Pacjent w USA zmarł na dżumę. Czy mamy się czego obawiać?

Flagstaff Medical Center
Obrazy "czarnej śmierci" w kulturze
Źródło: Wikimedia Commons
Po raz pierwszy raz od prawie 20 lat pacjent w Arizonie zmarł z powodu dżumy. Specjalista chorób zakaźnych wyjaśnia, jak przenosi się ta choroba, gdzie obecnie występuje, jak się objawia i czy powinniśmy obawiać się "czarnej śmierci".
Kluczowe fakty:
  • W północnej Arizonie odnotowano zgon z powodu dżumy płucnej.
  • Czy w Polsce nadal powinniśmy obawiać się choroby, która w średniowieczu zebrała ogromne żniwo?
  • Jak przenosi się dżuma i jak się objawia?
  • Więcej artykułów o tematyce zdrowotnej znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl i w "Wywiadzie Medycznym" Joanny Kryńskiej w TVN24+.

W zeszłym tygodniu w północnej części stanu Arizona pierwszy raz od 2007 roku odnotowano zgon z powodu dżumy. U pacjenta, na temat którego nie podano szczegółowych informacji, wykryto bakterię Yersinia pestis. Wiadomo tylko, że ta osoba zmarła na dżumę płucną.

Czy jest się czego bać? 

- W Polsce w chwili obecnej nie mamy powodów, żeby obawiać się epidemii dżumy - mówi w rozmowie z tvn24.pl dr n. med. Paweł Rajewski, prof. WSNoZ, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa kujawsko-pomorskiego i kierownik Oddziału Internistyczno-Zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźne im. Tadeusza Browicza w Bydgoszczy. Lekarz podkreśla, że dżuma obecnie sporadycznie występuje jedynie w rejonach endemicznych, czyli w niektórych częściach Ameryki, np. w Arizonie i stanie Nowy Meksyk, w Azji Wschodniej, np. w Mongolii i Chinach, głównie na obszarach stepowych i pustynnych oraz w Afryce, w krajach takich jak Madagaskar czy Demokratyczna Republika Konga.

Dlatego aktualne ryzyko pojawienia się dżumy w Polsce jest praktycznie zerowe. Nie występuje ona u nas endemicznie - w Polsce nie ma dzikich populacji gryzoni ani pcheł zakażonych Yersinia pestis, które byłyby naturalnym źródłem epidemii. Są jednak dwa scenariusze, w których dżuma mogłaby znów znaleźć się w naszym kraju. 

Po pierwsze, możliwe jest, że jakiś turysta "przywiezie" dżumę z zagranicznych wakacji w rejonach endemicznych, czyli takich, gdzie dżuma nadal występuje. - Na wakacjach w takich miejscach, np. w Arizonie, trzeba uważać na gryzonie. Jeśli przy drodze widzimy przejechane zwierzę i koniecznie chcemy mu pomóc, powinniśmy to zrobić w maseczce i rękawiczkach. Do szczurów raczej nikt się nie zbliża, ale rodzice często pozwalają dzieciom na zabawę z wiewiórkami w parkach, a one też mogą być rezerwuarem dżumy i w przypadku ugryzienia przez zwierzę (rzadziej), a częściej przez pchłę na nim żerującą, możemy ulec zakażeniu - ostrzega prof. Rajewski.

Pchły przenoszą bakterię "Yersinia pestis" pomiędzy zakażonymi gryzoniami a innymi zwierzętami lub ludźmi, dlatego wybierając się w rejony endemiczne dżumy, lepiej unikać starych pensjonatów i hoteli. - Nawet jeśli ktoś przywlecze dżumę do Polski, co niezwykle rzadko, ale może się zdarzyć, raczej jej rozprzestrzenianie skończy się na izolowanym przypadku albo epidemii lokalnej. Okres wylęgania w przypadku dżumy płucnej trwa od jednego do czterech dni. Osoby, które miały kontakt z chorym, mogą przyjąć antybiotyk w ramach profilaktyki poekspozycyjnej i w ten sposób uchronić się przed zachorowaniem - podkreśla prof. Rajewski. 

Drugi scenariusz, zdaniem prof. Rajewskiego bardziej prawdopodobny, biorąc pod uwagę obecną sytuację geopolityczną, jest taki, że ktoś wykorzysta dżumę jako broń biologiczną i w ten sposób wywoła epidemię tej choroby na większą skalę, co wiązałoby się z ogromnym niebezpieczeństwem.

Dżuma - objawy, droga zakażenia, leczenie 

Dżuma zbierała żniwo w XIV-wiecznej Europie. Była to jedna z największych epidemii w historii. Spowodowała ogromne straty populacyjne, stąd jej powszechnie zwana nazwa - "czarna śmierć".

Choroba ma różne postacie, które mogą również przechodzić jedna w drugą. - Dżuma płucna przenosi się drogą kropelkową i objawia się wysoką gorączką, bólem w klatce piersiowej, dusznością, krwiopluciem, ciężkim przebiegiem zapalenia płuc i niewydolnością oddechową - wylicza prof. Paweł Rajewski. 

Dżuma dymienicza objawia się przede wszystkim powiększeniem węzłów chłonnych, które nierzadko osiągają duże rozmiary, ponad 10 cm, z towarzyszącym odczynem bólowym, ropnym rozpadem węzła chłonnego, gorączką i dreszczami. Rozwija się na skutek kontaktu z pchłami albo z gryzoniami zakażonymi bakteriami Yersinia pestis.  W trzeciej postaci dżumy - posocznicowej – rozwija się sepsa, wstrząs septyczny, z niewydolnością wielonarządową. Śmiertelność w tym przypadku jest bardzo wysoka. 

Choć wcześniej nazywano dżumę "czarną śmiercią", dziś - rozpoznana odpowiednio wcześnie - jest chorobą uleczalną i to przy pomocy powszechnie dostępnych antybiotyków takich jak streptomycyna, gentamycyna, cyprofloksacyna i tetracyklina.  Dla osób, które pracują w laboratoriach z Yersinia pestis, osób pracujących w obszarach endemicznych oraz dla niektórych wojskowych dostępne są szczepienia chroniące przed dżumą. Nie stosuje się ich rutynowo.

Czytaj także: