- Od około dwóch miesięcy, mnie i wielu osobom stąd, trudno jest myśleć o czymś innym niż o ludziach w lesie - mówiła podczas manifestacji jedna z mieszkanek Hajnówki. W sobotę rozpoczął się tam kolejny protest "Matki na granicę". Na spotkanie przyjechały też osoby z innych miast Polski.
"Bezpieczna granica to taka, na której nikt nie ginie", "Moją ojczyzną jest człowieczeństwo", "Miejsce dzieci nie jest w lesie" . Z takimi hasłami rozpoczął się po godzinie 14 w sobotę protest "Matki na granicę". Naprzeciwko Urzędu Miasta Hajnówka przy ulicy Aleksego Zina spotkały się między innymi osoby z Krakowa, Trójmiasta, Białegostoku, Warszawy i Wrocławia. Chcą w ten sposób wyrazić swoje wsparcie i solidarność z lokalną społecznością i medykami, którzy każdego dnia ratują życie migrantom.
Spotkanie rozpoczęło się od przemówienia mieszkańców Hajnówki.
- Od około dwóch miesięcy, mnie i wielu osobom stąd, trudno jest myśleć o czymś innym niż o ludziach w lesie. Tak trudno, że niektórzy nawet nie wymieniają tych słów "uchodźca", "imigrant", tylko pytają, a pani spotkała kogoś tam w lesie? Tak, spotkałam wiele razy. Spotkałam, bo poszłam szukać. Poszłam szukać, bo musiałam pomóc - mówiła pani Ewa.
Dodała, że ona, jej znajomi i sąsiedzi starają się pomóc organizując zbiórki, prowadząc magazyn i odwiedzając szpitale. Jak mówi, Puszcza Białowieska, którą zna od kilkudziesięciu lat nie jest już "miejscem spokoju i ciszy".
- To jest już dla mnie miejsce cierpienia. Nie jestem w stanie spokojnie iść, zachwycać się nią (Puszczą Białowieską -red.), oddychać. Cały czas myślę o tym, czy może kogoś zobaczę. Spotkam kogoś, kto walczy o swoje życie i kogoś kto bardzo potrzebuje pomocy - mówiła.
Dodała też, że to, co tam się dzieje "dotykało często granic człowieczeństwa".
Głos zabrała też pani Katarzyna, która również stara się nieść pomoc migrantom.
- Las, pomoc, życie. Te słowa nabrały dla nas też nowego, często przerażającego wymiaru, bo las stał się miejscem, w którym się umiera. Pomoc, mimo tego, że nie trwa u nas wojna, zaczęła polegać na tym, że podanie komuś wody albo ciepłych ubrań ocala tę osobę przed utratą zdrowia lub nawet przed śmiercią. Okazało się też, że życie jest przez niektórych postrzegane w kategoriach przywileju gwarantowanego paszportem odpowiedniego kraju. Na szczęście zweryfikowało się też słowo przyjaźń i okazłąo się, że jest wielu pięknych ludzi, którzy dodają sobie nawzajem sił - mówiła.
"Wspólnie udowodnimy, że Polki i Polacy są przyzwoici"
Swój udział w proteście w Hajnówce zapowiedziała również między innymi Martyna Wojciechowska.
"Bezprecedensowy kryzys humanitarny na polsko-białoruskiej granicy wymaga dziś zdecydowanego zaangażowania. Aby ratować zdrowie i życie osób, w tym małych dzieci, które przetrzymywane w lasach na przygranicznych terenach, marzną, głodują, cierpią, nie wystarczy działanie społeczników, wolontariuszy, medyków i mieszkańców lokalnych społeczności. Aby pomóc migrantom i uchodźcom, potrzebujemy stanowczego wsparcia oraz solidarności ze strony polskich samorządów, instytucji kultury, przedsiębiorców, jak największej rzeszy społeczeństwa. Wspólnie udowodnimy, że Polki i Polacy są przyzwoici" - piszą organizatorzy akcji.
Podobny protest odbywa się w sobotę również w Warszawie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24