Medycyna oblegana. Są pierwsze listy rankingowe

shutterstock_2361155375
Leszczyna: wystosuję pismo do wszystkich rektorów uczelni medycznych, aby uwzględnić zagadnienia o endometriozie
Źródło: TVN24
Część uczelni kształcących na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym ogłosiło już pierwsze listy rankingowe dla kandydatów. Na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu o jedno miejsce ubiegają się 32 osoby (kierunek lekarsko-dentystyczny). Planowany przez resort zdrowia limit przyjęć w nadchodzącym roku akademickim to 10249 osób na kierunku lekarskim i 1441 na lekarsko-dentystycznym i jest wyższy niż rok temu. Samorząd lekarski patrzy na to sceptycznie.
Kluczowe fakty:
  • Trwa rekrutacja na uczelniach kształcących przyszłych lekarzy i dentystów.
  • To tradycyjnie najbardziej oblegane kierunki na polskich uczelniach. O jedno miejsce stara się nawet około 30 osób.
  • Pierwsze uczelnie ogłosiły już listy rankingowe po zakończeniu pierwszego etapu rekrutacji.
  • Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl

Zgodnie z projektem rozporządzenia ministra zdrowia (obecnie w konsulatach społecznych) kształcenie przyszłych lekarzy i dentystów rozpoczną w nadchodzącym roku akademickim 33 uczelnie.

Większa konkurencja wśród przyszłych dentystów

W uczelniach w całym kraju rekrutacja jeszcze trwa, w niektórych zakończenie jej pierwszego etapu jest planowane nawet pod koniec lipca. Niektóre szkoły wyższe ogłosiły już jednak pierwsze listy rankingowe.

Na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu najpopularniejszym kierunkiem jest lekarsko-dentystyczny (32 osoby na jedno miejsce); na kierunku lekarskim o jeden indeks ubiega się 13 osób. Dużym zainteresowaniem cieszy się też oferta studiów lekarskich w wałbrzyskiej filii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, gdzie o jedno miejsce stara się 37 osób. W stolicy Dolnego Śląska przyszłych lekarzy będzie też kształciła Politechnika Wrocławska.  O jeden indeks ubiega się tam 20 osób i jest to najbardziej oblegany kierunek na tej uczelni.

Internetową rekrutację zamknął już Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Jak podaje uczelnia, 22 osoby na jedno miejsce zarejestrowało się na kierunek lekarsko-dentystyczny, a 18 osób na jedno miejsce - na kierunek lekarski. Uczelnia kształci na 16 kierunkach i przygotowała dla nich 1,4 tysiąca miejsc. Chętnych do podjęcia nauki było niemal 9 tysięcy osób.

Pierwsze listy rankingowe opublikował też między innymi Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Blisko 16 osób chętnych było na jedno miejsce na kierunku lekarskim, w systemie rekrutacyjnym 28 osób zarejestrowało się natomiast na miejsce na kierunku lekarsko-dentystycznym.

Więcej miejsc, a mniej uczelni

Na liście uczelni, które rozpoczną kształcenie nie znalazły się te, które nie uzyskały pozytywnej decyzji Polskiej Komisji Akredytacyjnej:

  • Poznańska Akademia Medyczna Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I,
  • Uniwersytet w Siedlcach,
  • Akademia Nauk Stosowanych w Nowym Sączu,
  • Społeczna Akademia Nauk z siedzibą w Łodzi,
  • Akademia Nauk Stosowanych w Nowym Targu,
  • Europejska Akademia Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych - Filia w Cieszynie.

Łącznie limit przyjęć ma wynieść na kierunku lekarskim 10249 osób (o 431 więcej niż rok temu), a na kierunku lekarsko-dentystycznym 1441 osób (o 55 więcej niż rok temu). Zwiększenie limitów krytykowała w stanowisku opublikowanym pod koniec czerwca Naczelna Izba Lekarska (NIL).

Według ekspertyzy przygotowanej w Naczelnej Izbie Lekarskiej założenia przyjmowane aktualnie przez Ministerstwo Zdrowia doprowadzą do sytuacji, w której liczba lekarzy w Polsce już w 2032 r. przekroczy prognozowany popyt na świadczenia. Podobnie zwiększenie liczby miejsc na kierunku lekarsko-dentystycznym nie znajduje dostatecznego uzasadnienia w zapotrzebowaniu na absolwentów tego kierunku - czytamy w opinii.

W ocenie samorządu zawodowego lekarzy budowanie prawidłowo działającego systemu opieki zdrowotnej nie może się opierać całkowicie na założeniu, że skoro pacjenci zmuszeni są oczekiwać w kolejkach do lekarzy, jest to spowodowane brakiem tych specjalistów.

Kolejki w dużej mierze są wynikiem nieefektywności systemu, w którym lekarze spędzają ponad połowę czasu na wypełnianiu obowiązków biurokratycznych i dokumentacyjnych, zamiast na pracy z pacjentem - punktuje NIL w swoim stanowisku.

Czytaj także: