Jeśli w nowy rok zalogujesz się na Facebooka, aby obejrzeć, jak w sylwestrową noc bawili się twoi znajomi, to automatycznie zaakceptujesz nowy regulamin. I pozwolisz na większą ingerencję we własną prywatność. Eksperci zwracają też uwagę, że serwis powinien wprowadzić większą kontrolę nad wyświetlanymi treściami, bo wśród coraz większej grupy użytkowników panuje przekonanie, że Facebook staje się śmietnikiem.
Pod koniec listopada Facebook wysłał do wszystkich swoich użytkowników wiadomość o nadchodzących wraz z nowym rokiem zmianach w regulaminie.
"Od 1 stycznia 2015 r. użytkownik korzystający z naszych usług zobowiązuje się przestrzegać zaktualizowanych regulaminów, zasad wykorzystania danych, zasad stosowania plików cookie, a także wyraża zgodę na wyświetlanie mu ulepszonych reklam, opracowanych na podstawie wykorzystywanych przez niego aplikacji i witryn" - pisał Facebook.
Co się zmienia?
Jedną z najważniejszych nowości jest zgromadzenie wszystkich informacji dotyczących naszej prywatności w serwisie w jednym miejscu. W odpowiedniej sekcji będzie można sprawdzić, co inne osoby widzą na nasz temat oraz w jaki sposób inni użytkownicy mogą wchodzić z nami w interakcję. Z tego poziomu można też zarządzać treściami, które chcemy widzieć, korzystając z Facebooka. Marcin Prys, ekspert nowych mediów i technologii uważa, że nowy regulamin podkreśla kierunek zmian w Facebooku, który postanowił uporządkować kwestię prywatności.
- Ta zawsze budziła wiele kontrowersji. A to dlatego, że dane, które każdego dnia produkują miliony użytkowników – miejsca, które odwiedzili, treści, które „lubią” w połączeniu z wiekiem bądź płcią, stanowią dla serwisu Zuckerberga ogromną wartość. Z kolei oponenci podnoszą, że przetwarzanie powyższych zachowań stanowi już akt naruszenia naszej prywatności - tłumaczy Marcin Prys i dodaje, że Facebook wprowadzi teraz nowe narzędzia, które pokazują, że koncern szuka odpowiedniego balansu.
Dobry krok
- Z jednej strony pozwala użytkownikom na zdecydowanie łatwiejszą kontrolę nad tym czym, i przede wszystkim z kim, dzielą się swoimi treściami. Jednak z drugiej - wszystko co udostępnimy publicznie bądź też zezwalając na dostęp do naszych danych aplikacji zewnętrznej, będzie podlegało mówiąc wprost zwykłemu handlowi - uważa Marcin Prys. Ekspert ocenia, że każda zmiana dająca pełną i łatwiejszą kontrolę statusu swoich treści jest korzystna. - Ma to szczególne znaczenie dla na mniej doświadczonych użytkowników, dla których nie wszystko jest oczywiste - twierdzi Prys.
Za dużo zmian?
Natomiast Ewa Lalik, blogerka i ekspertka od nowych technologii uważa, że wprowadzone zmiany upraszczają wiele informacji tak, aby użytkownik nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, na co się zgadza. - Facebook zdając sobie sprawę, że mniej aktywni oraz nowi użytkownicy przytłoczeni mnogością funkcji ustawień prywatności i widzialności treści mogą zrazić się do serwisu, więc w jednym miejscu zebrał krótkie przewodniki po podstawach działania ustawień prywatności postów - twierdzi Ewa Lalik i dodaje, że poszczególne części regulaminów dotyczących przetwarzania i wykorzystywania danych są pełne hurraoptymistycznych formułek w stylu "budujemy bardziej otwarty świat i ułatwiamy komunikację". - Dotyczy tego każdy fragment, który mówi o tym, że Facebook zbiera wszystkie dane do których ma dostęp. Łącznie z informacjami o urządzeniach, sygnale sieci, ze stron z przyciskami "like" lub logowaniem FB. Słowa o tym, że serwis ma prawo przekazać te dane pierwszemu lepszemu deweloperowi, który zrobi aplikację, czy po prostu zapłaci za nie są opakowane w przyjemne, pozytywne wyrażenia o zmienianiu świata - ocenia Lalik. Ekspertka uważa, że zmiany nie pozwolą lepiej chronić prywatności użytkowników. - Facebook średnio raz na rok ogłasza upraszczanie regulaminów, ustawień prywatności i twierdzi, że wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu, ale de facto wprowadza dodatkowe zamieszanie. Nie ma co ukrywać, że Facebook jest już ogromną machiną ze skomplikowanymi ustawieniami, które do zrozumienia wymagają nauczenia się tego, jak działają ustawienia. Rokrocznie przestawiając i zmieniając samouczki i objaśnienia Facebook zapewnia sobie przewagę nad użytkownikiem, który po prostu nie nadąża - twierdzi blogerka.
Co jeszcze?
Twórcy Facebooka planują wprowadzenie dla użytkowników kilku ułatwień. W niektórych regionach testowana będzie możliwość m.in. robienia zakupów za pomocą przycisku "Kup". Z kolei informacje o naszej lokalizacji mają pomóc w prezentowaniu wydarzeń dziejących się w ich pobliżu lub np. menu okolicznych restauracji i barów. Facebook uporządkował też politykę reklamową. Dotąd użytkownicy korzystający z serwisu na wielu różnych urządzeniach zgłaszali problemy, że raz wybrane ustawienia dotyczące reklam działały np. tylko na laptopie, a na smartfonie już nie. Nowy regulamin pozwoli użytkownikom zdecydować, jakich reklam nie chcą oglądać. Te ustawienia będą obowiązywały we wszystkich urządzeniach. Monika Czaplicka z działającej w branży social media firmy Wobuzz uważa, że na zmianach zyskają zarówno użytkownicy, którzy będą mieli mniej reklam, jak i Facebook.
Wszyscy zadowoleni
- Zyskują użytkownicy, którzy będą mieli mniej treści reklamowych. Facebook jednak nie jest po to stworzony. Zyskuje również firma Marka Zuckerberga, bo ci, którzy będą chcieli się reklamować, zapłacą za reklamę. W tej chwili obchodzili konieczność płacenia, dzięki publikowaniu treści reklamowych za darmo jako zwykła strona w portalu. Ta zmiana przywraca porządek na Facebooku - twierdzi Monika Czaplicka i dodaje, że te zmiany będą korzystne. - Ogłoszenia będą oznaczone i znajdą się w przestrzeni reklamowej, a w aktualnościach użytkownika będą wyświetlały się treści zachęcające do dyskusji, interakcji i budujące relację - dodaje. Marcin Prys twierdzi, że na tych nowościach zyskują wszyscy. - Osiągnięcie jednoznaczności w zakresie operowania danymi jest w interesie każdej ze stron. Użytkownicy chcą mieć narzędzia i możliwość ochrony swojej prywatności. Reklamodawcy mogą przetwarzać w pełni dane, które są oznaczone jako publiczne, a sam Facebook poszukuje równowagi pomiędzy zaspakajaniem potrzeb użytkowników, a generowaniem przychodów - tłumaczy Prys.
Nadal popularny?
Według ekspertów zmiany w regulaminie nie wpłyną na popularność Facebooka. - Regulamin od dobrych 2-3 lat nie ma już znaczenia dla popularności tego serwisu. Kiedyś miał, słynne w mediach były protesty przeciw zmianom czy inwazyjności Facebooka. Dziś użytkownicy pogodzili się z tym, że w zamian za darmową usługę oddają swoją prywatność i niemal każde kliknięcie. Dla popularności serwisu większe znaczenie mają algorytmy dobierające wyświetlane treści, obecność znajomych czy wygoda używania na urządzeniach mobilnych - ocenia Ewa Lalik.
Czego oczekują?
Eksperci uważają, że Facebookowi wciąż daleko do doskonałości. Ewa Lalik twierdzi, że serwis powinien wprowadzić większą kontrolę nad wyświetlanymi treściami od znajomych i polubionych stron.
- Wśród coraz większej grupy użytkowników panuje przekonanie, że Facebook staje się śmietnikiem, co działa przecież w dłuższej perspektywie na niekorzyść serwisu - uważa Lalik. W ostatnich tygodniach głośno było też o propozycji wprowadzenia przycisku "dislike", którym użytkownicy mogliby pokazać, że czegoś nie lubią. - Przycisk "dislike" nie jest potrzebny. Warto popracować nad praktycznymi elementami, jak np. przeszukiwanie postów (ta funkcja jest już częściowo wprowadzana), czy lepszym pilnowaniem zgodności treści z regulaminem, bo wciąż pojawiają się konkursy z obowiązkiem ich udostępniania na swoim profilu - mówi Monika Czaplicka.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock