"Pomimo że na terenie przy granicy z Białorusią w Podlaskiem wprowadzona została strefa buforowa, wszystkie szlaki turystyczne są otwarte. Tylko pakować się i przyjeżdżać" - tak mieszkańcy Białowieży zapraszają do siebie na wakacje. Przyznają jednak, że rezerwacji jest mało. Stąd też blisko 60 przedsiębiorców z regionu wystosowało do wojewody podlaskiego list z prośbą o pomoc.
Od dziś w województwie podlaskim, na około 60-kilometrowym odcinku granicy z Białorusią, obowiązuje strefa buforowa. Wprowadzony rozporządzeniem MSWiA zakaz przebywania dotyczy (na odcinku około 40 km) pasa o szerokości 200 metrów, a na odcisku około 16 km - pasa o szerokości około dwóch kilometrów.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom - po przeprowadzeniu przez władze konsultacji z przedstawicielami lokalnych społeczności i przyrodnikami - w obrębie strefy nie ma miejscowości ani szlaków turystycznych.
Ma trzy rezerwacje do końca sezonu
Jak jednak powiedział przed kamerą TVN24 Eugeniusz Ostapczuk, właściciel pensjonatu Bojarski Gościniec w Narewce, "gen strachu" został już jednak zasiany, a turyści odwołują rezerwacje.
Mówiła też o tym mieszkanka Białowieży – pani Róża – która stwierdziła, że ma na razie tylko trzy rezerwacje do końca sezonu.
- A jestem otwarta od maja do 12 września – rozkładała ręce, twierdząc, że wszystko idzie w dół już od czasów pandemii.
📍 Obszar strefy objętej ograniczeniami przebywania w ciągu najbliższych 90 dni.
— MSWiA 🇵🇱 (@MSWiA_GOV_PL) June 13, 2024
✅ Sprawdź szczegóły na stronie #MSWiA oraz w pozostałych naszych komunikatach. pic.twitter.com/nJRB77b9fr
Uspokajają jednak, że jest bezpiecznie
Jednocześnie stwierdziła, że czuje się w Białowieży bezpieczniej niż we Wrocławiu, z którego pochodzi.
- Mogę wyjść w nocy. Mogę rowem pojechać, gdzie chcę. Nie boję się też w lesie – stwierdziła.
Uspokajała też inna mieszkanka Białowieży.
- Nie ma sensu się bać. Mapa jest dostępna. Wszystkie szlaki turystyczne nadleśnictwa Białowieża są otwarte. Tylko pakować się i przyjeżdżać – powiedziała przed naszą kamerą.
Przedsiębiorcy apelują o pomoc
Blisko 60 przedsiębiorców z regionu wystosowało list do wojewody podlaskiego Jacka Brzozowskiego z prośbą o "jak najszybsze podjęcie działań i wprowadzenie środków pomocowych" dla "hoteli, pensjonatów, kwater agroturystycznych, biur podróży, restauracji oraz innych obiektów gastronomicznych, drobnych przedsiębiorstw lokalnych (piekarnia, browar) oraz osób wykonujących indywidualną działalność gospodarczą (przewodnicy turystyczni, wytwórcy pamiątek regionalnych, wypożyczalnie sprzętu sportowego i rekreacyjnego, etc.) działających na terenie Puszczy Białowieskiej i powiatu hajnowskiego".
Oczekują też rozwiązań rekompensacyjnych dla licznych właścicieli agroturystyk z terenu puszczy, którzy z racji specyfiki swojej działalności nie wpisują się w rejestry przedsiębiorców takie jak CEIDG czy KRS.
Chcą m.in. zwolnień z podatków lokalnych, odroczenia składek ZUS
Przedsiębiorcy wskazali, że w czerwcu, z powodu ogłoszenia zamiaru wprowadzenia strefy buforowej przy granicy i - jak podali - "szumu medialnego", jaki się z tym wiązał, "nastąpiło masowe odwoływanie przez turystów przyjazdów na teren Puszczy Białowieskiej. Ich zdaniem, perspektywy wyrażone liczbą dokonywanych rezerwacji na lipiec, sierpień i wrzesień są "aktualnie na poziomie 20 proc. rezerwacji", co - ich zdaniem - oznacza pięciokrotny spadek w porównaniu do rezerwacji dokonywanych zazwyczaj w lecie.
Przedsiębiorcy domagają się zwolnień na czas obowiązywania strefy: z podatków lokalnych na rzecz samorządów, przejścia tych opłat lub zrekompensowania ich samorządom przez Skarb Państwa, zawieszenia lub zwolnienia albo odroczenia składek ZUS za pracowników na czas strefy. Proponują także m.in. wprowadzenie systemu dopłat do pensji dla pracowników, wzorem rozwiązań z pandemii COVID-19. Postulują też, aby organy państwowe zorganizowały na dużą skalę ogólnopolską kampanię reklamową mającą na celu przywrócenie pozytywnej marki regionu Puszczy Białowieskiej jako miejsca bezpiecznego i atrakcyjnego turystycznie.
Trwa presja migracyjna
Jednocześnie na granicy nie ustaje presja migracyjna, choć, jak przekonuje major Katarzyna Zdanowicz, rzecznik Komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, jest ona nieco mniejsza.
- Ostatniej doby mieliśmy 150 prób nielegalnego przekroczenia granicy. W maju tych prób było średnio na dobę około 220 – stwierdziła przed kamerą TVN24.
Dodała, że niemal każdego dnia zatrzymywane są osoby organizujące nielegalne przekraczanie granicy.
- Od początku roku zatrzymano przy granicy polsko-białoruskiej 196 osób zaangażowanych w ten nielegalny proceder. Są różne narodowości, to obywatele m.in. Ukrainy, Gruzji, Białorusi, Polski, Łotwy – stwierdziła.
Natomiast podkomisarz Marta Rodzik z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku powiedziała, że od początku roku policjanci zatrzymali 103 kurierów przewożących osoby nielegalnie przekraczające granicę.
Dodała też, że mundurowi każdego dnia interweniują w związku z siłowymi próbami przekroczenia granicy.
- Bardzo często policjanci i żołnierze podczas takich interwencji są obrzucani kamieniami i konarami drzew – mówiła.
Zmarł ranny żołnierz. Zawyły syreny w całej Polsce
W środę (12 czerwca) odbył się pogrzeb śp. Mateusza Sitka, żołnierza, który 28 maja został raniony nożem 28 maja przez jednego z mężczyzn, którzy na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych próbowali sforsować stalową zaporę.
- Poległ na służbie Rzeczypospolitej, oddał za nas, za Ojczyznę życie - w taki sposób w mediach społecznościowych prezydent Andrzej Duda odniósł się do ostatniego pożegnania żołnierza, który zmarł po ugodzeniu nożem na polsko-białoruskiej granicy. Prezydent był obecny na uroczystości pogrzebowej. O godzinie 12 - jako wyraz hołdu dla zmarłego - zawyły syreny Policji, Straży Pożarnej i Straży Granicznej.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy
Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.
Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcia do odpowiedzialności winnych przemocy.
"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24