Świńska grypa sieje spustoszenie na światowych giełdach. Ale są też tacy, którzy dzięki wirusowi mogą sporo zarobić. Mowa o firmach, które produkują i sprzedają specjalne maski noszone, by chronić ich właścicieli przed zarazkami. W Japonii te firmy mają ostatnio rekordowe obroty.
Zwyczaj noszenia masek w sezonie grypowym to na japońskich ulicach nic nowego - ale obawa przed świńską grypą wywołała na maski prawdziwy bum. W niektórych miejscach zaczyna ich brakować. Japońskie apteki zaczęły już nawet sprzedaż masek na ulicach. Niektóre z nich sprzedają ich nawet o 60 proc. więcej niż zwykle.
- Od wczoraj sprzedaż masek dramatycznie wzrasta. Najszybciej sprzedają się maski antywirusowe. Te egzemplarze skończyły się już we wtorek rano - mówi w rozmowie z agencją Reutera Hirotaka Watanabe, menedżer apteki w Tokio.
Grypy nie ma, ale może być
Tokijczycy kupują maski, chociaż świńska grypa nie dotarła jeszcze do Japonii. - Nie zaobserwowaliśmy jeszcze żadnego przypadku zarażenia w Japonii, ale trochę się martwię, że trudno wyśledzić tego wirusa - tłumaczy Michiko Kijosaku, pracownik ze szpitala w Tokio. Według Światowej Organizacji Zdrowia, jeśli w Japonii wirus się pojawi, szybko może dojść do wybuchu epidemii. Władze już teraz wprowadziły na lotniskach specjalne środki bezpieczeństwa.
Ostatnia epidemia, która wstrząsnęła Azją wybuchła w 2003 roku - SARS zabił tam wtedy 299 osób.
Źródło: TVN CNBC Biznes