- Bieżąca sytuacja na rynkach finansowych nie nastraja optymizmem i wstrzymywanych jest wiele inwestycji w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Powoduje to dużą nadpłynność sektora usług budowlanych i pomimo drożejących cen materiałów, robocizny, a także kosztów finansowych, ceny podpisywanych kontraktów są niższe niż w 2009 roku. Zdarza się, iż firmy budowlane zawierają kontrakty w tzw. wariancie płynnościowym, aby przetrwać, a niekoniecznie zarabiać - mówi. prezes firmy RDR Budownictwo z Wrocławia Dariusz Religa.
Będą zwolnienia
O złej sytuacji branży budowlanej mówi także Jacek Bielecki z Polskiego Związku Firm Deweloperskich. - Od wielu miesięcy na rynku mieszkaniowym obserwujemy znaczne spowolnienie sprzedaży. Na dodatek jest dużo gotowych mieszkań. Deweloperzy nie rozpoczynają więc nowych budów, a to oznacza, że firmy budowlane nie mają zleceń. Podobna sytuacja dotyczy budownictwa komercyjnego - powiedział.
Jego zdaniem budownictwo trzyma się dzięki zamówieniom publicznym, inwestycjom infrastrukturalnym finansowanym z pieniędzy rządowych, ale np. samorządy zaczynają ograniczać inwestycje.
Zdaniem prezesa zarządu CEE Property Group Pawła Grząbki, firmy budowlane, najczęściej te z sektora budownictwa drogowego, oceniają koniunkturę mniej optymistycznie niż wcześniej. W jego opinii prawdziwe problemy zaczną się za rok, bo kończyć się będzie realizacja kontraktów autostradowych. - Stracić pracę może około 15 tysięcy osób zatrudnionych przy budowie dróg. W obecnej perspektywie unijnej - na lata 2007-13 - szczyt realizacji inwestycji przypadł na lata 2011-2012. Jeśli inwestycje drogowe, które będą finansowane z unijnego budżetu na lata 2013-20 rozpędzą się dopiero w 2015 roku, to wiele firm może nie doczekać ich realizacji - powiedział.
Według GUS zatrudnienie może być ograniczane w największym stopniu w średniej wielkości przedsiębiorstwach budowlanych, gdzie pracuje od 50 do 249 osób.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24