|

Sześć powodów, przez które edukacja zdrowotna nie mogła się udać

Edukacja zdrowotna namieszała w planach lekcji
Edukacja zdrowotna namieszała w planach lekcji
Źródło: antoniodiaz/Shutterstock
To niekoniecznie światopogląd dominuje wśród przyczyn wypisywania dzieci z nieobowiązkowej edukacji zdrowotnej. - Wystarczy spojrzeć na plan lekcji - mówią nam jedni po drugich rodzice z różnych stron Polski. Co to dokładnie oznacza? I czy poza planami lekcji są inne powody, dla których dzieci i nastolatkowie nie chodzą na te zajęcia? Sprawdzamy.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Ponad połowa Polaków popiera wprowadzenie do szkół edukacji zdrowotnej. Im starsi, tym bardziej popierają.
  • A jednak sama ministra Barbara Nowacka przyznała w Polskim Radiu, że "na edukacji zdrowotnej frekwencja poniżej 50 procent była do przewidzenia".
  • W niektórych samorządach jest znacznie niższa, np. w tarnowskich podstawówkach to zaledwie 10 proc. uczniów, w Krakowie i Zielonej Górze - ok. 33 proc., w Gdańsku - 36 proc., w Poznaniu - 38 proc., a w Bydgoszczy i Zabrzu - nieco ponad 40 proc.
  • Są całe klasy, a nawet szkoły, gdzie rodzice wypisali z zajęć wszystkie dzieci. Ale choć przedmiot od samego początku był ofiarą postępującej politycznej polaryzacji, o jego niewielkiej popularności w praktyce mogły przesądzić względy organizacyjne.

"Wiedza o zdrowiu i seksie tylko dla chętnych? Już możemy zgadywać, jak to się skończy" - to tytuł tekstu, który opublikowaliśmy 20 stycznia 2025 roku. To nie było wróżenie z fusów. I nasza prognoza właśnie się potwierdza.

Czytaj także: