Na rynku widać wyczekiwanie, sprzedający wstrzymują się ze zbyciem mieszkań, a klienci - z zakupem - uważa Wojciech Kuc z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. Ma to związek z rosnącymi stopami procentowymi, spadkiem zdolności kredytowej oraz sytuacją gospodarczą. Ożywienie i związany z tym wzrost cen widać na rynku najmu.
Wojciech Kuc, pośrednik w obrocie nieruchomościami, przyznał, że na rynku widać przesilenie. Spadło nie tylko zainteresowanie zakupami, ale też sprzedażą. - Sprzedający tak naprawdę nie chcą sprzedawać i uważają, że to nie jest koniec zwyżek cen, aczkolwiek jest też grupa, która musi sprzedać i próbuje to zrobić w cenie sprzed trzech miesięcy. Tymczasem teraz ceny spadły, zwłaszcza na rynku pierwotnym, gdzie jest duży odpływ klientów - powiedział PAP ekspert PFRN.
- Mamy dużą grupę ludzi, którzy chcieliby kupić, ale się powstrzymują, bo nie wiedzą, jak będzie się rozwijać sytuacja związana z wojną i jak to wpłynie na sytuację gospodarczą. Inwestorzy boją się, że zakup będzie nietrafionym interesem - dodał.
Część osób odstraszają rosnące raty kredytów, do tego dochodzi też nowa rekomendacja Komisji Nadzoru Finansowego. - Tych, którzy kupują na własne potrzeby, skutecznie zniechęcają coraz droższe kredyty. Na dziś oprocentowanie sięga 6,5 procent. Do tego banki muszą, zgodnie z zaleceniem KNF, wyliczać zdolność kredytową, uwzględniając stopy procentowe wyższe o 5 punktów procentowych. To oznacza, że duża część klientów nie dostaje zgody na kredyt w takiej wysokości, jakiej by chcieli i skraca się ławka kupujących za pieniądze pożyczone w banku - zauważył Wojciech Kuc.
Najpóźniej od kwietnia banki musiały ponadto zacząć przyjmować realne koszty życia, służące do wyliczenia dostępnej kwoty kredytu. W efekcie, jak wskazywano niedawno w raporcie Expandera i Rentier.io, w przypadku małżeństwa z dwójką dzieci i dochodem 6000 zł netto, średnia dostępna kwota kredytu we wrześniu 2021 roku wynosiła 315 tys. zł, a obecnie zaledwie 136 tys. zł.
Ceny mieszkań
Jak wskazał Kuc, te transakcje, do których dochodzi, są po niższych cenach niż w grudniu 2021 roku. - Dziś z perspektywy czasu widać, że apogeum cenowe na rynku nieruchomości było w grudniu ubiegłego roku - stwierdził.
Skalę przeceny ocenił na 5-10 proc., w zależności od nieruchomości. - Oczywiście ceny nieruchomości o bardzo dobrej lokalizacji w ogóle nie spadają, natomiast te z gorszą lokalizacją o 8-10 procent. Efekt spadkowy bardziej widać w przypadku dużych, droższych nieruchomości, jak domy, lokale komercyjne, duże działki - przekazał ekspert.
Rynek najmu
Bardzo duże ożywienie, a co za tym idzie wzrost cen, widać natomiast na rynku najmu. - W dużych miastach obywatele Ukrainy wynajmują praktycznie wszystko, co jest, zwłaszcza lokale z najniższej półki, choć też nie brakuje klientów, którzy wynajmują drogie nieruchomości. Właściwie dziś w Warszawie ciężko wynająć jedno-, dwu-, trzypokojowe mieszkanie w średnim standardzie - zauważył Kuc.
Z jego obserwacji wynika, że ceny najmu powróciły do czasu sprzed pandemii COVID-19, a nawet je przekroczyły. Jak poinformował, wzrost sięga 15 do 20 proc. rok do roku.
Jakie prognozy?
W ocenie Wojciecha Kuca w najbliższych miesiącach będziemy obserwować dalszy spadek cen transakcyjnych mieszkań i dalszy odpływ z rynku klientów kupujących na kredyt. - Jeśli dojdziemy do sytuacji, gdy kredyt będzie oprocentowany (na poziomie - red.) 10 procent i więcej, to będzie odstraszało od zakupów - stwierdził. Kuc zauważył też, że jeszcze niedawno deweloperzy prowadzili własne biura sprzedaży, a mieszkania błyskawicznie znikały z ich oferty. Teraz - jak wskazał - w związku z odpływem klientów, także tych inwestycyjnych, deweloperzy coraz częściej zaczynają współpracować z pośrednikami.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Damian Lugowski / Shutterstock.com