W mediach społecznościowych pełno jest postów z serii "oczekiwania kontra rzeczywistość" na Bali.
Goście podziwiający zachód słońca w restauracji przy plaży i sterty śmieci na rozklekotanych schodach prowadzących do wodospadu.
Pozowanie w bikini przed wodospadem, a obok długa kolejka turystów czekająca na swoją kolej na śliskich skałach.
Smoothie na świeżym powietrzu z bambusowymi słomkami tuż obok dymiących motocykli, które utknęły na zakorkowanych drogach.
Masowy napływ turystów
Jak Bali, przez dziesięciolecia uznawane za "ostatni raj", znalazło się w tym miejscu? - pyta portal stacji BBC.
Poszukiwacze przygód z Zachodu przybywają na Bali od początku 20. wieku, kiedy to postrzegano je jako egzotyczne zacisze, z hinduistycznymi świątyniami i polami ryżowymi.
Duchowość i szacunek dla natury są tu głęboko zakorzenione: małpy, krowy i ptaki niosą ze sobą święte znaczenie, duże, prastare drzewa uważane są za dom duchów, a popularny wulkan trekkingowy Batur jest podobno chroniony przez boginię.
- Bali było jednym z pierwszych miejsc, gdzie mówiło się o utopii, wielkim pięknie i kulturze - mówi Gisela Williams, pisarka podróżnicza z Berlina, która odwiedza wyspę od lat 90. - To balijska kultura hinduska stworzyła mit tego miejsca - dodaje.
W ciągu ostatniej dekady turystyka na wyspie gwałtownie wzrosła - z 3,8 miliona odwiedzających w 2014 roku do 6,3 miliona w zeszłym roku. Ten rok zapowiada się rekordowo: wyspa jest na dobrej drodze, aby powitać ponad 7 milionów zagranicznych turystów.
Bali słynie dziś bardziej z klubów plażowych i surfingu niż z wyjątkowych tradycji czy idylli. Alkohol jest łatwo dostępny, a skąpa odzież jest bardziej akceptowalna niż w pozostałej części Indonezji. Większość odwiedzających chce również mieszkać się w luksusowych hotelach, willach czy korzystać ze spa.
- Wielu ludzi z Zachodu korzysta z przystępności cenowej luksusowego stylu życia - tłumaczy Williams. - Odkąd media społecznościowe przejęły kontrolę, postrzeganie miejsca stało się bardzo powierzchowne. Po prostu widzisz zdjęcie i przyjeżdżasz - dodaje.
Mieszkająca na Bali Brytyjka Hollie Marie ostrzega w filmie na TikToku, że "samo szukanie Bali na Instagramie da ci zniekształcony obraz samej wyspy".
- Problem z Bali polega na tym, że ludzie przyjeżdżają tu i zatrzymują się tylko w określonych miejscach, bo chcą zobaczyć urocze kawiarnie, odwiedzić instagramowe miejsca. I pomijają fakt, że Bali to bardzo bogata kulturowo wyspa - mówi Marie w wywiadzie dla BBC.
Ci, którzy tam mieszkają lub którzy odkryli coś więcej niż tylko typowe miejsca, mówią, że naturalne piękno Bali jest wciąż żywe i ma się dobrze. Można obserwować delfiny, nurkować czy podziwiać bujny krajobraz spokojniejszej północy.
- Wyspa oferuje o wiele, wiele więcej niż miejsca imprezowe, które turyści chętnie odwiedzają - mówi Canny Claudya, która przeprowadziła się na Bali ze stolicy Indonezji, Dżakarty. - Jeśli myślisz, że Bali jest przepełnione, to po prostu nie trafiłeś w odpowiednie miejsce - tłumaczy.
Mimo to miejscowi twierdzą, że ich wyspa z pewnością zmieniła się pod wpływem turystyki. A kiedy słyszą narzekania turystów, że to nie jest raj, jakiego się spodziewali ripostują, że takie komentarze ociekają ironią.
- Turyści, którzy są rozczarowani większym zatłoczeniem Bali, sami są częścią tłumu - mówi I Made Vikannanda, balijski badacz, który działa na rzecz ochrony przyrody i mieszkańców wyspy. - To tak, jakbyśmy stali w korku i zastanawiali się: "dlaczego tu jest taki korek?". Ale my jedziemy samochodem. To my prowadzimy samochód, to my tworzymy ruch - dodaje.
"Erozja" Bali
Wraz z rozwojem turystyki, hotele, kawiarnie i bary rozprzestrzeniają się z zatłoczonego południa wyspy. Najnowszym kierunkiem dla hipsterów jest Canggu, niegdyś senna wioska rybacka, która stała się magnesem dla surferów z całego świata.
Canggu podąża śladami innych regionów, od Uluwatu po Seminyak. Kiedyś były to ciche zakątki, które przekształciły się, gdy turyści poszukiwali nowych "ukrytych perełek". W wyniku tej migracji wzdłuż wąskich, wiejskich dróg pojawiły się modne kawiarnie, siłownie i przestrzenie coworkingowe.
22-letnia Ni Kadek Sintya wspomina czasy, gdy jeździła skuterem po cichych drogach Canggu, mijając pola ryżowe, gdzie robiła sobie przerwę na lunch. Pięć lat później Canggu jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast na wyspie.
Droga Sintyi do pracy w ośrodku wellness jest usiana willami i kawiarniami, a niecierpliwe trąbienie towarzyszy jej przez całą drogę. - Teraz za każdym razem, gdy przejeżdżam obok miejsca, w którym kiedyś siedziałam, ogarnia mnie smutek. Czuję, że Bali z dnia na dzień ulega erozji - mówi.
Pererenan na północy został ostatnio okrzyknięty bardziej swobodną wersją Canggu. Dalej na północ, w lasach Ubud, kurorty reklamują się jako azyl, gdzie można uciec od zgiełku południa.
- To prawdziwy paradoks - mówi Marie. - Z jednej strony, zachęcanie ludzi do odwiedzania różnych miejsc to zawsze dobry pomysł… Ale myślę, że kryje się w tym również niebezpieczeństwo, ponieważ zachęci to ludzi do budowania wszędzie i o każdej porze - zaznacza.
"Można mieć wrażenie, że jestem w pułapce"
Poza tym, jak dodaje, "ludzie traktują Bali trochę jak plac zabaw". Niegrzeczni turyści często trafiają na pierwsze strony gazet. Zdarzały się poważne wypadki po jeździe na skuterach pod wpływem alkoholu lub bez kasku. Cudzoziemców deportowano za rozbieranie się w miejscach kultu, inni mieli kłopoty z powodu pijackich bójek. Do ostatnich napięć przyczyniają się tysiące Rosjan i Ukraińców, którzy osiedlili się na Bali po ucieczce przed wojną.
- Wielu turystów uważa, że skoro to oni mają pieniądze do wydania na naszej wyspie, my, miejscowi, powinniśmy akceptować wszystko, co robią - mówi Sintya. - Można mieć wrażenie, że jestem w pułapce, bo żyjemy z turystyki. Więc jeśli ją zatrzymamy, z czego będziemy żyć? - pyta.
Władze i aktywiści podejmują działania mające na celu promowanie zrównoważonego rozwoju, od edukacji w zakresie gospodarki odpadami po sprzątanie plaż.
Władze, które są krytykowane za niewystarczające regulacje dotyczące turystyki, starają się oczyścić wyspę. Na początku tego roku Bali zakazało używania plastików jednorazowego użytku i wydało wytyczne dla turystów, aby "zapewnić, że turystyka na Bali pozostanie pełna szacunku, zrównoważona i zgodna z naszymi lokalnymi wartościami".
W popularnych miejscach rozmieszczono policję, aby upewnić się, że turyści przestrzegają zasad. - Rząd Indonezji zrozumiał, że Bali to także bogactwo naturalne, a nie tylko rynek turystyczny, który można eksploatować - mówi w wywiadzie dla BBC Maria Shollenbarger, redaktorka działu podróży w magazynie "How To Spend It" w Financial Times. - Bali to poligon doświadczalny w wielu aspektach nadmiernej turystyki - dodaje..
- Ale niezależnie od tego, dokąd się wybierasz, uważam, że ważne jest, aby ludzie pamiętali, że to na tobie, podróżniku, spoczywa obowiązek odpowiedzialnego angażowania się w dane miejsce - podkreśla.
Autorka/Autor: Tomasz Leżoń
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Nasrul Ma Arif / Shutterstock.com