Mieszkanie w Polsce można dziś nazwać dobrem luksusowym - ocenił na antenie TVN24 analityk i inwestor na rynku nieruchomości Tomasz Narkun. Jak mówił, "przeciętnej polskiej rodziny nie stać na zakup jakiejkolwiek nieruchomości, ceny wzrosły w niektórych miastach przez ostatnie cztery lata o 70 procent". Zwrócił także uwagę na rosnące stawki za najem i ograniczoną dostępność takich mieszkań.
Tomasz Narkun był pytany w TVN24 o rosnące do tej pory ceny nieruchomości. - Moim zdaniem gdzieś ta górka i granica jest. Pewnie ten szczyt cenowy mamy delikatnie przed sobą lub właśnie na nim jesteśmy. Ceny na jakiś okres mogą się zatrzymać, gdyż czeka nas bardzo duży spadek popytu. Zresztą on już następuje. Na rynku królują tylko (klienci) "gotówkowi", a jak wiadomo oni nie mają nieograniczonych zasobów i pewnie, prędzej czy później, przeniosą się na rynek lokat, czy depozytów, czy obligacji, które będą bardzo wysoko oprocentowane - mówił.
Jak stwierdził "jeszcze rok temu wydawało się to nieprawdopodobne", a teraz "pierwsze przypadki spadku cen nieruchomości na rynku wtórnym już obserwujemy". - Gorzej będzie z rynkiem pierwotnym, gdzie jest to mocno połączone z kosztem budowy. Aczkolwiek też nie wykluczamy przecen. Nie teraz, nie w te wakacje. Myślę, że jeśli mielibyśmy się czegoś spodziewać, to od czwartego kwartału tego roku. Jest większa szansa na obniżki niż rok temu - stwierdził gość TVN24.
Mieszkanie dobrem luksusowym
Zdaniem Tomasza Narkuna na całym świecie stało się tak, że mieszkanie zaczyna być produktem luksusowym. - W Polsce również można nazwać je dobrem luksusowym. Przeciętnej polskiej rodziny nie stać na zakup jakiejkolwiek nieruchomości. Ceny wzrosły w niektórych miastach przez ostatnie cztery lata o 70 proc. Skala podwyżek jest więc zauważalna, o tyle raczej wynagrodzenia nam nie wzrosły - podkreślał.
Jak mówił, "dzisiaj zdolność kredytowa jest żadna". - Singiel zarabiający 7 tysięcy złotych na rękę, nie posiadający żadnych innych zobowiązań, może pożyczyć 300-320 tysięcy złotych. A będzie tylko gorzej, bo kolejne podwyżki stóp procentowych przed nami - dodał.
W związku z tym - oceniał - "ciężkie dwa lata przed nami i przed rynkiem budowlanym, rynkiem nieruchomości, ten i przyszły rok".
- Część rynku (kupujących - red.) została wypchnięta w rynek najmu, który się kurczy. Spadła zdolność kredytowa, rozpoczyna się coraz mniej budów z tego względu, że na horyzoncie wielka niepewność. Wiele inwestycji trafiło do zamrażarki. Moim zdaniem rynek budowlany czekają ciężkie czasy - stwierdził.
Ceny najmu w górę, dostępność mieszkań ograniczona
Narkun odniósł się także do cen najmu i ograniczonej liczby takich mieszkań.
- Jest to duże wyzwanie. Powiem tak: popcorn budowlany i mieszkaniowy wybuchł z jednego powodu. Polityka mieszkaniowa państwa kuleje i była zaniedbana przez bardzo wiele lat. Dziś, jeżeli mielibyśmy sukcesywnie przez ostatnie lata budowane jakieś mieszkania czynszowe, czy mieszkania na wynajem, tego byśmy nie mieli, byłaby jakaś alternatywa - powiedział.
- Taki klasyczny stół stoi na minimum trzech nogach. Dzisiaj mamy tylko dwie nogi: można kupić tylko od dewelopera, prywaciarza albo wynająć z rąk prywatnych. Problem więc narastał i dzisiaj mamy apogeum. Niedługo może być tak, że będzie bardzo ciężko cokolwiek wynająć - zaznaczył analityk.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fotokon/Shutterstock