Z danych Eurostatu dotyczących zmian cen mieszkań wynika, że w większości krajów Unii Europejskiej wzrosty były jeszcze wyższe niż w Polsce. U nas mieszkania zdrożały przeciętnie o 8,9 procent rok do roku, co daje nam 16. miejsce na 26 krajów - czytamy w analizie Jarosława Sadowskiego z Expander Advisors.
"W wielu krajach UE ceny mieszkań szaleją. W Polsce dużo spokojniej" - stwierdził Sadowski.
Wzrost cen mieszkań - Polska poniżej średniej w UE
"Zajmujemy dopiero 16. miejsce na 26 krajów UE (brak danych dla Grecji). Nasz wynik jest też niższy niż większości państw na podobnym etapie rozwoju. Nieznacznie mniejszy wzrost miała jedynie Słowacja (8 proc.). Czechy mają natomiast największy wzrost w UE – aż o 22 proc." - zauważył główny analityk Expandera.
Podał, że "na kolejnych miejscach są Litwa (19 proc.) i Estonia (17 proc.)", a "Węgry zajmują 9. pozycję z wynikiem 13 procent". "Średnio w całej UE ceny wzrosły natomiast o 9,2 proc. Okazuje się więc, że w tym ujęciu jesteśmy nawet poniżej średniej w UE" - zaznaczył Sadowski.
Ceny mieszkań - wzrost od niemal 7 lat
Analityk wziął również pod uwagę sytuację Polski na tle krajów UE w całym cyklu wzrostu cen, który rozpoczął się w 2014 r.
"W tym okresie ceny mieszkań w Polsce wzrosły o 53 proc. Daje nam to 15. miejsce na 27 krajów UE. Nasz wynik jest najsłabszy wśród krajów naszego regionu. Węgry (138 proc.) i Czechy (99 proc.) mają najmocniejsze wzrosty w UE" - zaznaczył Sadowski.
Jego zdaniem "fakt, że w innych krajach jest jeszcze gorzej nie jest oczywiście żadnym pocieszeniem dla tych, którzy chcą teraz kupić mieszkanie i zmagają się wysokimi cenami".
Ceny a liczba budowanych mieszkań
"Jednym z czynników, który nas uratował przed jeszcze mocniejszymi wzrostami cen było to, że w Polsce powstało w ostatnich latach bardzo dużo mieszkań. W 2020 r. mieliśmy najlepszy wynik w UE pod względem liczby nowych mieszkań – 5,79 na 1000 mieszkańców" - wyjaśnił ekspert.
Dodał, że choć "nie ma jeszcze danych za 2021 r.", to "z pewnością również będziemy w czołówce".
"Kolejnym czynnikiem, który nie doprowadził do gigantycznych wzrostów cen mieszkań było stosunkowo wysokie oprocentowanie kredytów hipotecznych. Dla nas było ono rekordowo niskie, ale w rzeczywistości było jednym z najwyższych w UE" - stwierdził Sadowski.
Problem oprocentowania zmiennego
Według analityka "W najbliższym czasie wielu Polaków będzie miało problem, który nie wystąpi w większości krajów UE". "U nas niemal wszystkie udzielone w ostatnich latach kredyty hipoteczne mają oprocentowanie zmienne. Podwyżki stóp procentowych spowodowały lub za chwilę spowodują wzrost rat aż o 30 proc. w porównaniu do poziomu przed październikiem 2021 r. Ponadto to najprawdopodobniej jeszcze nie koniec podwyżek" - podkreślił.
Wytłumaczył, że "w większości krajów UE dominują natomiast kredyty z oprocentowaniem stałym" i "dzięki temu np. w Czechach, choć stopy procentowe są już wyższe niż w Polsce, to kredytobiorcy jeszcze długo nie odczują podwyżki rat". "Tam około połowa kredytów udzielonych w ostatnich latach ma oprocentowanie stałe na okres ponad 5 lat, a druga połowa ma oprocentowanie stałe od 1 do 5 lat. Kredytów z oprocentowaniem zmiennym niemal nie udzielano w ostatnich latach" - napisał w analizie.
"W Polsce, poza wymogiem ofertowania oprocentowania stałego, nie wprowadzono regulacji, które dałyby znaczący bodziec do wybierania tego typu ofert. Niemal wszyscy decydowali się więc na oprocentowanie zmienne, które było niższe w momencie udzielania kredytu. Poza tym tylko dwa banki oferują oprocentowanie stałe na 7 lat, a takich na 10 lat lub więcej nie mamy wcale" - podsumował Sadowski.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock