Przebite opony, potłuczone szyby i lampy oraz zniszczona karoseria. Pięć samochodów w takim stanie zastali w niedzielę rano członkowie grupy Medycy na Granicy. Auta stały zaparkowane w bazie niedaleko strefy objętej stanem wyjątkowym. Sprawą zajmuje się policja, natomiast grupa informuje, że ostatni dyżur, który miał trwać jeszcze przez 40 godzin, zakończył się przed czasem.
"Dzisiejszej nocy nieznani sprawcy uszkodzili pięć samochodów osobowych, należących do dyżurujących członków naszego zespołu oraz towarzyszących im w tych dniach dokumentalistów" – czytamy na profilu facebokowym Medycy na Granicy.
Auta mają przebite opony, potłuczone szyby i lampy. Zniszczona jest też karoseria. Sprawę bada policja.
Dyżur miał trwać, ale decyzja się zmieniła
Medycy początkowo informowali, że mimo wszystko dyżur trwa.
"Jesteśmy gotowi do podjęcia interwencji u osób, które będą nas potrzebować. Szyby i lusterka wymienimy, to tylko szkody materialne, najważniejsza jest dla nas możliwość niesienia pomocy i chronienia zdrowia i życia" – czytamy na Facebooku.
W niedzielę przed godziną 16 Medycy na Granicy podali jednak, że zawieszają działalność. Poniedziałkowy (15 listopada) dyżur miał być zresztą ich ostatnim, o czym informowali jeszcze w sobotę, czyli dzień przed zniszczeniem aut (16 listopada ich obowiązki przejmie Medyczny Zespół Ratunkowy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej).
"Obecnie trwają czynności policyjne wyjaśniające nocny atak. Nasz zespół dyżurny jest w nie zaangażowany, co uniemożliwia utrzymanie dalszej gotowości do interwencji. Zaraz po incydencie zwróciliśmy się o rekomendacje do ekspertów do spraw bezpieczeństwa. Zdecydowanie zalecili nam, by do czasu wyjaśnienia sprawy zawiesić dalsze działania" - czytamy na profilu facebokowym grupy.
Medycy podkreślają, że czekało ich jeszcze jedynie 40 godzin dyżuru. Dziękują "za wszelkie słowa wsparcia i chęć pomocy".
Policja ustala okoliczności zdarzenia
Rzecznik podlaskiej policji podinspektor Tomasz Krupa potwierdził w niedzielę (14 listopada) po godzinie 14, że dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce przyjął około 7.30 zgłoszenie o uszkodzonych autach.
- Na miejscu nadal trwają czynności, policjanci zbierają materiał dowodowy i ustalają okoliczności zdarzenia. Zostały przyjęte zawiadomienia od pokrzywdzonych, a samochody zostały zabezpieczone do dalszych czynności. Na ten moment szacunkowa wartość zniszczeń nie jest znana – poinformował rzecznik.
O drugiej w nocy wrócili z lasu, o siódmej zobaczyli co się stało
Na prośbę Medyków na Granicy nie ujawniamy, gdzie konkretnie mieści się ich baza, na terenie której doszło do zniszczenia aut.
- O drugiej w nocy wróciliśmy z lasu, a o siódmej, gdy koleżanka pakowała się do samochodu, zobaczyła, co się stało – komentował w niedzielę (14 listopada) przed kamerą TVN24 Grzegorz Choroszkiewicz, jeden z członków grupy Medycy na Granicy.
Przyznał, że "takie obrazki bolą". – Będziemy jednak dalej pomagać. Po to tu jesteśmy. Pomagamy osobom, które są w lesie, ale też okolicznym mieszkańcom. Jeździliśmy do osób, które miały problem w domach i wzywały nas, nie czekając na pomoc systemu – twierdził.
"Działaliśmy zawsze w zgodzie z etyką zawodową, prawem i zasadami bezpieczeństwa. Kończymy nasz projekt w poczuciu dobrze wypełnionego zadania i dziękujemy za Państwa wsparcie na każdym jego etapie. PCPM, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, rozpoczyna swój pierwszy dyżur 16 listopada o 8:00 rano. Do tego czasu nasz telefon jest włączony, jesteśmy dostępni chociaż w takiej formie" - informują na Facebooku.
To były szybkie i rytmiczne uderzenia
Wracając natomiast do wydarzeń z nocy z soboty na niedzielę, Urszula Glensk, która mieszka w tym samym miejscu, co medycy, mówiła przed kamerą TVN24, że w obudziły ją "szybkie, tępe uderzenia". – Byłam przekonana, że to strzały, które padają na granicy. O tym, że zniszczone zostały samochody, dowiedziałam się rano.
Dodała, że bez wątpienia w nocy była tu większa grupa ludzi, bo uderzenia były rytmiczne i szybkie, a całe zdarzenie trwało bardzo krótko.
Pomagali migrantom w pobliżu strefy objętej stanem wyjątkowym
Przypomnijmy, że Medycy na Granicy to nieformalny zespół osób z wykształceniem medycznym, które w czasie wolnym od pracy jeździły karetką w pobliżu strefy objętej stanem wyjątkowym i pomagali migrantom, którzy potrzebowali opieki medycznej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Medycy na Granicy