Lecha Kołakowskiego upoważniłem do reprezentowania ministerstwa rolnictwa. Nie wiedziałem, co robił - stwierdził były minister rolnictwa i były wicepremier Henryk Kowalczyk, który w Sejmie odniósł się do afery wizowej. "Gazeta Wyborcza" podała, że wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski miał lobbować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych na rzecz otworzenia polskiego rynku dla pracowników z krajów azjatyckich i afrykańskich.
W kuluarach sejmowych Kowalczyk był pytany przez dziennikarzy, czy na jego polecenie Lech Kołakowski "pisał do MSZ, żeby przyspieszyć procedury konsularne?"
- Lecha Kołakowskiego upoważniłem do reprezentowania ministerstwa rolnictwa i tyle. (...) Nie wiedziałem, co robił, natomiast dostał upoważnienie - powiedział były minister rolnictwa. Jak mówił, Kołakowski "reprezentował interesy rolników" i chodziło o "legalnych imigrantów".
Reporterka TVN24 Agata Adamek dopytywała: - Jeśli ktoś przez mafię wizową kupuje wizę, to chyba nie można mówić, że jest legalne? Chyba coś jest nie tak, jeśli jest mafia wizowa?
- To jest przestępstwo i MSZ nie przymyka oka. Zgłosił (to) do organów ścigania i trwa postępowanie - odparł Kowalczyk.
Afera wizowa - trwa śledztwo
Trwa śledztwo prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie wiz. Opozycja w tej kwestii wskazuje na korupcję i twierdzi, że "podejrzenia może budzić 350 tysięcy wiz wydanych dla migrantów z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu". W internecie publikowane są filmy, w których Azjaci i Afrykańczycy dostają instrukcje, co robić, by wizę do Polski załatwić szybko i sprawnie, a jeden z mężczyzn chwali się, że zajęło mu to sześć godzin.
Według Onetu zdymisjonowany wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk miał pomagać w tworzeniu jednego z nielegalnych kanałów przerzutu imigrantów. Przerzucenie do Ameryki - jak podano - kosztowało do czterdziestu tysięcy dolarów. Jedna z grup imigrantów z Indii miała udawać ekipę filmową z Bollywood.
"Problemy z uzyskaniem wiz dla cudzoziemców chcących pracować w sektorze rolniczym"
W piątek dziennikarze "Gazety Wyborczej" napisali, że "nie ma już wątpliwości, że minister spraw zagranicznych, poseł PiS i lider łódzkiej listy wyborczej Zbigniew Rau wiedział o handlu polskimi wizami", bo "na jego ręce kierowane były interwencje nie tylko ze strony organizacji przedsiębiorców - jak na przykład Konfederacji 'Lewiatan' czy Biura Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw - ale także z Ministerstwa Rolnictwa".
Dziennik opisał, że były już szef resortu rolnictwa Henryk Kowalczyk zwracał uwagę na "problemy z uzyskaniem wiz dla cudzoziemców chcących pracować w sektorze rolniczym". W tej kwestii, jak napisano, odbyły się - 1 stycznia i 29 marca tego roku - konsultacje między resortami spraw zagranicznych, rolnictwa oraz spraw wewnętrznych i administracji. Zauważono przy tym, że na czele tego ostatniego resortu stoją koordynatorzy służb specjalnych.
Dalej podano, że z dokumentacji, jaką otrzymali z resortu spraw zagranicznych posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński, "wynika, że w systemie wydawania wiz panował ogromny bałagan", który "został pogłębiony przez wyprowadzenie do zewnętrznych spółek niektórych usług".
I - jak pisze "GW" - "to właśnie ten system był korupcjogenny", o czym alarmować mieli polscy przedsiębiorcy, którzy "w swoich interwencjach o zwiększenie liczby wydanych wiz wskazują na brak rąk do pracy jako jedną z największych barier rozwoju naszej gospodarki".
Telus o wiceministrze rolnictwa
"Gazeta Wyborcza" podała w czwartek, że wiceminister rolnictwa i poseł klubu PiS Lech Kołakowski "miał lobbować w MSZ na rzecz 'otworzenia polskiego rynku dla pracowników z krajów azjatyckich i afrykańskich'".
W piątek na łamach "GW" wspomniano także, że Kołakowski "pisał, że z powodu wojny w Ukrainie polskie rolnictwo cierpi na brak pracowników", a także "twierdził, że m.in. konsulaty w Taszkiencie (Uzbekistan) i Dżakarcie (Indonezja) są tymi, które blokują wydawanie wiz". Dziennikarze przekazali, że Kołakowski "domagał się zgody na wydanie dokumentów zezwalających na pracę w naszym kraju dla miliona osób".
O to, czy Kołakowski będzie w związku z tym zdymisjonowany, pytany był w piątek w Radiu Zet szef resortu rolnictwa Robert Telus. Odparł, że ma przed sobą pismo z 22 września 2022 roku. - Przeczytam początek tego pisma: "Stowarzyszenie polskich szkółkarzy, reprezentujące sektor szkółkarski i ogrodniczy, zwróciło się z prośbą o wsparcie pozyskiwania pracowników do prac sezonowych w gospodarstwie". To pismo, które wysłał (wice)minister Kołakowski do ministra Raua - odparł Telus.
- To nie jest lobbysta. Sezonowi pracownicy są w rolnictwie potrzebni - przekonywał. - To pismo, które skierowało stowarzyszenie polskich szkółkarzy i plantatorzy do ministerstwa (rolnictwa) i ministerstwo przesłało pismo do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jest piękna odpowiedź MSZ, że za wydawanie wiz odpowiada konsul - opisał.
Pytany, kto odpowiedział na to pismo, Telus odparł, że Piotr Wawrzyk.
Lech Kołakowski w 2020 roku odszedł z klubu PiS, ale w lipcu 2021 roku do niego wrócił (jako członek Partii Republikańskiej). Otrzymał wtedy posadę w państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego. Pytany wówczas o to, ile wynosi jego wynagrodzenie oraz czy zatrudnienie jest związane z powrotem do struktur PiS, Kołakowski konkretnej odpowiedzi unikał. Twierdził, że zatrudnił się w BGK, żeby pomagać rolnikom. Pod koniec listopada 2021 roku został wiceministrem rolnictwa.
Źródło: TVN24 Biznes, "Gazeta Wyborcza", Radio Zet