W Polsce są obszary, gdzie do sieci energetycznej nie da się przyłączyć nawet niewielkiego źródła energii. W sieci jest ciasno, bo wiele lat temu zarezerwowali sobie w niej miejsce inwestorzy, którzy dotąd niczego nie zbudowali - wynika z raportu Instytutu Jagiellońskiego.
Zdaniem autorów raportu, zaprezentowanego w środę w Centrum Prasowym PAP, o ile nie rozwiąże się problemu tych wirtualnych przyłączeń, będzie problem z realizacją ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Część jej zapisów weszła w życie w poniedziałek. Dzięki niej Polska ma wypełnić unijne przepisy dotyczące udziału energii ze źródeł odnawialnych w finalnym zużyciu energii.
Białe plamy
Autorzy raportu apelują, by w nowelizowanej ustawie o OZE (pracuje nad tym resort gospodarki) znalazły się zapisy, które "wyczyszczą" rynek z wirtualnych umów tak, by ci, którzy rzeczywiście chcą produkować czystą energię, mogli przystąpić do inwestycji. Jeśli tak się nie stanie, wiele zapisów ustawy o OZE faktycznie pozostanie martwych, co - jak podkreślił prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski - może narazić Polskę na daleko idące konsekwencje. Roszkowski przypomniał, że do 2020 r. Polska zobowiązała się osiągnąć 19,3 proc. udział energetyki odnawialnej w produkcji energii elektrycznej. Jego zdaniem, by osiągnąć ten cel, powinniśmy do 2020 r. podwoić ilość energii z wiatru w stosunku do produkcji z 2013 r., a do 2030 r. produkcję tę potroić. Ekspert branży energetycznej, rektor Politechniki Lubelskiej, prof. Piotr Kacejko we wstępie do raportu zauważył, że z danych publikowanych na stronach internetowych operatorów sieci dystrybucyjnych (PGE Dystrybucji, Energa Operator, ENEA Operator, Tauron Dystrybucja, RWE Stoen Operator) wynika, iż przyłączeniowa mapa Polski obejmuje bardzo wiele białych plam - obszarów, w których do 2018 roku nie można liczyć na przyłączenie elektrowni o mocy nawet 1 MW. Jak podkreślił, dotyczy to wszystkich technologii wytwarzania energii. - Ograniczenia przyłączeniowe dotyczą zarówno jednostek węglowych, wodnych, gazowych, wiatrowych, jak i fotowoltaicznych - zauważył. Przyczyną deficytu miejsca w sieci są podpisane przed laty umowy o przyłączenia; zdaniem Kacejki może chodzić o "setki źródeł o łącznej mocy wielu tysięcy megawatów".
Brak realizacji
- Obiekty te można dość łatwo zidentyfikować na podstawie powszechnie dostępnych informacji. Terenowe oględziny zablokowanych miejsc przyłączenia wskazują na brak jakiejkolwiek aktywności inwestorów, którzy co prawda wykazali się refleksem w zakresie zapewnienia sobie rezerwacji miejsca w sieci, ale inne przeszkody (środowiskowe, społeczne, finansowe) okazują się dla nich nie do sforsowania - dodał. Z danych udostępnionych przez operatorów wynika, że 76 proc. tzw. warunków przyłączenia wydano przed 2010 rokiem, a więc w czasach, gdy było to bezpłatne i nie wymagano dokumentów pozwalających ocenić zdolność aplikującej firmy do ukończenia inwestycji. - Celem podmiotów występujących o warunki lub podpisujących umowy przyłączeniowe była niejednokrotnie wyłącznie sprzedaż projektu, a uzyskane warunki przyłączenia często nie przekładały się na przeprowadzenie inwestycji – na rynku wtórnym pojawiło się wielu deweloperów oferujących do sprzedaży projekty farm wiatrowych z wydanymi warunkami przyłączenia lub podpisanymi umowami przyłączeniowymi. Okazało się jednakże, że większość z oferowanych projektów jest obarczona wadami formalnymi, które uniemożliwiają ich realizację, stąd też pomimo posiadania deficytowych zdolności przyłączeniowych i dużego popytu inwestorów do dziś nie zostały zrealizowane - napisali autorzy raportu.
Cykliczna weryfikacja
Krzysztof Jakóbik, jeden z autorów raportu nie ukrywa, że bardzo często celem występujących o pozwolenie przyłączenia była wyłącznie chęć sprzedaży projektu. - Uzyskane warunki nie odzwierciedlały możliwości realnego przeprowadzenia inwestycji. Dodatkowo, w przypadkach wielu projektów dokumentacja zawierała błędy - powiedział. Jak dodał mec. Bartosz Graś, pozwolenia na przyłączenia otrzymywali inwestorzy, którzy - zdarzało się - nie posiadają nawet prawa do gruntu, albo tacy, których inwestycje nie były przewidziane w planach zagospodarowania przestrzennego. - Mamy ostatnią szansę, by zmienić ustawę o OZE tak, by uwolnić projekty, które mają szanse realizacji - powiedział. Autorzy raportu postulują, by nowela ustawy przewidywała możliwość wypowiadania niezrealizowanych umów poprzez m.in weryfikację wydanych pozwoleń, szczególnie tych sprzed 2010 r., które do tej pory nie uzyskały pozwolenia na budowę. Ich zdaniem, 4 lata to czas wystarczający na przygotowanie projektu do realizacji. Uważają, że proces wydawania warunków przyłączenia powinien być jawny - łącznie z publikacją w internecie danych podmiotów, które mają takie umowy. Są też za upublicznieniem informacji o postępach inwestycji. Jak podkreślają, dzieje się tak np. w Niemczech czy USA. Chcą też, by wprowadzić cykliczną weryfikację realizacji harmonogramów projektów. Ich zdaniem, taki przegląd powinien odbywać się co dwa lata.
Autor: mb / Źródło: PAP