Towarzysz francuskiego szpiega pisał w pamiętniku z podróży po XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, że u stoku góry, pomiędzy drzewami, stoi "bardzo piękny zamek". Źródła mówią też, że w późniejszym okresie obiekt był wykorzystywany jako dwór myśliwski. Chodzi o tajemniczy zamek, który stał niegdyś w malowniczej scenerii na wzniesieniu w miejscowości Kluczkowice w województwie lubelskim. Teraz po założeniu pałacowym pozostało bardzo niewiele. Specjaliści mówią, że należałoby przeprowadzić tu badania archeologiczne.
"Przy południowej stronie drogi z Opola Lubelskiego do Józefowa znajduje się mało znany, choć nadal zagadkowy zabytek archeologiczny. Jest nim zamek w Kluczkowicach" – czytamy na profilu facebookowym Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Jak wynika z informacji zawartych w artykule Huberta Mącika, Miejskiego Konserwator Zabytków w Lublinie, (opublikowano go w 2019 roku na łamach "Rocznika Lubelskiego" - przyp. red.), obiekt, o którym mowa, został najprawdopodobniej wzniesiony przed połową XVI wieku przez Mikołaja Wrzelowskiego, a następnie - w latach 60-70. XVI wieku rozbudowany dla Stanisława Słupeckiego lub w latach 30. XVII wieku - dla Krzysztofa Słupeckiego.
Zachowały się inwetarze z 1688 i 1690 roku
- Mikołaj Wrzelowski był średnim szlachcicem, do którego należało kilka wsi w tamtej okolicy. Jego córka Zofia wyszła za mąż za Stanisława Słupeckiego, kasztelana lubelskiego w latach 1568–1575, który był właścicielem sąsiedniego Opola, obecnie Opola Lubelskiego. Krzysztof Słupecki był zaś wnukiem Stanisława Słupeckiego – wyjaśnia Hubert Mącik w rozmowie z tvn24.pl.
Mówi nam, że, choć dzieje zamku i jego przebudów są dziś bardzo trudne do odtworzenia, to zachowały się przynajmniej inwentarze z 1688 i 1690 roku, z których wynika, iż założenie pałacowe, konsekwentnie określane w obu dokumentach jako "zamek", składało się z zamku otoczonego murem obronnym oraz gumna na przedzamczu.
- Obiekty pełniące funkcje gospodarcze rozmieszczone były zarówno wewnątrz zamku, gdzie znajdowały się owczarnia, chlewy, kuchnia i sernik, jak i na zewnątrz. Czyli na gumnie, gdzie stały "stodoła o sześciorgu wrotach" i obora – zaznacza.
Towarzysz francuskiego szpiega napisał, że zamek był piękny
O zamku w Kluczkowicach pisał też w 1672 roku Ulryk Werdum, który był współuczestnikiem podróży po Rzeczypospolitej francuskiego szpiega, księdza Jeana de Courthonne, który organizował w Polsce opozycję magnacką przeciw królowi Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu, stawiając sobie za cel wprowadzenie na tron kandydata z Francji.
- Po tej wyprawie pozostały pamiętniki Werduma z lat 1670-1672, w którym czytamy o tym miejscu takie zdania: "Wypływa tu strumyk z jeziora, przy którem u stoku góry stoi bardzo piękny zamek pomiędzy drzewami. Z zamku tego piękny widok na długą krzaczastą dolinę i jezioro" – cytuje nasz rozmówca.
Nie ma go na mapie z 1786 i 1801 roku
Dodaje, że w późniejszym czasie po 1752 roku, gdy Kluczkowice były własnością Tarłów i Lubomirskich, zamek był wykorzystywany jako dwór myśliwski.
- Przypuszcza się, że obiekt przestał funkcjonować w okresie między sporządzeniem wspomnianych dwóch inwentarzy, czyli po roku 1690, a przed 1786 rokiem, kiedy to powstała mapa Karola de Perthćesa, nadwornego geografa króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na tej mapie zamku już nie ma. Stąd należy wnioskować, że jeszcze przed końcem XVIII wieku zamek nie był już użytkowany lub uległ zniszczeniu. O ile jednak mapa z 1786 roku jest mało dokładna, to bardziej wiarygodnym źródłem jest, wykonana po trzecim rozbiorze Polski na potrzeby wojsk austriackich, mapa z 1801 roku, na której zamku również nie ma. Prawdopodobnie został opuszczony, bo Lubomirscy mieli niedaleko, w Opolu, dużą rezydencję, więc tej w Kluczkowicach już nie potrzebowali – tłumaczy Mącik.
Dziś po zamku zostało niewiele.
– W terenie widać jedynie fundamenty bramy wjazdowej, niewielkie fragmenty muru obwodowego i dół po budynku pałacowym – mówi konserwator.
Potrzebne są badania archeologiczne
Dodaje, że z całą pewnością należałoby przeprowadzić tu badania archeologiczne.
- To miejsce skrywa wiele tajemnic. Być może udałoby się znaleźć jakieś monety, fragmenty ceramiki czy też fragmenty jakichś budowli drewnianych. Te ostatnie można byłoby poddać badaniom dendrochronologicznym, które określiłyby nie tylko, w którym w roku dane drzewo zostało ścięte, ale też w jakiej porze roku to nastąpiło. Sporo powiedziałyby nam nawet nieinwazyjne badania z użyciem fotoradaru – zaznacza nasz rozmówca.
Czytaj też: Postawił zamek, obok buduje smoka
Dodaje, że mieszkańcy Kluczkowic i Wrzelowca twierdzą, iż w drugiej połowie XIX i początkach XX wieku z murów opuszczonego zamku wznoszono w obu tych miejscowościach budynki gospodarcze.
- Z zamkowych murów miało też być zbudowane ogrodzenie cmentarza parafialnego we Wrzelowcu – mówi Hubert Mącik.
Nielegalnie szukają tu precjozów
W 2015 roku teren, na którym stał zamek, został jako zabytek archeologiczny wpisany do rejestru zabytków. Jak czytamy na profilu facebookowym LWKZ, wzgórze jest systematycznie penetrowane przez poszukiwaczy z wykrywaczami metali.
"Na powierzchni wzgórza zamkowego stale odnajdujemy wiele wykopów wykonanych przez rabusiów, skupionych wyłącznie na pozyskiwaniu cennych precjozów. Mamy nadzieję, że niniejszy post o zamku w Kluczkowicach przyczyni się do większej wrażliwości społecznej i dzięki temu (poprzez częstsze monitorowanie stanowiska) zapewni lepszą ochronę tego cennego zabytku archeologicznego przed opisanymi wyżej skutkami wandalizmu" – czytamy we wpisie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Hubert Mącik