Komisarz Janusz Wojciechowski wprowadził rolników, nie tylko polskich, w gigantyczne problemy - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman. Zdaniem ministra to unijny komisarz do spraw rolnictwa "dał twarz" Europejskiemu Zielonemu Ładowi. - Panu komisarzowi Wojciechowskiemu udało się na pewno jedno - połączył w proteście rolników w całej Europie - ocenił Hetman.
Europejski Zielony Ład to pakiet inicjatyw politycznych, którego celem jest skierowanie UE na drogę transformacji ekologicznej, a ostatecznie – osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku.
- Kiedy jeszcze pracowałem w Parlamencie Europejskim, było wiadomo, że Komisja Europejska, pan komisarz Wojciechowski miał ekspertyzy dotyczące tego, że wielu ekspertów ostrzegało, że zasady związane z Zielonym Ładem, dotyczące rolnictwa, mogą zachwiać bezpieczeństwem żywnościowym w Unii Europejskiej - mówił w piątek w "Jeden na jeden" minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman.
W jego ocenie komisarz Wojciechowski "na rolnictwie się nie zna". - PiS wysłało człowieka, sędziego, prawnika, byłego prezesa NIK-u, do obszaru, na którym zwyczajnie ten pan się nie zna. Pan Wojciechowski wprowadził rolników, nie tylko polskich, w gigantyczne problemy - wskazał szef MRiT.
- Panu komisarzowi Wojciechowskiemu udało się na pewno jedno - połączył w proteście rolników w całej Europie, bo przeciwko Zielonemu Ładowi protestują nie tylko polscy rolnicy, ale i czescy, niemieccy, belgijscy, holenderscy, francuscy i mógłbym tak dalej wymieniać - dodał.
Zdaniem Hetmana, komisarz Wojciechowski jest winien eskalacji rolniczych protestów w Europie. - On jest tego autorem, on dał temu twarz, on to przeprowadzał, on się upierał, mimo wielu sygnałów ostrzegawczych, które dostawał - zauważył minister rozwoju.
Szczyt rolniczy w Warszawie
W czwartek po południu w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie premier Donald Tusk spotkał się z liderami protestujących grup w ramach Szczytu Rolniczego. W spotkaniu uczestniczyli także między innymi minister rolnictwa Czesław Siekierski oraz wiceministrowie rolnictwa Michał Kołodziejczak i Stefan Krajewski.
- (...) od samego początku byliśmy przekonani, mam nadzieję, że wczoraj przekonali się rolnicy i opinia publiczna, że zarówno rząd, jak i pan premier, doskonale rozumieją sytuację rolników i mówią jednym głosem, widzą wszystkie problemy i zgadzamy się nawet, co do sposobów rozwiązania tych problemów i widzimy, gdzie jest źródło tych problemów - komentował Hetman.
Minister rozwoju zwracał przy tym uwagę, że "problemy nie powstały w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, odkąd funkcjonuje rząd pana premiera Donalda Tuska, ale te problemy - szczególnie, jeśli chodzi o niekontrolowany napływ towarów rolno-spożywczych z Ukrainy - zaczęły się w 2022 roku".
Zdaniem szefa MRiT protestujący rolnicy w czwartek zyskali dowód, że rządzący stoją obok nich, wspierają ich i starają się rozwiązać problemy.
Krzysztof Hetman wskazywał, że rozwiązania dotyczące Europejskiego Zielonego Ładu dotyczące rolnictwa, "powodują i już spowodowały, między innymi one, drastyczny wzrost kosztów produkcji, przy jednoczesnym drastycznym spadku cen tego, co rolnicy produkują". - Ale na tym polu są już pierwsze sukcesy, bo przypomnę, że panu ministrowi (rolnictwa Czesławowi) Siekierskiemu udało się przede wszystkim przekonać Komisję Europejską do tego, aby nie wprowadzała zasady, że musimy obniżyć o 50 procent stosowanie środków ochrony roślin - tłumaczył.
- Udało się panu ministrowi Siekierskiemu przekonać do tego, żeby słynne 4 procent ugorowania, czyli wyłączania 4 procent każdego gospodarstwa w ciągu roku nie realizować także w 2024 roku - dodał gość TVN24.
Tymczasowe zamknięcie granicy z Ukrainą?
Jednocześnie szef MRiT zaznaczył, że "nie możemy się jednostronnie wycofać z Zielonego Ładu, dlatego pan premier użył słów, że to ma być ewolucja, a nie rewolucja". W jego ocenie "elementy Zielonego Ładu, które dotyczą rolników, ze względu na sytuację niezwykle trudną w obszarze rolnictwa, powinny zostać zawieszone".
Hetman podkreślił również, że "nie może być tak, że bez żadnej refleksji sprowadzamy do Unii Europejskiej towary rolno-spożywcze z Białorusi i Rosji". - Polska wielokrotnie apelowała o to, aby objąć sankcjami ten obszar, nie ma co do tego zgody naszych partnerów w Unii Europejskiej, ale Komisja Europejska ma określone narzędzia. Może wpływać na ten import poprzez na przykład podniesienie ceł. Można byłoby podnieść cła, uważam, że taki wniosek powinien się pojawić - ocenił minister rozwoju.
Hetman odnosił się też do pomysłu tymczasowego zamknięcia granicy z Ukrainą.
- Zawsze będzie leżała na stole opcja zamknięcia granicy. Ale tak jak powiedział pan premier Tusk, (...), to zawsze można zrobić, ale trzeba pamiętać o tym, że będzie to także bolesne dla polskiej strony, bo Ukraina odpowie tym samym. Poza tym trzeba to zrobić wspólnie, w dialogu (...) - tłumaczył gość TVN24.
Szef MRiT zaznaczył jednak, że "chcielibyśmy tego uniknąć". - To trudna decyzja, może zostać podjęta, tylko trzeba pamiętać, że będzie bolesna dla obu stron, także dla naszej - dodał.
- To nie jest kwestia tego, czy będę kogoś namawiał, to jest kwestia tego, czy jesteśmy w stanie znaleźć sposób na to, aby w kontrolowany sposób mieć możliwość wpływu na to, co z Ukrainy i w jakiej ilości do nas przyjeżdża, bo destabilizuje rynek - wyjaśniał Krzysztof Hetman.
Co zrobić z nadwyżką zbóż w Europie?
Zdaniem ministra, unijny komisarz Wojciechowski powinien zająć się zadaniem wykupu zboża z magazynów. - To jest kwestia kilku miliardów euro, które należałoby przeznaczyć na wykup tej nadwyżki, na opłacenie transportu i wywiezienie zboża tam, gdzie ono jest potrzebne, chociażby głodującej Afryki. To jest zadanie dla pana komisarza Wojciechowskiego - mówił.
- Mamy nadwyżkę ponad 20 milionów ton zbóż, z czego 9 milionów jest w Polsce, w tym niecałe 3,5 miliona ton kukurydzy, pozostała część to różnego rodzaju zboża. Ta nadwyżka zalega w magazynach - wskazywał Hetman.
Szef MRiT zwracał przy tym uwagę, że za kilka miesięcy będą żniwa i kolejny problem. - Jeśli mamy zasypane magazyny nie tylko w Polsce, ale i Europie, to nie jest kwestia tego, że rolnicy dostaną niską cenę, poniżej kosztów produkcji, ale nikt nawet tego nie będzie chciał od nich tego kupić z tego powodu, że nie będzie miał, gdzie tego zsypać - zaznaczył minister rozwoju.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24