W Łomży wraz z 1 stycznia przestanie obowiązywać umowa z dotychczasowym dostawcą prądu. Nie ma żadnej chętnej firmy na sprzedaż energii miastu. Chociaż przedstawiciele urzędu miasta zapewniają, że nie grozi przerwa w dostawie energii, sięgnięcie po rezerwy odbije się na budżecie Łomży.
Żadna firma nie chce sprzedawać prądu miejskiemu samorządowi Łomży. W podobnej sytuacji są również Suwałki. Już za kilka dni - 1 stycznia - przestanie obowiązywać umowa z poprzednim dostawcą. Co prawda był zorganizowany przetarg, ale nikt nie zgłosił się ze swoją ofertą. Negocjacje z wolnej ręki również nie przyniosły pożądanego efektu. W związku z tym od początku nowego roku miasto będzie musiało uruchomić rezerwy. Magistrat uspokaja, że mieszkańcy na tym nie ucierpią.
- Zakup tej energii nie dotyczy podmiotów prywatnych i firm niebędących własnością miasta. Ta energia, którą my zakupujemy, dotyczy szkół, domów pomocy, teatrów i wszystkich jednostek podległych miastu, a także oświetlenia ulicznego i sygnalizacji świetlnej - zapewnia Przemysław Chełstowski, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.
- Prawo mówi, że nie możemy zostać w ogóle bez energii. Mając już podpisane umowy dystrybucyjne, jesteśmy chronieni na zasadzie sprzedaży rezerwowej. 1 stycznia będzie dniem, kiedy przystąpimy do umowy w związku ze sprzedażą rezerwową. Będziemy też podpisywać umowy na każdy punkt. Będzie dużo pracy, dużo zmian, ale nie ma takiej możliwości, że zostaniemy bez energii - dodaje.
Brak dostawcy odbije się na budżecie
Przez konieczność sięgnięcia po rezerwy prąd będzie droższy. Podrożeje o co najmniej 80 procent. Będzie to ogromne wyzwanie dla budżetu Łomży.
- W grudniu ceny kształtują się w granicach 420-435 zł. Na dzień dzisiejszy sprzedaż rezerwowa dotyczy jednej ceny, która wynika z ustawy i jest to 785 zł - podkreśla Chełstowski.
Magistrat zapewnia, że będzie szukał dostawcy energii aż do skutku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24