Najpóźniej we wrześniu ma ruszyć zbieranie wniosków na zakup przydomowego wiatraka. Będzie można dostać do 30 tysięcy złotych dotacji. Nie wszędzie wieje tak samo, więc nie wszędzie będzie się to tak samo opłacać. Ci co mają już turbiny, liczą zyski. Materiał Łukasza Wieczorka z programu "Polska i Świat" w TVN24.
Nie widać go, ale na rachunkach za prąd widać, jak dużą ma siłę. Wiatr produkuje energię, mieszkańcom daje oszczędności. Turbiny to na razie rzadkość, ale ma się to zmienić. Jeszcze w tym roku ma ruszyć program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - Moja Elektrownia Wiatrowa. Mieszkańcy mogą liczyć na dotację do 30 tysięcy złotych.
Domowy wiatrak i dofinansowanie
Dr hab. inż. Tomasz Ochrymiuk z Polskiej Akademii Nauk pokazuje nam turbiny, za jakie mieszkańcy mogą dostać dopłatę. Chodzi o instalację o mocy elektrycznej nie mniejszej niż 1 kW i nie większej niż 20 kW.
- Koszt takiego wiatraka zaczyna się od poziomu na przykład importowanych 10 tysięcy złotych, aczkolwiek trzeba wziąć to pod uwagę, że takie wiatraki, niektóre z nich są mało wiarygodne, czyli te dane podawane przez producenta nie odpowiadają mocy, jakie ten wiatrak może ciągnąć - stwierdził Ochrymiuk.
- Przy 2 kW około 25 do 35 tysięcy złotych netto - powiedział Stefan Dziamski, właściciel firmy Comfort System.
Wiatrak to nie wszystko. Jego montaż może okazać się droższy niż sama turbina. Przed zakupem warto sprawdzić też, jakie są podmuchy wiatru w naszej okolicy. Nie w każdym regionie kraju wieje tak samo. Halny na południu nie pomoże za bardzo w produkcji prądu.
Wiatr wiatrowi nierówny
- Ten silny wiatr wcale nie jest taki dobry, bo on nie jest regularny. Natomiast na północy kraju on cały czas występuje, więc cały czas te turbiny mogą funkcjonować - wyjaśnił Grzegorz Walijewski, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Polski Instytut Badawczy.
Różnice w podmuchach są nawet na jednej ulicy.
- To sprawdzaliśmy we Wrocławiu w jednej z firm, gdzie teoretycznie cały czas się ten wiatr czuło, natomiast jak się postawiło stację, to się okazało, że wiatr tak kręci, że w zasadzie stawianie wiatraka mija się z jakimkolwiek celem ekonomicznym - mówił Piotr Kauch, specjalista ds. elektrowni wiatrowych Evolive Technologies.
Wiatraki domowe, czyli małe instalacje
W przypadku małych instalacji nie trzeba żadnej zgody. Turbina, która da więcej prądu niż do pilota od garażu jest wyższa. Jej montaż trzeba zgłosić w urzędzie miasta.
- Jeżeli chodzi o małe rozwiązania z małej energetyki wiatrowej, stopa zwrotu sięga optymistycznie licząc kilkanaście lat, nieraz kilkadziesiąt. Trzeba brać pod uwagę, że sytuacja na rynku się będzie zmieniała na pewno. Prawdopodobnie prąd będzie coraz dłuższy, więc z biegiem lat będzie się to coraz bardziej opłacało - powiedział Ochrymiuk.
Na dotacje będą mogli liczyć właściciele i współwłaściciele domów. Chodzi o zakup i montaż przydomowej elektrowni wiatrowej i magazynu energii.
- Jesteśmy w stanie z 80, może 70 procent zapotrzebowania energetycznego domu sobie pokryć taką turbiną 3-kilowatową. Aczkolwiek, zwracam uwagę po raz kolejny, (ważna jest - red.) lokalizacja, dobry montaż i dobre dopasowanie sprzętu - dodał Dziamski.
Pierwsi mieszkańcy już oszczędzają dzięki wiatrakom. Między innymi warszawska wspólnota mieszkaniowa, która kupiła ten sprzęt prawie dekadę temu. Na dachach są i turbiny i panele fotowoltaiczne, produkują prąd do części wspólnych. Windy nie jeżdżą za darmo, ale rachunki za prąd są dużo niższe.
Na wiatraki zdecydowali się też urzędnicy z Ursynowa. Warszawski urząd zaoszczędził już ponad 18 tysięcy złotych.
- Jeden miesiąc pracy tych dwóch turbin byłby w stanie pokryć około 50-65 procent zużycia rocznego takiego 50-metrowego mieszkania - stwierdził Klaudiusz Ostrowski, zastępca burmistrza Ursynowa.
Rynek wiatraków na razie raczkuje i dziś trudno ocenić, czy i jak bardzo się rozkręci.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Alberto Masnovo/Shutterstock