Krowy dusiły się tlenkiem węgla, spadały na nie gorące krople z płonącego docieplenia dachu. Strażacy musieli przesuwać martwe zwierzęta, żeby zrobić przejście żywym. Te dramatyczne sceny rozgrywały się w Wierzbowie na Podlasiu. W pożarze obory padło 110 krów. 20 z nich weterynarz musiał uśpić, bo nie dało się już ich uratować.
- W naszych statystykach ten pożar figurować będzie jako bardzo duży. Objął cały budynek o wymiarach 80 na 20 metrów – mówi starszy brygadier Grzegorz Wilczyński, zastępca komendanta miejskiego PSP w Łomży.
Strażacy otrzymali zgłoszenie w poniedziałek (18 stycznia) kilka minut przed pierwszą w nocy. Paliła się obora w Wierzbowie w gminie Śniadowo.
"Myślę, że tliło się tam już od jakiegoś czasu"
- Choć budynek wykonany był z betonowych prefabrykatów, to jednak na dachu leżała płyta warstwowa. Składała się z dwóch metalowych blach, między którymi umieszczono przekładkę, czyli docieplenie wykonane prawdopodobnie ze styropianu. I właśnie to docieplenie się paliło. Myślę, że tliło się tam już od jakiegoś czasu, a przez to, że pożar wybuchł w środku nocy, nikt nie zauważył dymu. Gospodarstwo leży na uboczu – opowiada strażak.
W oborze było 200 krów. - W tego typu pożarach jest zawsze więcej dymu niż ognia, więc większość zwierząt zatruło się tlenkiem węgla. Pozostałe padły przez poparzenia. Gdy docieplenie zajęło się ogniem, na zwierzęta spadały gorące krople – mówi starszy brygadier Wilczyński.
Zginęło 110 zwierząt. 20 spośród nich zostało uśpionych przez weterynarza, który stwierdził, że na da się już ich uratować.
Musieli przesuwać martwe zwierzęta, by zrobić przejście żywym
- Dodatkowym utrudnieniem było to, że mieliśmy początkowo problem z podniesieniem – zasilanej elektrycznie – bramy blokującej wejście do wnętrza do budynku. Przez to zostało nam mniej czasu na ewakuację zwierząt. Poza tym te, które już padły, blokowały przejście żywym. Strażacy musieli więc przesuwać martwe krowy i torować w ten sposób drogę ewakuacji – zaznacza nasz rozmówca.
W akcji brały udział cztery zastępy straży pożarnej z PSP w Łomży i tyle samo zastępów strażaków ochotników z OSP Szczepankowo, Śniadowo, Konarzyce i Miastkowo.
Na razie nie są znane przyczyny pożaru i szacunkowe straty.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Barbachowski / zlomzy.pl