Są takie europejskie analizy tak zwanej adekwatności systemu, które pokazują, że sytuacja w Polsce zaczyna być trudna - powiedziała w programie "#Bez Kitu" doktor Joanna Pandera z Forum Energii. W kontekście wielkiej awarii prądu w Hiszpanii i Portugalii, była pytana o to, w jakiej sytuacji jest polska energetyka.
Kontynentalna Hiszpania i część Portugalii zostały dotknięte w poniedziałek dużą awarią prądu. W Madrycie i Lizbonie nie działały m.in. sygnalizacja świetlna i metro, w obu krajach stanęły też koleje. Były utrudnienia na lotniskach. W Portugalii brak prądu zakłócił funkcjonowanie części szpitali. Awarię naprawiono stosunkowo szybko, bo prąd udało się przywrócić wszędzie następnego dnia, po kilkunastu godzinach. Zdarzenie to wywołało jednak w całej Europie serię pytań o to, czy i jak poszczególne państwa są przygotowane na tzw. blackout. Jak wygląda sytuacja w Polsce?
- Uważam, że nasz system jest pod wielką presją. Są takie europejskie analizy, tak zwanej adekwatności systemu, które pokazują, że sytuacja w Polsce zaczyna być trudna. Ona nie jest trudna w perspektywie roku, dwóch, trzech, bo tu tak naprawdę jakby konstruując systemy wsparcia, robiąc takie drobne naprawy systemu, którą robi operator, można bilansować dostawy. Ale naszym problemem jest to, że my musimy wymienić bardzo dużo elektrowni węglowych i to właśnie wymienić, a nie wyłączyć, bo często się rozmawia tylko o wyłączeniu, a za mało się mówi o tym, co my włączymy - powiedziała w programie "#Bez Kitu" dr Joanna Pandera z Forum Energii.
Ekspertka wskazała, że "tutaj potrzebne są jednostki zarówno odnawialne: wiatr, słońce, ale są też potrzebne jednostki, które będą na wezwanie systemu elastycznie pracowały i bilansowały system".
"Nasza sytuacja jest bardzo zła"
Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka24.com odniósł się do wezwania prezydenta Dudy, który chce zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego i omówienia bezpieczeństwa energetycznego Polski.
- To jest bardzo słuszny ruch i cieszę się, że po blackoucie w Hiszpanii to nastąpiło, ale gdzie był pan prezydent Duda, kiedy w roku 2020 wypadło nam 4 gigawaty z systemu wskutek awarii w elektrowni Bełchatów, Łagisza, Dolna Odra i chyba Kozienice i Jaworzno? - zapytał Wiech. - Gdzie był pan prezydent Duda, kiedy w roku 2021 z systemu wypadła nam cała elektrownia Bełchatów przez awarię w jednej stacji rozdzielczej? Gdzie był pan prezydent Duda, kiedy w roku 2021 w grudniu prawie nie byliśmy w stanie skompletować rezerwy do systemu? - dodał.
Wiech wskazał, że "musieliśmy prosić operatorów innych systemów, żeby przyjść nam z pomocą mocową, bo nam po prostu brakowało elektrowni".
- W ubiegłym roku mieliśmy 600 megawatów mocy w rezerwie ze względu na tragiczną już sytuację systemu elektroenergetycznego. Gdyby we wszystkich tych sytuacjach nastąpiła na przykład jeszcze taka dodatkowa presja w postaci awarii w dużej jednostce wytwórczej, to być może mielibyśmy blackout w Polsce - zauważył.
Ekspert wskazał, że "nasza sytuacja jest bardzo zła, jeżeli chodzi o elektroenergetykę. I ona powinna być tematem numer jeden wszystkich kampanii".
- Ja cieszę się, że ona się pojawia, tylko pojawia się w sposób dezinformujący. Bo na przykład pojawia się w sposób taki, że odrzucimy Zielony Ład albo zawiesimy ETS. Nikt nie mówi o realnych działaniach w energetyce, które trzeba podjąć - ocenił.
Rosja kontra Europa
Dr Joanna Pandera stwierdziła, że "poza Europą jest duże zainteresowanie tym, żeby nam się ta transformacja, modernizacja systemu nie udawała". I wskazała, że jest tak z kilku powodów.
- My rocznie jako Unia Europejska wydajemy 400 miliardów euro na import paliw kopalnych. To jest potężny rynek i po prostu Rosja tylko czeka w tej chwili z tym, żeby móc znowu sprzedawać do Unii Europejskiej węgiel, gaz. I ta presja, i jakby ta niechęć do transformacji energetycznej, do odnawialnych źródeł energii jest zrozumiała, bo ktoś traci - wyjaśniła dr Pandera.
Planeta nie płonie, ale...
Radomir Wit zauważył w rozmowie, że "niektórzy kandydujący i ubiegający się o miejsce w Pałacu Prezydenckim na przykład nie widzą, żeby planeta dzisiaj płynęła". Powiedział tak Karol Nawrocki mówiąc, że jest "zdecydowanym przeciwnikiem Zielonego Ładu".
- Ja nie przepadam za stwierdzeniem, że planeta płonie. W sensie ono jest obrazowe, ono oddaje naturę tego zjawiska, ale może być nieczytelne. Ja wolę mówić to na bardziej takich konkretnych rzeczach, typu globalne ocieplenie sprawi, że będziemy płacić znacznie więcej za żywność, bo ono uderzy w pierwszej kolejności w łańcuchy dostaw żywności. Globalne ocieplenie sprawi, że będziemy zmuszeni stawić czoła wielomilionowym migracjom klimatycznym, które mogą się zacząć w ciągu już najbliższych kilku, kilkunastu lat - powiedział Wiech.
Redaktor naczelny Energetyka24.com zauważył, że tak naprawdę te migracje już trwają i "to będą ogromne masy ludzi, którzy będą chcieli dostać się do Europy".
- Więc mając w pamięci kryzys migracyjny z lat 2015-16, pamiętajmy, że go wywołało napłynięcie do Europy dwóch milionów ludzi. Co będzie, kiedy napłynie 20 milionów? A to są takie skale. Ja też uważam, że za mało mówimy w kontekście transformacji energetycznej i polityki klimatycznej o możliwych korzyściach - wskazał dziennikarz.
Dr Pandera oceniła, że "jeżeli kogoś nie interesuje ochrona środowiska albo nie interesuje jakiś aspekt, to trudno go zmuszać do tego, żeby się zainteresował".
- Oczywiście jak jest politykiem i podejmuje decyzje, to źle, że wypiera, tak jakby nagle przestał się zajmować służbą zdrowia albo transportem w kraju. To bardzo źle i to źle świadczy. Ale też jeżeli kogoś to nie przekonuje, to niech spojrzy na aspekt bezpieczeństwa energetycznego, ale w takim wymiarze zmniejszenia naszej zależności od zewnętrznych dostawców - wskazała.
Ekspertka wskazała, że "dalej wisimy tak naprawdę na imporcie paliw z zewnątrz. Traderzy też bardzo lubią manipulować cenami. Geopolityka wpływa na te ceny, które nagle powodują, że gwałtownie rośnie cena gazu, węgla, ropy. I my nic nie możemy z tym zrobić, bo my tego potrzebujemy paliwa dla naszej gospodarki".
- Jeżeli ten aspekt elektryfikacji, transformacji, zmniejszenia udziału, bo ja nie mówię, że odejścia w ciągu pięciu lat, ale zmniejszenia tej zależności kogoś nie przekonuje, to znaczy, że może nie powinien się zajmować polityką - podsumowała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: CARLOS DE SAA/EPA/PAP