Drzewa rosnąca wzdłuż rzeki Bug w okolicach miejscowości Sobibór (woj. lubelskie) - na odcinku około siedmiu kilometrów - zostały usunięte. Ziemia jest rozryta przez ciężki sprzęt. Dzierżawca terenu, który prowadził tu prace, twierdzi - w rozmowie z lokalnymi mediami - że nie potrzebował żadnych zgód. Tyle, że grunty leżą w obszarze Natura 2000 oraz w otulinie parku krajobrazowego. Sprawą zajmują się organy ścigania.
- Doszło tu do ewidentnej dewastacji przyrody. Widok, jaki miałam przed oczami, był przerażający. Ziemia została przeorana, a drzewa powyrywano z korzeniami. Zasypano też starorzecza - mówi Edyta Gałan z Inicjatywy Lokalnej Między Drzewami.
Pod koniec stycznia, podczas spaceru wzdłuż Bugu, natknęła się w okolicach miejscowości Sobibór na wycinki.
Aktywistka: prace na około siedmiokilometrowym odcinku
- Drzewa leżały - i nadal część z nich leży - w ponad czterometrowych stosach. Część z nich była już wtedy stamtąd wywożona. Prace prowadzono na długim, około siedmiokilometrowym, odcinku wzdłuż rzeki. Objęły pas o szerokości dochodzącej miejscami nawet do 300 metrów - relacjonuje Gałan.
Czytaj też: Drzewa na miejskim targowisku ogołocone z gałęzi. Burmistrz pisze o "klasycznej samowoli urzędniczej"
Razem z innymi członkami Inicjatywy powiadomiła o sprawie m.in. władze gminy i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Teren, na którym prowadzone były wycinki leży bowiem w obszarze Natura 2000 Dolina Środkowego Bugu oraz na terenie Poleskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu i otuliny Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Sprawą zajęły się też organy ścigania.
Prokuratura sprawdza, co stało się nad Bugiem
- Wpłynęło do nas zawiadomienie. Prowadzimy postępowanie sprawdzające. Sprawdzamy, czy jest podstawa do wszczęcia śledztwa - mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Natomiast aspirant sztabowy Kinga Zamojska-Prystupa z Komendy Powiatowej Policji we Włodawie informuje, że postępowanie sprawdzające prowadzone jest w kierunku naruszenia artykułu 127 ustawy o ochronie przyrody oraz artykułu 181 paragraf 2 Kodeksu karnego.
- Naruszenie tego pierwszego zagrożone jest karą aresztu albo grzywny do pięciu tysięcy złotych. Natomiast drugi mówi o zniszczeniach większego rozmiaru w świecie roślinnym i zwierzęcym na obszarach objętych ochroną. To przestępstwo podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności - zaznacza policjantka.
Dzierżawca mówi, że zgód nie potrzebował, ale zwracał się do urzędników
Do sprawy odniósł się - na łamach "Dziennika Wschodniego" - dzierżawca terenu. Twierdzi, że prace prowadzono na gruntach rolnych, które nie były przez lata użytkowane i zarosły samosiejkami. Dzierżawca - jak przekazał dziennikarzom lokalnych mediów - chce w tym miejscu wypasać krowy. I podkreślał, że nie potrzebował na wycinki żadnych zgód ani zgłoszeń, bo w przypadku przywracania gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego, nie jest to wymagane przez ustawę o ochronie przyrody.
Przyznał jednak, że przed wycinką przedstawiał swoje plany gminnym urzędnikom zajmującym się sprawami związanymi ze środowiskiem.
- Zwracaliśmy się też do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z pytaniem, czy w tym miejscu występują siedliska zwierząt. Otrzymaliśmy odpowiedź, że urząd nie posiada takich informacji. Celowo wycinkę przeprowadziliśmy poza okresem lęgowym ptaków. Dopełniliśmy wszelkich starań, żeby wszystko odbyło się zgodnie z prawem - podkreślił w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".
(...) nowelizacja ustawy o ochronie przyrody z dnia 16 grudnia 2016 r. wprowadziła dodatkowe zwolnienia rolników z obowiązku uzyskiwania zezwolenia na usunięcie drzewa/krzewu, jeśli są one usuwane w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego (zgodnie z art. 83f ust. 1 pkt 3b ustawy o ochronie przyrody). Rolnik, który może wykazać, że usuwa drzewa/krzewy w celu przywrócenia gruntów nieużytkowanych do użytkowania rolniczego, nie musi występować o zezwolenie na ich usunięcie.
Wójt: chodzi przecież o tereny chronione
Wójt gminy Włodawa Dariusz Semeniuk komentuje w rozmowie z tvn24.pl, że choć faktycznie artykuł art. 83f ust. 1 pkt 3b ustawy o ochronie przyrody zwalnia z potrzeby uzyskiwania zgód, to na pewno nie jest tak w tym przypadku.
- Owszem dzierżawca był w urzędzie i rozmawiał z urzędnikami, ale nie zmienia to faktu, że chodzi przecież o teren Natury 2000 i Poleskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu. Jasne jest, że ingerencja w przyrodę wymaga wydania opinii przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska oraz Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych. Ten ostatni wysłał nam pismo, w którym wylicza zakazy, które zostały złamane - podkreśla wójt.
Przedstawicielka Lubelskich Parków Krajobrazowych: złamano szereg zakazów
To zakazy zawarte w zarządzeniu wojewody lubelskiego z 2006 roku o Poleskim Obszarze Chronionego Krajobrazu.
Czytaj też: Chcą zwiększyć obszar Puszczy Białowieskiej, w którym można ciąć. Aktywiści i naukowcy protestują
- Byliśmy na miejscu. Z naszych oględzin wynika, że naruszony został zakaz likwidowania zadrzewień śródpolnych, przydrożnych i nadwodnych. Oprócz tego złamano zakaz wykonywania prac ziemnych trwale zniekształcających rzeźbę terenu oraz zakaz dokonywania zmian stosunków wodnych, likwidowania naturalnych zbiorników wodnych, starorzeczy i obszarów wodno-błotnych - wymienia Justyna Jędruch, kierownik Ośrodka Zamiejscowego w Chełmie, który wchodzi w skład Zespołu Lubelskich Parków Krajobrazowych.
Dodaje, że chociaż działki, o których mowa zaznaczone są w ewidencji jako grunty rolne (pastwiska, łąki oraz grunty zadrzewione i zakrzewione na użytkach rolnych), to nie oznacza jednak, że prace można było wykonywać, łamiąc zakazy zapisane w zarządzeniu wojewody.
RDOŚ: zasada przezorności jest bardzo ważna, a inwestor dostał szereg dokumentów
Janusz Holuk, naczelnik Wydziału Spraw Terenowych II w Chełmie (to komórka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie) mówi, że - zgodnie z artykułem 6 prawa ochrony środowiska - każdy kto "podejmuje działalność, której negatywne oddziaływanie na środowisko nie jest jeszcze w pełni rozpoznane, jest obowiązany, kierując się przezornością, podjąć wszelkie możliwe środki zapobiegawcze".
- Zasada przezorności jest bardzo ważna. Teraz organy ściągania będą ustalały, czy prawo zostało złamane - podkreśla Holuk.
Holuk potwierdza, że inwestor przed rozpoczęciem prac wystąpił do RDOŚ z pytaniem o występowanie na gruntach gatunków chronionych na dzień złożenia wniosku.
- Odpisaliśmy, że - na dzień złożenia wniosku - nie mamy informacji odnośnie występowania na terenie, o którym mowa chronionych gatunków zwierząt, roślin i grzybów. Trudno żeby odpowiedź była inna. Wniosek został bowiem złożony 12 października, czyli w okresie, w którym nie ma na przykład lęgu ptaków i nie da się już stwierdzić na gruncie występowania większości roślin - wyjaśnia Holuk.
Podkreśla, że odpowiedź, którą dzierżawca dostał z RDOŚ, nie oznacza że chronione gatunki tu nie występują.
- Inwestor dostał szereg dokumentów sporządzonych dla obszaru Natura 2000. Czyli znacznie szerszego - zajmującego ponad 28 tysięcy hektarów - terenu, w skład którego wchodzą również, wskazane przez niego, działki. W dokumentacji jest mowa między innymi o występowaniu na tym szerszym terenie, chociażby stanowisk derkacza czy też zimorodka. To w obowiązku inwestora jest dochowanie wszelkiej staranności, tak aby prace były prowadzone zgodnie z prawem i nie spowodowały zniszczeń w przyrodzie - podkreśla urzędnik.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Inicjatywa Lokalna Między Drzewami