W Białymstoku (woj. podlaskie) pijany 36-latek uderzył autem w latarnię. Wiózł pięcioletnią córkę. Dziecko z samochodu wyciągnął policjant, który był po służbie. Ojciec dziewczynki wydmuchał ponad dwa promile. Odpowie za kierowanie w stanie nietrzeźwości i narażenia dziecka na niebezpieczeństwo.
Jak przekazał podinspektor Tomasz Krupa z podlaskiej policji, do tego niebezpiecznie wyglądającego zdarzenia doszło na białostockim osiedlu TBS. Kierowca renault stracił panowanie nad autem i uderzył w latarnię. Świadkiem sytuacji był policjant z Oddziału Prewencji Policji w Białymstoku, który był po służbie.
- Siedział nieopodal w samochodzie i od razu zareagował, kiedy usłyszał ogromny huk. Wybiegł z auta, aby udzielić pomocy poszkodowanym. Kierowca o własnych siłach wysiadł z pojazdu i twierdził, że nie potrzebuje pomocy medycznej. Dodał, że w aucie jest jeszcze dziecko. Policjant wypiął płaczącą pięciolatkę z fotelika i zaprowadził w bezpieczne miejsce. O zdarzeniu poinformował białostockiego dyżurnego, który wezwał służby - przekazał Krupa.
Wydmuchał ponad dwa promile, usłyszał zarzuty
W trakcie rozmowy z kierowcą wyczuł od niego alkohol. Badanie alkomatem wykazało, że mężczyzna ma ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
Policjanci zatrzymali 36-latkowi prawo jazdy. Jak przekazała policja, usłyszał zarzuty kierowania w stanie nietrzeźwości i narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. Grozi mu kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Przed sądem będzie odpowiadał również za spowodowanie kolizji.
W zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja Podlaska