System emerytalny nie może być doraźnym elementem łatania dziury w budżecie - przekonywała w Sejmie wiceprezes PiS Beata Szydło. Według niej, proponowana przez rząd reforma to miraż i "nie można jak Piotruś Pan ciągle marzyć o Nibylandii". - Jak się marzy, dobrze mieć w kieszeni pieniądze - stwierdziła Szydło.
Według wiceszefowej PiS, podstawowym wyznacznikiem emerytury powinien być jej stały poziom, bo ma być ona pewnikiem dla każdego, kto wchodzi na rynek pracy. - Nie może być niespodzianką. Nie jest to jałmużna i nie bierze się z niczego. Co miesiąc z naszych pensji odprowadzane są konkretne składki. Potencjalny emeryt mógłby być przekonany, że może być spokojny o swoją przyszłość. Ale rozczarowanie spotka go, gdy otrzyma pierwszą emeryturę i powie wtedy "to nie tak miało być" - mówiła Szydło.
Jej zdaniem, zmiany w systemie emerytalnym muszą uwzględniać wrażliwość społeczną. - Ten system, jak żaden inny, wiąże ze sobą pokolenia, nie może być traktowany jako doraźny instrument rozwiązywania problemów - uważa Szydło.
"Za długo przebywali na zielonej wyspie"
Krytycznie wypowiadała się też o reformie z 1999 roku. - Okazała się ona mirażem, a obecna to kolejny miraż. Wówczas przekonywano, że czeka nas raj emerytalny. Dzisiaj rząd próbuje nas przekonać, że nasze emerytury będą wyższe i stabilne, mimo że teraz chce tym systemem zachwiać. Czy nasza wiara ma być taka jak przekonanie o zielonej wyspie? Obecne kłopoty biorą się z tego, że za długo obaj panowie (premier Tusk i minister Rostowski - red.) na tej zielonej wyspie przebywali. Oczywiście można jak Piotruś Pan ciągle roić o Nibylandii, ale jak się marzy, dobrze mieć w kieszeni pieniądze - powiedziała.
"Załoga rzuca tratwy i kapoki"
I kontynuowała za pomocą wyszukanej metafory: - Zaraz będziemy mieć tłumaczenia, że na początku roku ceny rosną, i tak płynie opowieść, że nasz statek jest stabilny, tylko morze wzburzone. A jak się rozbije, to kapitan powie, że to nie jego wina - powiedziała. Stwierdziła, że taki kurs albo doprowadzi Polskę na mieliznę, albo się rozbijemy na skałach. - Ta załoga ma dla nas już jedną propozycję: rzuca tratwy i kapoki i martwi się, jak dopłynąć do portu pod nazwą "wybory parlamentarne" - dodała wiceprezes PiS.
Stwierdziła, że zmiany w systemie są potrzebne, ale nie można ich przeprowadzać w pośpiechu.
Pytała również, czy projekt, który trafi do Sejmu jest tym samym, który był konsultowany społecznie i przekonywała, że potrzebne jest wysłuchanie publiczne. - Polacy mają prawo wiedzieć, co stanie się z ich emeryturami. Państwo ma stworzyć jasny system, ale każdy sam ma mieć prawo decydowania o tym, gdzie jego pieniądze będą lokowane - zaznaczyła.
Napieralski: Wszyscy jesteśmy emerytami
Jako następny głos zabrał Grzegorz Napieralski z SLD. Swoje wystąpienie rozpoczął od krytyki premiera i ministra finansów za to, że nie ma ich na sali. - Gdzie szacunek do ludzi, do opozycji? - pytał Napieralski. - To najważniejsza debata. Przecież wszyscy jesteśmy emerytami, kwestia tylko kiedy - kontynuował.
Dalej krytykował Tuska za to, że nie rozmawiał o rządowym projekcie z opozycją. - Pan premier z nami nie rozmawiał. Nie przyszedł na klub Lewicy. Nie miał czasu. Grał w piłkę? Pisał artykuł do "Gazety Wyborczej"? - kontynuował.
Napieralski nie zostawił też suchej nitki na obecnym systemie emerytalnym i zarzucił posłom PO i PiS, że to oni go wprowadzali. - OFE powołały AWS i Unia Wolności. To wy powołaliście tego potworka, tylko inaczej się nazywaliście. To wy broniliście interesu OFE. Przez trzy lata blokowaliście ustawę SLD, która zmniejszała prowizje do OFE - grzmiał Napieralski. - Premier mówi, że system jest zły. Tylko dlaczego nie mówił tego trzy lata temu, gdy przejął władzę? Rząd traktuje w tej sprawie obywateli niepoważnie. Zamiast debaty, mamy podchody. Przez trzy miesiące trzech ministrów prowadziło między sobą grę, a Polacy nie wiedzieli, o co chodzi. Aż tu nagle przychodzi przyspieszenie. Teraz w ciągu 10 dni mamy rozstrzygnąć o naszych emeryturach, o emeryturach naszych dzieci i wnuków - mówił lider Lewicy. Ocenił, że tryb procedowania rządowych propozycji ws. OFE to "kpina z Polaków, którzy powierzają państwu swoje oszczędności".
- Powodem majstrowania przy naszych emeryturach są rażące zaniedbania, które sprawiają, że balansujemy na poziomie 55 proc. długu. Zielona wyspa, to teraz wyspa strachu, tylko przypudrowana kreatywną księgowością - ocenił Napieralski.
Pomysły Lewicy
Lider Lewicy przedstawił też przygotowane przez jego klub poprawki do projektu rządowego. - My chcemy ratować budżet, bo mamy świadomość naszej odpowiedzialności za finanse publiczne. Dlatego mamy konkretne propozycje. 30-latkowie, którzy doświadczą największych problemów demograficznych, bo nie będzie kto miał odkładać na ich emerytury, niech przekazują 5 proc. a nie jak proponuje rząd 2,3 proc. do OFE. To zmniejszy o 1,5 mld zł wpływy do budżetu, ale to nie zniszczy projektu rządowego - mówił.
Lewica chce także, by ci, którzy już weszli do systemu emerytalnego mieli opcję zdecydowania o tym, czy zostaną w OFE, czy przeniosą część swojej składki do ZUS. - OFE muszą też konkurować z rynkiem, a nie ze sobą nawzajem, trzeba zmniejszyć pobierane przez nie opłaty i zmienić system inwestowania - dodał Napieralski.
Przepychanki: kto ustanowił OFE?
Na słowa Napieralskiego zareagował premier. Wyszedł na mównicę i stwierdził, że autorami ustawy, którą tak krytykuje lider Sojuszu, była również SLD. - Ustawa jest z dnia 28 sierpnia 1997 roku, więc początki systemu OFE to jesteście wy, chociaż ja sobie postanowiłem nie robić zarzutu z tego - powiedział premier.
Dodał, że Napieralski jest ostatnią osobą, która może zarzucać innej partii, że kiedyś się nazywała inaczej (nawiązując do zarzutu, że OFE uchwalili przyszli posłowie PO działający w Unii Wolności). - A jeśli mówimy o rzetelności, to naprawdę warto bardzo dokładnie opisać przedsięwzięcia tych, którzy doprowadzili do tego, że ten system jest nieefektywny - stwierdził premier.
SLD nie pozostało dłużne premierowi. Grzegorz Napieralski stwierdził, że reformy OFE nie wprowadziło SLD, ale właśnie koalicja AWS-UW.
PSL: uderzmy się we własne piersi
Później stanowisko PSL przedstawił poseł Stanisław Żelichowski. - Wypowiedzi są ostre, nie ulega wątpliwości, że debata jest ostra. Żaden z rządów nie może stwierdzić, że jest bez winy - powiedział. Dodał, że winę za obecny stan ponoszą poprzednie rządy, ale i dzisiejsi politycy powinni uderzyć się we własne piersi. -Stworzyliśmy prawo, które jest wadliwe - powiedział.
Dodał, że po reformie z 1999 roku kolejne rządy nie prowadziły kontroli nad działalnością OFE. - Trzeba dać OFE szansę, ale musimy naprawić system. OFE pozwoliły sobie na tani populizm: pokazywało się młodych emerytów pod palmami, a teraz się mówi, że rząd kradnie pieniądze emerytów - dodał i zaznaczył, że jeśli ktoś ma takie zdanie, powinien wystąpić na drogę sądową, by udowodnić swoje racje.
PJN za odrzuceniem projektu. "Rozmawiajmy o reformach"
Stanowisko klubu "Polska jest Najważniejsza" przedstawiła jego szefowa Joanna Kluzik-Rostowska. Jak przekonywała podstawowym powodem, dla którego rząd zdecydował się na wprowadzenie zmian w OFE jest "wielki problem finansów publicznych, a nie to czy OFE są dobre, czy złe". - Tyle, że rząd wybrał najgorszą z możliwych dróg reformowania finansów publicznych. Wprowadzając tę ustawę zasypiecie tegoroczny deficyt 10 mld zł, a cały wyniesie ok. 100 mld zł. To znaczy, że te zmiany to tylko kosmetyka - przekonywała.
- Propozycje rządu to dewastacja systemu, zabranie żywej gotówki z rynku i zaksięgowanie pobożnych życzeń. To ma znaczenie nie tylko dla przyszłych emerytur, ale także dla rozwoju Polski, dla rynku pracy - powiedziała i dodała, że PJN opowiada się za odrzuceniem rządowego projektu w pierwszym czytaniu.
Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej, zamiast zmian w OFE potrzebna jest głęboka reforma finansów publicznych. - Nie możemy czekać z poważnymi reformami. My mamy odwagę mówimy wprost: porozmawiajmy o wydłużeniu wieku emerytalnego, likwidacji mundurówek, o funkcjonalności i zasadności karty nauczyciela, świadczeniach społecznych. Te dziedziny wymagają rewolucji. Jeśli premier Tusk przyjdzie z odważnymi propozycjami, to będzie miał nasze poparcie. Odwagi - tego życzę rządowi - powiedziała szefowa PJN.
Kluzik-Rostkowska powiedziała też, ze jej partia opowiada się za referendum ws. systemu emerytalnego, które miałoby się odbyć wraz z wyborami parlamentarnymi.
Rostowski: Rząd nie dewastuje
Zarzuty Kluzik-Rostkowskiej odpierał minister finansów Jacek Rostowski. - To nie jest żadna dewastacja systemu, ale wprost przeciwnie - konieczna naprawa i uzdrowienie tego systemu - przekonywał.
Minister wyjaśnił, że część składki przekazywana OFE trafia następnie do budżetu (poprzez zakup przez OFE obligacji - red.), a budżet przekazuje te pieniądze do ZUS na wypłatę bieżących emerytur. Po drodze - według niego - tworzy się jednak gigantyczny dług publiczny. - Jest to część składki, która nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia. Jest to we wszystkich wydatkach państwowych najbardziej bezsensowny wydatek, najmniej uzasadniony i najbardziej szkodliwy - ocenił minister.
Szef resortu finansów dodał, że w zmianach proponowanych przez rząd nie chodzi o troskę o budżet "tu i teraz", ale o przyszłe budżety i przyszłych podatników. Tłumaczył, że ten mechanizm obciąża Polaków ciężkim i narastającym zadłużeniem. - Jeśli go nie ukrócimy, doprowadzi do dodatkowego długu publicznego równowartego 80 proc. PKB - ostrzegł. Zaznaczył, że mechanizm ten jest wyłączany z myślą "o naszych dzieciach i ich dzieciach".
Rostowski poinformował, że zmiana dotycząca OFE nie jest ostatnim krokiem. Potrzebna będzie dalsza reforma finansów publicznych.
PO apeluje o szybkie prace w komisjach
Reprezentujący w czasie debaty Platformę Obywatelską posłowie Sławomir Neumann i Mirosław Sekuła apelowali o szybkie prace nad projektem w komisjach sejmowych. Sekuła prosił też, by wnioskodawcy wycofali drugi omawiany w środę projekt - autorstwa posłów PiS - i pracowali w komisji nad zmianami przygotowanymi przez rząd.
Z kolei Neumann podkreślał, że zmiany mają ograniczyć deficyt finansów publicznych. Przypomniał, że za jedną trzecią długu państwa odpowiada wadliwy system zabezpieczenia emerytalnego, a rządowy projekt naprawia ten system i zapewnia, że dług nie będzie narastał. - Od 1999 r. ten system kosztuje 223 mld zł. Ten system wymaga naprawy i na taką naprawę się zdecydowaliśmy - powiedział. Przypomniał, że inne kraje, które wprowadziły podobny do polskiego system, wycofują się z niego, a np. Łotwa do budżetu przekazała nawet zgromadzone już w OFE środki.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24