Krytykował wystawę, potem ją zobaczył. Kurator: kolejność ma znaczenie

Wystawa "Nasi chłopcy" w Muzeum Gdańska. Budząca kontrowersje ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy zostali wcieleni do armii III Rzeszy
"Chodzi o tę nazwę"
Źródło: TVN24
- Nie będzie zakłamywania historii Polski, nie będzie. Na to nie ma mojej zgody - mówił przed kamerą "Faktów" TVN pan Tadeusz Pawłowski. Dał się jednak namówić na obejrzenie w Muzeum Gdańska wystawy "Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy". Dr Janusz Marszalec, kurator budzącej emocje wystawy, zachęca, by odwrócić kolejność i z oceną wstrzymać się do chwili, w której zapoznamy się z jej treścią.

Pan Tadeusz ma siedmioro dzieci, którym - jak zaznaczał w rozmowie z naszą reporterką Dominiką Ziółkowską - starał się opowiadać historię z takiej perspektywy, którą przekazał mu dziadek i ojciec. Kiedy w gdańskim muzeum pokazano wystawę, która opowiada o mieszkańcach Pomorza Gdańskiego, którzy służyli w czasie II wojny światowej w niemieckim wojsku, zareagował bardzo emocjonalnie. Uznał, że jest to zakłamywanie historii i "oddanie Polski w obce ręce". Podczas rozmowy z dziennikarką okazało się jednak, że nie zapoznał się z treścią krytykowanej wystawy. Dał się namówić, żeby to zmienić. Jakie były efekty?

Przede wszystkim mężczyzna dostrzegł elementy, które uznał za "dobre". Wskazał na przykład fragment instalacji, w którym widzowie informowani są, że za dezercję żołnierzom groziła kara śmierci, że wtłoczeni w niemiecką machinę wojenną młodzi mieszkańcy Pomorza de facto byli w śmiertelnej pułapce. Mając już wiedzę o tym, co dokładnie jest pokazywane w ratuszu, stwierdził, że największe zastrzeżenia ma do nazwy wystawy, która - jak ocenił - sugeruje, że miejscowi zgłaszali się do armii wroga.

- To trochę tak, jakby przyszedł tu jakiś okupant i ja z radością poleciałbym do tego okupanta. Ta cała wystawa sprawia wrażenie w niektórych momentach, jakby oni poszli dobrowolnie do Wehrmachtu i zdradzili Polaków (...) chodzi mi o to przekłamanie, przekabacenie. Pokazanie w taki sposób - wyjaśnił Tadeusz Pawłowski.

Waga dyskusji

Dr Janusz Marszalec, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, broni tytułu wystawy, której jest kuratorem. - Został wybrany celowo. Ma pokazać dramat 17-, 18-latków sprzed przeszło osiemdziesięciu lat - podkreśla.

Jednocześnie w rozmowie z tvn24.pl zwraca uwagę, że wystawa najczęściej jest krytykowana przez ludzi, którzy nie mają o niej żadnej wiedzy.

- Zachęcamy zatem ludzi, żeby przychodzili, żeby sami wyrabiali sobie zdanie. Żeby nie słuchali ludzi, którzy dyskutują ze swoimi wyobrażeniami, a nie rzeczywistością - zaznaczył.

Wystawa "Nasi chłopcy" w Muzeum Gdańska. Budząca kontrowersje ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy zostali wcieleni do armii III Rzeszy
Wystawa "Nasi chłopcy" w Muzeum Gdańska. Budząca kontrowersje ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy zostali wcieleni do armii III Rzeszy
Źródło: PAP/Adam Warżawa

Kolejność

Dr Marszalec przyznaje, że jak dotąd ton narracji wokół wystawy nadają hejterzy. Dostrzega jednak, że przybywa osób, które przed wydaniem osądu najpierw chcą się zapoznać z jej treścią.

- Kolejność w tej materii ma ogromne znaczenie, dlatego bardzo cieszą mnie ludzie, którzy sami chcą się dowiedzieć, jak wygląda rzeczywistość. Prawda i niuans często przegrywa pojedynek z jazgotem medialnym - podkreśla rozmówca tvn24.pl.

***

Wystawa - jak podkreśla w opublikowanym komunikacie Muzeum Gdańska - została przygotowana we współpracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie. To efekt pracy zespołu historyków i muzealników, którzy od lat zajmują się dokumentowaniem złożonych losów mieszkańców Pomorza i innych ziem wcielonych do III Rzeszy.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: