Tuż przed oddaniem władzy Prawo i Sprawiedliwość zgłasza kolejne kosztowne ustawy - pisze w środę "Rzeczpospolita". Jednocześnie ich skutków finansowych nie zaplanowano w projekcie budżetu na 2024 rok. - To co robi obecny rząd, to czysta złośliwość - uważa Sławomir Dudek, główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych.
Choć Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica deklarują chęć utworzenia wspólnego rządu z Donaldem Tuskiem na czele, to prezydent Andrzej Duda zdecydował się powierzyć misję tworzenia nowego gabinetu obecnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Maksymalny termin na powołanie szefa rządu w tym trybie to 27 listopada. Premier miałby wtedy czas do 11 grudnia na przedstawienie expose i uzyskanie wotum zaufania dla swojego rządu.
Jeśli nowo powołana Rada Ministrów nie zdobędzie zaufania Sejmu, to wtedy posłowie przejmą inicjatywę utworzenia nowego rządu. Premierem może zostać przedstawiciel sejmowej większości. Maksymalny czas na sformowanie rządu to wtedy 25 grudnia. Czasu na kluczowe decyzje nie będzie w tej sytuacji zbyt wiele.
Kosztowne ustawy
"Rzeczpospolita" zauważa, że rząd PiS już po wyborach podejmuje decyzje, "które mogą przynieść brzemienne skutki zarówno w przyszłym roku, jak i latach kolejnych". "Po pierwsze, (Rada Ministrów - red.) przyjęła projekt przedłużający 'zamrożenie' cen energii elektrycznej, gazu i ciepła na 2024 r. według mechanizmów osłonowych funkcjonujących w 2023 r. Po drugie, w wykazie prac rządu, znalazła się ustawa wprowadzająca tzw. emerytury stażowe, która w trybie pilnym ma być skierowana do Sejmu jeszcze w IV kwartale bieżącego roku" - czytamy w artykule.
"Teoretycznie funkcjonujący jeszcze rząd PiS ma prawo do przedstawiania inicjatyw legislacyjnych, jednak znamienne jest to, że to raczej nadrabianie własnych zaniedbań i błędów z ostatnich miesięcy. W swoim projekcie budżetu na 2024 r., gabinet premiera Mateusza Morawieckiego nie zapewnił bowiem finansowania dla takich przedsięwzięć. Dlatego można to traktować jako swoistego rodzaju pułapki budżetowe zastawiane przez PiS na nowy rząd koalicji demokratycznej" - oceniono.
- Wszystkie propozycje obecnej władzy przedstawiane na ostatniej prostej mają jedną wspólny mianownik - komentuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. - Stawiają nowy rząd w trudnej sytuacji. Nie chce on realizować swojej polityki fiskalnej i gospodarczej pod dyktando PiS, ale będzie zmuszony tłumaczyć wyborcom, dlaczego nie chce być tak "dobry" dla Polaków jak chciałoby tego PiS -wyjaśnia Jankowiak.
- PiS miało wystarczająco dużo czasu na przygotowanie i zaplanowanie w budżecie na 2024 r. wszystkich proponowanych obecnie rozwiązań - zauważa też Sławomir Dudek, główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych. - Od kilku miesięcy prognozy na przykład inflacji się nie zmieniły, trudno więc uznać, że nagle trzeba wprowadzać ustawy ratunkowe. Moim zdaniem, to co robi obecny rząd, to czysta złośliwość, celowe zwiększanie wydatków państwa, tylko po to, by zaszkodzić nowej władzy - zaznacza Dudek.
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że takich "złośliwych" wrzutek na koszt przyszłego rządu można wyliczyć więcej". Chodzi na przykład o przedłużenie obowiązywania zerowego VAT na żywności w 2024 r. (odpowiedni projekt w poniedziałek wpłynął do Sejmu). "Te mniejszej wagi, ale też istotne, to choćby autopoprawka do budżetu na 2024 r. z początku listopada wprowadzająca 2 mld zł dotacji dla mediów publicznych czy projekt przekazania PKP PLK co najmniej 1,3 mld zł obligacji Skarbu Państwa" - wylicza dziennik.
Powrót do pomysłu emerytur stażowych
Na propozycję dotyczącą emerytur stażowych zwraca uwagę "Dziennik Gazeta Prawna". "To kolejna propozycja obecnego obozu, która może sporo namieszać" - ocenia "DGP". Sejm poprzedniej kadencji, w którym większość miał PiS, nie przegłosował ani projektu w sprawie emerytur stażowych przygotowanego przez prezydenta, ani przez NSZZ "Solidarność".
- Obecny rząd wrzuca teraz w ramach projektów wszystko to, czego nie zrobił przez osiem lat. PiS chce to wszystko zrzucić na opozycję, która ma teraz większość parlamentarną. A przecież emerytury stażowe to jest ich obietnica, której nie zrealizowali. Niech teraz uderzą się w pierś i rozliczą ze wszystkich swoich niezrealizowanych obietnic - stwierdza Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Z kolei Anna Maria Żukowska z Lewicy przypomina, że obóz Zjednoczonej Prawicy od prawie czterech lat nie zajął się projektem dotyczącym emerytur stażowych wniesionym przez Lewicę. - PiS nie chciał procedować tego projektu, a teraz udaje, że chce jeszcze coś zrobić dla emerytów. Gdyby ich zamiary były uczciwe, to ten projekt uchwaliliby jeszcze przed wyborami - uważa posłanka Lewicy.
Źródło: TVN24 Biznes