W miejscowości Dąbrowa (Lubelskie) pijany 32-latek wjechał autem do rowu. Razem z dwoma kolegami nie dał rady wciągnąć go na jezdnię, więc zatrzymał przejeżdżający samochód i poprosił siedzących w nim "chłopaków" o pomoc. Ci nie odmówili pomocy, ale okazało się że to policjanci.
W sobotę (10 września) przed północą w miejscowości Dąbrowa w powiecie łęczyńskim fiat seicento wpadł do rowu. Samochodem jechało trzech mężczyzn, którzy sami nie dali rady wydostać go na jezdnię. Postanowili zatrzymać przejeżdżające auto i poprosić o pomoc. Na ich nieszczęście, był to nieoznakowany radiowóz, którym jechali policjanci.
Policjanci usłyszeli: chłopaki, pomożecie?
"Kiedy funkcjonariusze zatrzymali się, usłyszeli: chłopaki, pomożecie? Oczywiście nie odmówili pomocy" – informuje w komunikacie starsza aspirant Magdalena Krasna z Komendy Powiatowej Policji w Łęcznej.
Czytaj też: Odebrał dziewczynę z dworca. Uciekał przed policją, był pijany, ma dożywotni zakaz prowadzenia
Okazało się, że "chłopaki" to policjanci z łęczyńskiej komendy.
Kierowca miał ponad 2,3 promila alkoholu w organizmie
"Kryminalni od razu zauważyli, że mężczyźni są pijani. Podczas prowadzonych czynności okazało się, że kierujący to 32-letni mieszkaniec gminy Ostrów Lubelski. Miał ponad 2,3 promila alkoholu w organizmie. Ponadto nie posiada uprawnień do kierowania pojazdami" – podkreśla st. asp. Krasna.
Auto zostało odholowane na parking, natomiast kierowca zatrzymany i przewieziony do policyjnej celi.
"Usłyszy zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Nie uniknie również odpowiedzialności za kierowanie bez uprawnień" – zaznacza policjantka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska Policja