Trwa dramatyczna walka z ogniem. Strażacy próbują wydrzeć żywiołowi kawałek po kawałku teren bezcennego przyrodniczo Biebrzańskiego Parku Narodowego. W tej walce strażaków z Podlasia wspierają koledzy z różnych części Polski. Wdzięczni mieszkańcy okolicznych miejscowości dostarczają im prowiant i pytają: co jeszcze możemy zrobić.
Wspieraliśmy strażaków walczących z żywiołem w Australii, teraz to nasza perła przyrody potrzebuje pomocy. Od niedzieli w Biebrzańskim Parku Narodowym płoną łąki, trzcinowiska, torfowiska, zarośla. Strażacy, którzy walczą o każdy skrawek tego cennego obszaru znajdują szczątki spalonych zwierząt, gniazd i lęgowisk.
- Jesteśmy przerażeni, bo walka z żywiołem trwa już piąty dzień. Całą noc spędziłam, objeżdżając bagna, próbując monitorować sytuację. Generalnie jest tak, że wszystkie okoliczne wsie położne nad Biebrzą, dzięki niesamowitej ofiarność strażaków są bezpieczne. My oczywiście jesteśmy wszyscy przygotowani do ewakuacji – mówiła na antenie TVN24 Katarzyna Ramotowska, przewodnik po Biebrzy od ponad 20 lat.
Jak twierdzi, siły straży pożarnej skupiają się przede wszystkim na ochronie życia ludzi.
- Niedawno internet obiegło zdjęcie orła, który spłonął żywcem, bo do ostatniej chwili próbował bronić młodych. Nie starcza sil na obronę tego, co płonie w samym środku. Nie starcza sił na bronienie przyrody. Płonie perła przyrodnicza i to na skalę europejską. Perła, która jest porównywana jest do pożaru katedry Notre Dame, z czym się nie zgadzam, bo Notre Dame można odbudować, a torfowisk nie. Bo to kumuluje się z prędkością pół milimetra rocznie i to tylko wtedy, kiedy torf jest żywy, nie jest odwodniony, suchy czy zalany. To oznacza, że szans na odbudowę tych torfowisk w zasadzie nie mamy – dodała.
Przyrodniczo to, co mogło, to uciekło. Co nie mogło – zostało w ogniu. To jest tragedia. Oczywiście natura pewnie sobie jakoś poradzi, bo nie znosi pustki. Widziałam już bociany na pożarzysku, latające błotniaki, wybierające to, co zostało. Tutaj można zobaczyć surrealistyczne obrazy na przykład jak sarna wybiega z dymu i liże łapy.
Wszystkie ręce na pokład
W nocy strażacy dozorowali kilka newralgicznych miejsc. Służba upłynęła im w miarę spokojnie. Nie było silnego wiatru, ogień się mocno nie rozprzestrzeniał.
- Służby kontrolowały pożar w nocy. Zastępca komendanta wojewódzkiego PSP objeżdżał teren, między innymi okolice wsi Wroceń i Grzędy. Ta noc była dla nas dobra, bo wiatr za mocno ognia nie rozdmuchiwał. Jednak dziś od rana nowe zastępy straży znów ruszą do akcji. Przeprawiać się będą przez rzekę promem we Wroceniu. Z drugiej strony bagien, na Grzędach będziemy gasić z przetłaczaniem wody, jak wczoraj. Trzecie zarzewie i działania będą podejmowane w okolicach Brzezin Kapickich – poinformował w czwartek o godz. 7.30 Sławomir Szafrański z Państwowej Straży Pożarnej w Mońkach.
Strażaków z Podlasia wspierają oddziały straży pożarnej z Poznania oraz Warmii i Mazur. Jak dowiedział się reporter TVN24 na miejsce dotarły już też zastępy z Pomorza. W ramach akcji gaśniczej "Heweliusz" do Biebrzańskiego Parku Narodowego skierowano 20 wozów i prawie 70 strażaków.
Łącznie z ogniem walczy dodatkowo 300 strażaków z różnych części Polski.
W jednym "wiaderku" mieszczą nawet kilka tysięcy litrów wody
Pomoc zaoferowały też Lasy Państwowe, które od początku akcji gaśniczej zadysponowały na miejsce łącznie 6 samolotów gaśniczych typu dromader M18B. Każda maszyna za jednym razem może zabrać na pokład 1800 litrów wody.
Dodatkowo z lądowiska w Brynku wysłano nowoczesny śmigłowiec gaśniczy airbus AS350 (eurocopter). "Wiaderko" tego helikoptera mieści 700 litrów wody.
- Tylko w środę samoloty Lasów Państwowych wykonały nad płonącymi obszarami 36 zrzutów wody, a śmigłowiec – 140. Z ziemi działania maszyn LP od poniedziałku koordynują trzy lekkie samochody patrolowo-gaśnicze z nadleśnictw Augustów, Rajgród i Knyszyn. Głównym zadaniem leśnych strażników obsługujących te pojazdy jest koordynacja komunikacji radiowej pomiędzy sztabem PSP dowodzącym akcją gaśniczą, a samolotami. Sąsiadujące z Biebrzańskim PN nadleśnictwa przekazały też uczestnikom akcji gaśniczej około 200 szpadli i tłumic do walki z ogniem – informuje Alina Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych.
Od środy w działania włączyła się też Straż Graniczna, który wysłała na Podlasie dwa śmigłowce Straży Granicznej PZL Kania oraz samolot PZL-104 Wilga.
"Zadaniem pilotów Straży Granicznej jest m.in. monitorowanie z powietrza zasięgu rozprzestrzeniania się pożaru i przekazywania tych informacji do samolotów gaśniczych oraz transportowanie funkcjonariuszy Straży Pożarnej i sprzęt gaśniczego do miejsca gaszenia pożaru" – informuje Straż Graniczna w mediach społecznościowych.
W działania zaangażowana jest również podlaska policja.
"Czegoś takiego jeszcze tu nie widziałam"
- Odkąd tu mieszkam, pierwszy raz coś takiego widzę. Tyle lat tu mieszkamy. Proszę zobaczyć, co tu się dzieje – mówi TVN24 jedna z mieszkanek.
Okoliczni mieszkańcy są poruszeni. Nie kryją łez. Ale w tej trudnej sytuacji nie pozostają bierni. Oferują pomoc i wsparcie wszystkim tym, którzy nad Biebrzą walczą z ogniem. Mężczyźni pomagają w zbiórce żywności i wody. Mieszkanki Kapic zebrały się w tamtejszej remizie i wspólnie ugotowały bigos dla strażaków.
- Dużo mamy pracy, ale warto się poświęcić, żeby pomóc naszych strażakom i mieszkańcom. Staramy się, żeby wszystkim smakowało to, co szykujemy - mówi jedna z pań.
- Mamy telefony od mieszkańców, że dostarczą nam ciepłe posiłki. Odzew ludzi jest naprawdę duży. Nie spodziewaliśmy się tego. Widać naród potrafi się zjednoczyć - mówi Andrzej Zembrzycki z OSP Goniądz, który zajmuje się koordynacją jednej ze zbiórek.
Ciepłe posiłki już są. Ale bardzo przydają się też środki na oparzenia, napoje izotoniczne, kabanosy, batony energetyczne - coś co strażacy mogą schować w kieszeni i zjeść w trakcie akcji. Potrzebują wszystkiego.
Dary zbierane są między innymi w siedzibie OSP Dobrzyniewo Duże. "Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza w Dobrzyniewie Dużym wspólnie z miejscową jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej. organizuję zbiórkę suchego prowiantu, który następnie zostanie przekazany naszym bohaterom walczącym o wspólne dobro. W imieniu wszystkich strażaków bardzo prosimy o państwa wsparcie, które jest w obecnej chwili bardzo potrzebne. Najbardziej potrzebna jest woda w butelkach, chleb, konserwy".
- Mamy telefony od mieszkańców, że dostarczą nam ciepłe posiłki. Odzew ludzi jest naprawdę duży. Nie spodziewaliśmy się tego. Widać naród potrafi się zjednoczyć - mówi Andrzej Zembrzycki z OSP Goniądz, który zajmuje się koordynacją zbiórki.
Ale jest też wiele innych inicjatyw.
Przynoszą jedzenie, przywożą wodę. Dopytują, co jeszcze mogą zrobić. - Kupiłem trochę wody, tyle ile mogłem. Przywiozłem ciepłe posiłki i tyle. Trzeba pomagać – mówi jeden z mieszkańców.
- Strażacy są bardzo zmęczeni. Jak się patrzy na tych ludzi to są bohaterowie, którzy naprawdę na wielkie uznanie - mówi pani Marta, mieszkanka.
"Jak widać na poniższym zdjęciu chętnych do ogromnego wsparcia strażaków zawodowych jak i ochotników, a także wszystkich osób działających przy pożarze nie brakuje" – pisze portal Grajewo998.
Na walkę z ogniem wpłacono prawie dwa miliony złotych
Od kilku dni trwa zbiórka na rzecz walki z pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym. Do tej pory udało się uzbierać ponad 1,7 mln zł. Jak informują władze parku, środki zostaną przekazane na wsparcie działań Ochotniczych Straży Pożarnych.
Minister środowiska poinformował, że rząd przekazał sześć milionów złotych na akcję gaśniczą. Dodał jednak, że koszty całej akcji, ze względu na zaangażowanie sił i środków są dużo większe. Zapewnił jednocześnie, że pieniądze na finansowanie akcji gaśniczej "były, są i będą".
Pilnie potrzebny deszcz
Pożar w największym parku narodowym w Polsce wybuchł w niedzielę. Do tej pory ogień strawił ponad sześć tysięcy hektarów. Akcja gaśnicza nie jest łatwa. Teren jest trudnodostępny. Przeszkadza też silny wiatr, który roznosi zarzewia. Prognozy pogody też nie napawają optymizmem. W najbliższym czasie nie zanosi się na deszcz.
Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są nad Biebrzą co roku, ale trwający obecnie jest największym w historii działalności tego parku. W dużej części ma miejsce na obszarach torfowych i tam ogień może bardzo długo tlić się pod powierzchnią gruntu i wzniecać się wskutek porywów wiatrów. W minionych latach jedynym ratunkiem dla tego typu pożarów były obfite opady deszczu.
Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym, zajmuje powierzchnię ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosia.
Na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego spotyka się zbiorowiska wodne, bagienne, torfowiskowe, szuwary, a także zbiorowiska leśne (olsy, brzeziny, łęgi). Szczególnie cenna jest duża grupa zbiorowisk mechowiskowych, zawierających liczne gatunki rzadkie i reliktowe (brzoza niska[3], wierzba lapońska, gnidosz królewski), zanikające w innych częściach kraju. Szata roślinna odznacza się ogromną różnorodnością, wysokim stopniem naturalności i obecnością wielu rzadkich gatunków, jak storczyki (storczyk krwisty, obuwik pospolity, podkolan biały, kruszczyk rdzawoczerwony, kruszczyk szerokolistny, tajęża jednostronna), rosiczki (rosiczka okrągłolistna, rosiczka długolistna), widłaki (jałowcowaty, goździsty, wroniec). Występuje 49 gatunków ssaków, 271 gatunków ptaków, 36 – ryb, 12 – płazów, 5 – gadów. Bezkręgowce są reprezentowane przez ponad 700 gatunków motyli, 448 gatunków pająków, ponad 500 gatunków chrząszczy, 19 gatunków pijawek oraz 42 gatunki chruścików.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Podlaska policja