Nad ranem Piotr wszedł do kotłowni i buchnął na niego ogień. Na szczęście jego żony i trójki dzieci nie było w domu. Rzucił się do ucieczki. Ocalały tylko dokumenty. Sąsiedzi rodziny pomogli posprzątać pogorzelisko i organizują akcje pomocowe. Do zdarzenia doszło we wsi Załuki (woj. podlaskie).
O 3.30 w nocy Piotra zbudził hałas. Wszedł do kotłowni i buchnął na niego ogień. Jego trójka dzieci zwykle spała w pokoju nad kuchnią, który spłonął jako pierwszy. Na szczęście dzień wcześniej razem z mamą Edytą wyjechali nocować do dziadków. Piotr został, bo rano musiał iść do pracy. Rzucił się do ucieczki. W pożarze nikt nie ucierpiał.
Co ocalało?
Edyta: - Dokumenty. Ubrania próbujemy ratować, chociaż są poprzypalane. I ten gruz cały to pozostałości po naszym domu.
Straż pożarna oszacowała straty na 200 tysięcy złotych.
Piotr: - 17 lat wspólnego pożycia małżeńskiego. Wszystko, co mieliśmy, w ciągu 30 minut poszło z dymem. Całe życie legło w gruzach.
Pomoc dla pogorzelców
Drewniany dom Piotra i Edyty Koronkiewiczów stoi w miejscowości Załuki w gminie Gródek na Podlasiu. Sąsiedzi pomogli im w sprzątaniu pogorzeliska. Uruchomiono zbiórki. Dom był ubezpieczony, ale rodzina czeka na decyzję ubezpieczyciela. Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną pożaru. Jak mówi pan Piotr, biegły z dziedziny pożarnictwa wstępnie wskazuje na komin.
Do pomocy rodzinie zachęca sołtys Załuków Paweł Koronkiewicz. - Zachęcam do wspólnego wysiłku. Czasami ta złotówka dla nas nic nie znaczy, tutaj może znaczyć bardzo wiele.
9 grudnia w Gródku organizowany jest turniej piłki nożnej, na którym zbierane będą pieniądze na rzecz Koronkiewiczów. Koło gospodyń wiejskich zbiera środki higieniczne niezbędne do sprzątania.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne