Na kilka tygodni przed wyborami czystki dotykają spółki Skarbu Państwa. Dotknęły one 95 proc. zarządów. Pora na ostatki - pisze "Puls Biznesu".
W niedzielę pod siedzibą Południowego Koncernu Energetycznego odbyła się pikieta w obronie Jana Kurpa, jego pierwszego prezesa. Według "Pulsu Biznesu" Filip Grzegorczyk, młody wilk z nadania PiS, próbuje go usunąć ze stanowiska. Pikieta przyniosła efekt - Kurp nie został odwołany.
Ale to nie jedyny przypadek usuwania prezesów tuż przed wyborami. W ubiegłym tygodniu poleciał Tadeusz Zakrzewski, szef Naftoportu. Wcześniej, bo pod koniec czerwca, fotel stracił Stanisław Stachowicz, prezes kopalni Bogdanka. Nie zna dnia ani godziny Paweł Olechnowicz, szef gdańskiego Lotosu, który nie uchodzi za entuzjastę fuzji z Orlenem.
Miotła wkroczyła do spółek
— Nasze szacunki wskazują, że w ostatnim czasie dokonano wymiany 95 proc. zarządów i całości rad nadzorczych w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa — mówi Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.
Według Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, to co dzieje się we władzach państwowych spółek, pokazuje jedno: że polityka „kładzie” gospodarkę. — Udział czynnika politycznego jest dla gospodarki wysoce niekorzystny. Widać, że politycy traktują ją jako element systemu łupów. Stąd — mimo tylu rządów — od 18 lat żaden nie dokończył prywatyzacji i nie zamknął problemu — uważa Andrzej Sadowski.
Jego zdaniem, prywatyzacja stała się w Polsce procesem politycznym, który ma zapewniać władzę nad wciąż znaczną częścią gospodarki. — Polskim fenomenem jest to, że pracownicy spółek Skarbu Państwa strajkują na rzecz prywatyzacji. Chcą wyprowadzić politykę z ich firm, bo wiedzą, że to im szkodzi — dodaje Andrzej Sadowski.
Po staremu
Zdaniem Bogdana Wyżnikiewicza, motywem przewodnim działań polityków w tym obszarze jest dążenie do uzyskania przez SP wysokich dywidend. — Dlatego spółkami kierują osoby z nadania politycznego, z którymi dużo łatwiej się dogadać w tej kwestii, niż z tymi, którzy mają np. ambitne programy inwestycyjne. Dywidenda jest łakomym kąskiem dla budżetu, choć nie zawsze ma uzasadnienie. Obsadzanie rad nadzorczych jest także ważnym zasobem w rękach polityków, bo mogą różnym ludziom oferować nieźle płatne zajęcia — dodaje Bohdan Wyżnikiewicz.
Marek Goliszewski nie spodziewa się, aby sytuacja się zmieniła. — Spółki SP powinny być prywatne, ale nie będą: dla polityków oznaczają bowiem dopływ pieniędzy i wpływ na władzę. Skutki mogą być takie, że niebawem znów będziemy dopłacać do spółek, które staną się deficytowe — dodaje prezes BCC.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24