Wersja przedstawiana przez rodzinę była taka: matka czteroletniej dziewczynki czyściła strzelbę gładkolufową, broń nagle wystrzeliła. Odłamki śrutu raniły dziecko i pracującego w gospodarstwie mężczyznę. - Dziś już wiemy, że prawda była zupełnie inna. Aresztowany został ojciec dziewczynki - informuje rzeczniczka lubelskiej prokuratury.
O dramacie, do którego doszło w miejscowości Brzeziny (woj. lubelskie) informowaliśmy na tvn24.pl na początku czerwca. Pierwsze ustalenia - bazujące w znacznej mierze na wersji przedstawionych przez uczestników zdarzenia były takie, że 27-letnia matka czyściła w budynku gospodarczym broń: strzelbę gładkolufową, na którą od dwóch lat miała pozwolenie.
Odłamki rozszczepionego pocisku w 14 miejscach raniły czteroletnią dziewczynkę (jeden z odłamków wbił się w okolicach serca) oraz mężczyznę pracującego w tym gospodarstwie. W momencie zdarzenia w domu miało nie być 27-letniego ojca. Dziennikarze portalu lublin112 dowiedzieli się jako pierwsi, że ta wersja nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością.
Przełom w sprawie
- Ustaliliśmy, że kobieta nie miała w rękach broni. Miał ją za to ojciec dziecka - informuje Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Mężczyzna usłyszał już zarzuty spowodowania obrażeń ciała u dwóch osób oraz utrudniania śledztwa poprzez składanie fałszywych zeznań oraz namawianie do tego innych osób.
- Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się do stawianych mu zarzutów. Złożył wyjaśnienia, których treść musi być teraz poddana weryfikacji - dodaje prokurator Kępka.
27-latek został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Wersja, która się nie "kleiła"
Prokuratura na tym etapie nie wyklucza, że odpowiedzialność karna może spotkać też inne osoby, które przedstawiały nieprawdziwą wersję zdarzeń.
- W takich sytuacjach, kiedy do zdarzenia dochodzi w rodzinie skupiamy się przede wszystkim na dowodach nieosobowych. Wiemy bowiem, że często przedstawiana nam narracja jest skonstruowana tak, żeby chronić członków rodziny przed odpowiedzialnością karną - mówi prokurator Agnieszka Kępka.
Podkreśla, że matka czterolatki miała zezwolenie na broń.
- Badamy, jakie zezwolenia miał w momencie zdarzenia podejrzany i sprawdzamy, dlaczego organy ścigania były wprowadzane w błąd - mówi Kępka.
Dodaje, że śledczy szybko zorientowali się, że materiał dowodowy "nie pasuje” do wersji przedstawianych przez rodzinę.
Stan dziecka się poprawia
Czteroletnia dziewczynka jest ciągle w szpitalu. Na szczęście, jej stan się poprawił. Początkowo trafiła ona do szpitala w Rykach. Stamtąd została śmigłowcem przetransportowana do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Jej życie jest zagrożone.
- W ostatnim czasie jej stan poprawił się na tyle, że nie musi ona już przebywać na oddziale intensywnej opieki medycznej - mówi prokurator Agnieszka Kępka.
Źródło: TVN24 Łódź/lublin112.pl
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay, Public Domain