Fundusze pozabudżetowe zostały tak skonstruowane, aby było można kasę wyciągać w dowolny sposób, w dowolnym czasie - powiedział w programie "Wstajesz i weekend" Paweł Wojciechowski, szef rady programowej Instytutu Finansów Publicznych i były minister finansów. Stwierdził, że "to kukułcze jaja, i to zgniłe, dla przyszłej koalicji demokratycznej". - Będzie z tym duży problem - ocenił.
Na antenie TVN24 Paweł Wojciechowski mówił między innymi o pieniądzach wydawanych przez rząd poza budżetem państwa. W marcu Polski Instytut Ekonomiczny oceniał, że Polska za pośrednictwem funduszy pozabudżetowych sfinansowała w 2022 roku wydatki w wysokości 324 mld zł.
Wojciechowski: to raj wydatkowy Morawieckiego
Paweł Wojciechowski był pytany o to, czego nie wiemy o aktualnym budżecie i stanie kasy państwowej.
- Przede wszystkim nie wiemy tego, ile tych pieniędzy zostanie wypchniętych albo już zostało wypchniętych do tak zwanych funduszy pozabudżetowych. One są takim, ja nazywam to, wehikułem bezkarności albo rajem wydatkowym pana premiera (Mateusza) Morawieckiego, które są w jego wyłącznie dyspozycji. Nie wie o tym parlament, nie wiadomo, jak są wydawane pieniądze - podkreślał.
- Oczywiście dowiadujemy się o tym ex post, czyli w sprawozdawczości Eurostatu, czyli Komisji Europejskiej, ale tak naprawdę nie wiemy, jakie decyzje zapadają, na jakich zasadach, w czasie trwania jeszcze tego rządu. Mam nadzieję, że ten rząd nie będzie podejmował takich decyzji wydatkowych, które potem będą skutkowały podwyższonym jeszcze bardziej deficytem budżetowym - powiedział.
Paweł Wojciechowski wyjaśnił także, czym według niego jest wypychanie wydatków państwowych poza budżet.
- To mechanizm bezkarności. On polega po prostu na tym, że KPRM zbiera informacje, na co trzeba wydać pieniądze z resortów. Następnie nowelizuje tak zwany plan na przykład Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, który w dalszym ciągu funkcjonuje w Banku Gospodarstwa Krajowego. To jest zwykły rachunek, Bank Gospodarstwa Krajowego emituje obligacje, czyli ściąga pieniądze z rynku na wydatki z gwarancją Skarbu Państwa (...). I następnie z tych pieniędzy ponoszone są wydatki, ale to jest tajemnica banku, nie wiadomo jak to wygląda, nie wiadomo jak są ponoszone wydatki, a pan premier Morawiecki oczywiście średnio się chwali - mówił.
Ekonomista zwrócił uwagę na problematyczną kwestię odpowiedzialności za takie zarządzanie finansami publicznymi.
- Zaszyto to w tak zwanych, nazwijmy to w zasadzie roladkach różnych ustaw, czyli wklejono różne przepisy, które pozwoliły na rozproszenie odpowiedzialności. Tak naprawdę ta odpowiedzialność jest całkowicie rozproszona. Trudno kogoś złapać za rękę. Problemem polega na tym, że wydatkowanie z tych środków, które są w tych funduszach ulokowanych w BGK na przykład, albo w grupie PFR, powoduje dodatkowe koszty finansowe - powiedział.
- Te obligacje, które emituje Bank Gospodarstwa Krajowego, są wyżej oprocentowane. To jest wyższa rentowność. I my wyliczyliśmy w Instytucie Finansów Publicznych, właśnie wyliczył to dr Sławomir Dudek, że wyniesie to w okresie zapadalności aż 12 miliardów złotych. Na te same wydatki my wszyscy zapłacimy 12 miliardów złotych więcej z powodu tego, że pan premier zdecydował się wypychać te pieniądze poza budżet - stwierdził.
"Kukułcze jaja"
- COVID-u już nie ma, a tak zwany fundusz antycovidowy jest. Nawet na przyszły rok zapisano wydatki z funduszy poza budżetem na dodatkową kwotę 71 miliardów złotych - zwrócił uwagę. Stwierdził, że "to kukułcze jaja, i to dość zgniłe, dla przyszłej koalicji demokratycznej".
- Będzie z tym duży problem. Pewne bufory systemowe zostały już rozmontowane, również bufory związane z różnego typu funduszami, na przykład Funduszem Solidarnościowym, Funduszem Pracy. Fundusze zostały tak skonstruowane, aby było można kasę wyciągać w dowolny sposób, w dowolnym czasie - mówił.
Ekonomista mówił także o tak zwanej "dziurze Morawieckiego", czyli deficycie budżetu państwa.
- Ona będzie większa niż zaplanowano w budżecie państwa na 2024 rok. To będzie zdecydowanie więcej niż 165 miliardów złotych - stwierdził gość TVN24.
Dodatkowo - jak mówił - są fundusze pozabudżetowe, które nie są wliczone "do tej dziury". - Dopiero przyjrzenie się temu, co dzieje się naprawdę w Banku Gospodarstwa Krajowego czy Polskim Funduszu Rozwoju, pokaże nam stan finansów publicznych - mówił.
Deficyt budżetowy 2023
Deficyt na koniec września wyniósł 34,7 mld zł - podało Ministerstwo Finansów w opublikowanym tuż po wyborach komunikacie o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa w okresie styczeń - wrzesień 2023 r. Jeszcze w lipcu (ostatnie dane publikowane przed głosowaniem) było to 13,1 mld zł. Maksymalny dopuszczony znowelizowaną ustawą budżetową deficyt to 92 mld zł.
- Nie można mieć złudzeń, że to przypadek. To działanie intencjonalne. Chodziło o to, żeby przed wyborami społeczeństwo nie dowiedziało się o tym, w jak katastrofalnym stanie jest aktualnie budżet. Potężna dziura budżetowa, po wrześniu, to blisko 35 miliardów złotych - komentowała wcześniej w rozmowie z TVN24 dr. Aneta Zelek, ekonomistka z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie.
"Skończyło się pudrowanie budżetu jak cen 95-tki na Orlenie" - napisał w mediach społecznościowych ekonomista Rafał Mundry.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Darek Delmanowicz