inwestycji nadal zaangażowana była Polska Grupa Energetyczna (PGE), która obecnie jest liderem projektu. W ubiegłym tygodniu pojawiły się spekulacje, że wiodącą rolę w budowie pierwszej elektrowni atomowej w Polsce mógłby pełnić PKN Orlen.
Minister, pytany o planowane konsorcjum firm, które miałoby realizować projekt jądrowy, przypominał, że właścicielem spółki, która ma za zadanie zbudować elektrownię jądrową, są firmy energetyczne (PGE, Tauron, Enea) i KGHM. - Z punktu widzenia możliwości finansowych muszę z tego projektu wycofać Tauron i KGHM. Ich deklaracja na poziomie udziału po 10 procent spowodowałaby zobowiązania na poziomie 800-850 milionów złotych. KGHM ma kłopoty z aktywami zagranicznymi (chilijska kopalnia Sierra Gorda - red.), a Tauron realizuje dużą inwestycję w Jaworznie. Już tylko z tej przyczyny muszę znaleźć kogoś innego – powiedział Tchórzewski. - Jeśli chodzi o Eneę, to spółka zaangażowała się w budowę bloku w Ostrołęce, chce też realizować projekt zgazowania węgla przy Bogdance i też by się chciała wycofać z tego projektu – dodał. - PGE realizuje z kolei inwestycje w Opolu, Turowie, planuje budowę bloków w Dolnej Odrze – mówił. Pytany, czy PGE miałoby być w projekcie jądrowym, odpowiedział: "Chciałbym, żeby pozostała". Proszony o komentarz do informacji medialnych, że PGE podjęła decyzję o porzuceniu roli lidera w projekcie, minister odpowiedział: "Nie ma takiej decyzji, PGE nadal ma mieć wiodącą rolę”.
Co z Orlenem?
W ubiegłym tygodniu media spekulowały, że rolę lidera projektu elektrowni atomowej miałby natomiast przejąć PKN Orlen. Minister pytany, czy do projektu włączyłby się Orlen, odpowiedział jedynie: "Orlen jest na etapie olbrzymich przekształceń". Wcześniej, podczas panelu na Europejskim Kongresie Gospodarczym minister powiedział jednak, że „musi być strategiczny inwestor, który będzie to (budowę elektrowni atomowej - red.) ciągnął, prowadzę w tej dziedzinie rozmowy”.
W marcu szef resortu energii szacował koszt budowy polskiej elektrowni atomowej na 70-75 mld zł. Podkreślał, że Polska jest w stanie podołać tej inwestycji, ale finansowanie jest to trudne ze względu na wysokość kwoty.
Wiatraki i atom
Minister energii Krzysztof Tchórzewski przyznał także w poniedziałek, że nie wyobraża sobie budowy energetyki wiatrowej na morzu, bez perspektywy rezerwy w postaci atomu. Dodał, że istnieje duża presja na budowę morskiej energetyki wiatrowej (offshore), a prawdopodobny poziom oczekiwań potencjalnych inwestorów to 7-9 gigawatów.
- Tyle samo mocy musimy mieć w rezerwie - dodał, zauważając jednocześnie, że nad morzem nie ma dużych konwencjonalnych źródeł energii, które taką rezerwę mogłyby zapewnić.
- Nie ukrywam, że czekam na decyzję - tak, otwieramy się na morze, jeżeli otworzymy się na rozbudowę energetyki konwencjonalnej nad morzem - stwierdził. Przypomniał, że PGE rozważa budowę na północy kraju dwóch nowych bloków gazowych, ale "jest też potrzebna niezwykle ważna decyzja o budowie elektrowni jądrowej".
- Nie wyobrażam sobie podjęcia decyzji o budowie offshore bez rozstrzygnięcia sprawy energetyki jądrowej. Nie widzę możliwości budowy offshore bez perspektywy budowy rezerwy - mówił minister. Jak zaznaczył, "od 2021 r. udział węgla w produkcji energii elektrycznej będzie sukcesywnie spadał w związku z koniecznością wyłączenia najstarszych bloków". - A wszystko co nowe, będzie "pozawęglowe". Zakładam utrzymanie poziomu zużycia węgla do roku 2045-2050, co przy dynamicznym wzroście zużycia energii elektrycznej oznacza spadek udziału węgla w produkcji z około 80 procent do 50 procent - mówił Tchórzewski.
Autor: msz//dap / Źródło: PAP