Wcześniej największym problemem był brak wkładu własnego, a teraz jest to, że nie mamy wymaganej zdolności kredytowej - powiedział na antenie TVN24 BiS analityk HRE Investments Bartosz Turek. Ekspert mówił również o rządowym programie "Mieszkanie bez wkładu własnego", który ma ruszyć 26 maja. Jego zdaniem na starcie nie będzie cieszył się zbyt dużym zainteresowaniem.
- Na początku epidemii banki mocno ograniczyły udzielanie kredytów mieszkaniowych. Później ceny mieszkań znacząco wzrosły, więc ci, którzy w normalnych warunkach kupowaliby mieszkanie w roku 2020, częściowo też w 2021, musieli często zrezygnować ze swoich planów, bo nie mieli odpowiedniego wkładu własnego. Faktem było to, że przez długie miesiące mówiliśmy o tym, że największym problemem z punktu widzenia osób, które chciały mieszkanie na kredyt, było właśnie to, by posiadać wymagany wkład własny - podkreślił analityk.
Dodał, że "to się zmieniło, niestety na niekorzyść". - Stopy procentowe szły w górę, a do tego Urząd Komisji Nadzoru Finansowego nakazał bankom ograniczenie dostępu do kredytów, a efekt tego jest taki, że (...) teraz największym problemem jest to, że często nie mamy wymaganej zdolności kredytowej - stwierdził Turek.
"Mieszkanie bez wkładu własnego"
- Spodziewam się, że ten program, w ramach którego, jak rząd szacował, miało być udzielanych 80 tysięcy kredytów rocznie, z gwarancją, to myślę, że ta popularność przynajmniej na początku nie będzie znaczniejsza. Później jak sytuacja będzie się normalizowała, stopy procentowe może spadną, to mam wrażenie, że ten program będzie się cieszył większą popularnością, ale w pierwszym roku nie wróżę jakiegoś nadmiernego sukcesu - mówił Turek o programie "Mieszkanie bez wkładu własnego".
We wtorek minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zapowiedział, że program "Mieszkanie bez wkładu własnego" rusza 26 maja tego roku. Dodał, że jest on skierowany dla osób bez mieszkania i rodzin chcących kupić większe mieszkanie.
Zgodnie z ustawą państwo za pośrednictwem BGK będzie gwarantować do 20 proc. kwoty kredytu, nie więcej jednak niż 100 tys. zł. BGK będzie jednorazowo spłacał część gwarantowanego kredytu mieszkaniowego w związku z urodzeniem się dziecka. Będzie to tzw. spłata rodzinna, która wyniesie 20 tys. zł w przypadku powiększenia gospodarstwa domowego o drugie dziecko i 60 tys. zł w przypadku powiększenia gospodarstwa domowego o trzecie albo kolejne dziecko.
- Mieszkanie, aby kupić je bez wkładu własnego zgodnie z ustawą, nie może być za drogie. Także zaledwie kilka procent ofert kwalifikowałoby się do tego wsparcia. Teraz, po podwyższeniu limitów, to może być kilkanaście procent - stwierdził Turek.
Dodał, że teraz mieszkańcy Krakowa, Lublina czy Szczecina "nie będą kompletnie wykluczeni z tego programu". - Cały czas jest podstawowy problem taki, że wszystkich tych, którzy chcieliby skorzystać z rządowego programu, tak samo dotyka problem tego, że wzrosły stopy procentowe, a nasza zdolność kredytowa spadła w ostatnich miesiącach i to znacząco - zaznaczył.
Według niego "trudno jest skorzystać z tego programu, który ma nam ułatwiać dojście do własności". - Z punktu widzenia pary, która mieszka w dużym mieście, gdy ta para żyła oszczędnie, to często, żeby uzbierać pieniądze na wymagany wkład własny, musiałaby oszczędzać nawet kilka lat, więc ten program jest w stanie skrócić drogę do własnego mieszkania o kilka lat - o ile posiadamy zdolność kredytową, a to jest ostatnio problem - podkreślił analityk.
Zdolność kredytowa gwałtownie spadła
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) podczas majowego posiedzenia zdecydowała o podwyżce stóp procentowych o 75 punktów bazowych. Stopa referencyjna wzrosła do 5,25 proc., to najwyższy poziom od listopada 2008 roku.
"Jeszcze przed podwyżkami stóp procentowych trzyosobowa rodzina dysponująca dochodem na poziomie dwóch średnich krajowych mogła pożyczyć na zakup mieszkania kwotę 700 tys. złotych. Dziś jest to już 418 tys. złotych" - czytamy w nowej analizie HRE Investments.
Jak dodano, "oliwy do ognia dolał jeszcze Urząd Komisji Nadzoru Finansowego, który nakazał bankom utrudnienie dostępu do hipotek". Chodzi o rekomendację UKNF, zgodnie z którą banki muszą wyliczać zdolność kredytową, uwzględniając stopy procentowe wyższe o 5 punktów procentowych.
Czytaj także: Czy zdolność kredytowa będzie dalej spadać? >>>
Źródło: TVN24 Biznes, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock