Sprawa tak zwanej zbrodni miłoszyckiej, czyli gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi, do którego doszło w Miłoszycach (woj. dolnośląskie) w sylwestrową noc w 1996 roku, trafiła przed oblicze Sądu Najwyższego. Kasacje na niekorzyść dwóch skazanych wniósł prokurator generalny Zbigniew Ziobro, ale też obrońcy Ireneusza M. i Norberta B. Sąd Najwyższy w czwartek oddalił kasacje. Za tę zbrodnię pierwotnie został niesłusznie skazany Tomasz Komenda.
Sąd Najwyższy w czwartek utrzymał wyrok 15 i 25 lat więzienia dla zabójców 15-letniej Małgosi z Miłoszyc. Kasacje oskarżenia i obrony w tej sprawie zostały oddalone.
Jednocześnie SN potwierdził prawidłowość rozstrzygnięcia wrocławskich sądów o winie obu skazanych. - Nie stwierdzono w realiach tej sprawy, by doszło do jakichś niedozwolonych manipulacji z materiałem dowodowym, do mieszania śladów pobranych w 1997 roku ze śladami pobranymi później i przez to wynik badań DNA był taki, że wskazuje na udział w tej tragedii co najmniej Ireneusza M. i Norberta B. - powiedział sędzia Wiesław Kozielewicz w uzasadnieniu czwartkowego orzeczenia.
SN nie podzielił także argumentacji prokuratora generalnego, co do konieczności wymierzenia surowszych kar w sprawie. - Tylko w sytuacji przyjęcia, że wymierzone kary są rażąco łagodne moglibyśmy uznać, że należy w tym obszarze uruchomić ponowne postępowanie, przekazać sprawę do sądu apelacyjnego, aby sąd ten jeszcze raz pochylił się nad wymiarem kary - wskazał sędzia Kozielewicz. Jak jednak podkreślił, "ingerencja SN na etapie kasacji w obszar kary jest wyjątkiem, a wyjątki trzeba interpretować ściśle". Jednocześnie sędzia Kozielewicz przypomniał, że nie można zapominać, iż czyn został popełniony w latach 90. XX wieku. - W tamtym stanie prawnym mamy trochę inną sytuację, jeśli chodzi o rodzaj kary wówczas przewidzianej - zaznaczył. Ówczesnym stanem prawnym - jak dodał - kierował się także sąd apelacyjny.
Prokurator: mam nadzieję, że to nie ostatni sprawcy
Jak mówił prokurator, "sprawa została ostatecznie zamknięta w zakresie dwóch skazanych". Zapewnił jednak, że w sprawie tego zabójstwa "dalej będziemy drążyć, aż do czasu, kiedy uznamy, że faktycznie wszystkie możliwości dowodowe zostały wyczerpane".
- Mamy ślady biologiczne, które wskazują na jeszcze co najmniej dwie osoby, natomiast nie można wykluczyć, że tymi osobami nie były te, które doprowadzały ofiarę na miejsce okrutnego zgwałcenia i zabójstwa, a to wskazywałoby, że jest ich jeszcze więcej. Będziemy mogli to stwierdzić, kiedy zidentyfikujemy osobniczo ślady, które nam pozostały, czyli dopasujemy te ślady do osób - powiedział prokurator Dariusz Sobieski z dolnośląskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej po czwartkowym orzeczeniu SN. . W pytaniach dziennikarzy do prokuratora wskazywano m.in., że "w świetle przypadku Tomasza Komendy nad sprawą może ciążyć pytanie o to, czy to na pewno ci?". - To na pewno ci. Sumienie mam czyste. Jestem pewny, że wyrok był słuszny, a to są sprawcy i oni odbywają karę. Mam nadzieję, że nie ostatni sprawcy - podkreślił w odpowiedzi Sobieski. Jednocześnie zaapelował, aby ludzie, którzy posiadają wiedzę na temat tej zbrodni zgłaszali się do wrocławskiego wydziału Prokuratury Krajowej. - Ta kasacja pokazała, że te dowody, które mamy, mogą być dowodami w postępowaniu sądowym - zaznaczył.
Sprawa "zbrodni miłoszyckiej" przed Sądem Najwyższym
Kasację do Sądu Najwyższego wniósł prokurator generalny Zbigniew Ziobro. "Sprawcy działali z wyjątkowo niskich, zasługujących na szczególne potępienie pobudek i motywacji nastawionej wyłącznie na zaspokojenie prymitywnego popędu płciowego, dla którego nie zawahali się poświęcić życia bardzo młodej pokrzywdzonej. W brutalny sposób dokonali na niej gwałtu. Ponadto poniżyli ofiarę, w celu jej uprzedmiotowienia jako kobiety" - wskazała Prokuratura Krajowa, informując o wniesionej kasacji.
W ocenie Zbigniewa Ziobry działanie sprawców wskazuje na całkowitą obojętność wobec losu ofiary i brak jakiejkolwiek refleksji po dokonanej zbrodni. "Nie podjęli oni bowiem jakichkolwiek działań, które mogłyby zapobiec jej śmierci. Świadczy to o głębokiej demoralizacji, pozbawionych hamulców moralnych, zdeprawowanych i bezwzględnych sprawców" - wskazano.
W kasacji oceniono w związku z tym, że "orzeczone wobec sprawców tej brutalnej zbrodni kary są rażąco łagodne i nie spełniają wymogów prewencji indywidualnej, jak też przeczą względom na społeczne oddziaływanie kary, nie czyniąc zadość potrzebom w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa".
Zdaniem prokuratora generalnego okoliczności sprawy przemawiają za tym, aby wobec Ireneusza M. orzec karę dożywotniego pozbawienia wolności, zaś wobec Norberta B. - 25 lat pozbawienia wolności. "Dlatego też Prokurator Generalny wniósł o uchylenie wyroku w zaskarżonej części i przekazanie w tym zakresie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu we Wrocławiu, w postępowaniu odwoławczym" - poinformowała PK.
Kasacje wnieśli też obrońcy oskarżonych. "Przede wszystkim zwracali w niej uwagę na niewłaściwą obsadę składu orzekającego. Zarówno w pierwszej instancji, jak i drugiej orzekali sędziowie wybrani przez neo-KRS" - informowała "Gazeta Wyborcza". Jak podawali dziennikarze, "obrońcy kwestionowali też rzetelność badań DNA". "W kasacji został podniesiony także argument, że w czasie procesu nie przesłuchano bezpośrednio wszystkich świadków, a jedynie odczytano ich zeznania. Dotyczy to przede wszystkim przyjaciółki Małgosi, z którą przyjechała na dyskotekę sylwestrową" - przekazywała "Wyborcza".
Wyrok sądu drugiej instancji
W grudniu 2021 roku przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu zakończył się proces odwoławczy w sprawie "zbrodni miłoszyckiej", czyli zgwałcenia i zabójstwa 15-letniej Małgosi. Przed sądem odpowiadało dwóch mężczyzn: Ireneusz M. i Norbert B. Sąd utrzymał wyrok dla Ireneusza M., czyli karę 25 lat pozbawienia wolności. Zmienił jednak - względem wyroku pierwszej instancji - karę wobec drugiego z oskarżonych i obniżył ją do 15 lat więzienia.
Nie przyznawali się do winy
O dokonanie zbrodni w Miłoszycach prokurator oskarżył Ireneusza M. i Norberta B. Zdaniem śledczych obaj oskarżeni wyprowadzili 15-latkę z klubu, w którym odbywała się dyskoteka sylwestrowa. Obaj mężczyźni mieli użyć wobec Małgorzaty K. przemocy skutkującej licznymi obrażeniami.
Ponadto Ireneusz M. został oskarżony o gwałt na innej kobiecie w 2007 r. w Piekarach (woj. dolnośląskie).
Czytaj też: Biegły zbadał próbki z 1997 roku z miejsca zbrodni. "Dowód ekstremalnie mocny: DNA oskarżonych"
Ireneuszowi M. w sprawie zbrodni miłoszyckiej postawiono zarzuty w czerwcu 2018 r. Przebywał wtedy w więzieniu, skazany za inne przestępstwo. Do dziś jest aresztowany. Norbert B. natomiast został zatrzymany pod koniec września 2018 r. W styczniu 2019 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił decyzję sądu pierwszej instancji o przedłużeniu mu aresztu. Od tego czasu odpowiadał z wolnej stopy. Został na krótko ponownie aresztowany po wyroku sądu w pierwszej instancji, ale Sąd Apelacyjny uchylił ten areszt.
Do stawianych zarzutów nie przyznawał się żaden z oskarżonych mężczyzn.
Zbrodnia miłoszycka i śmierć 15-letniej Małgosi
W noc sylwestrową 31 grudnia 1996 r. piętnastolatka bawiła się z koleżankami w dyskotece w Miłoszycach pod Wrocławiem. W pewnej chwili wyszła przed budynek. Kilkanaście godzin później - na prywatnej posesji naprzeciwko dyskoteki - znaleziono ją martwą. Zmarła wskutek wyziębienia organizmu i odniesionych ran.
Wrocławski sąd okręgowy we wrześniu 2020 roku uznał, że obaj oskarżeni są winni gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, w wyniku którego zmarła 15-letnia Małgosia. Skazał obu mężczyzn na 25 lat więzienia. - Wina i okoliczności popełnienia czynu przez oskarżonych nie budzą wątpliwości - mówił wówczas przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Marek Poteralski.
Sąd wskazał, że oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi dotąd osobami. - Dopuścili się zbiorowego zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem (…) pozostawili ją nagą, leżącą na ziemi i w miejscu ogólnie niedostępnym i nieoświetlonym, a sami wrócili na dyskotekę, nie interesując się jej dalszym losem - uzasadniał sędzia Poteralski.
Czytaj też: Jeden z mężczyzn nieprawomocnie skazanych za gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi opuścił areszt
W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że dowody DNA jednoznaczne wskazują na sprawstwo gwałtu. - W przypadku Norberta B. biegły ocenił te dowody jako ekstremalnie mocne, a w przypadku Ireneusza M. jako bardzo mocne - tłumaczył sędzia.
Sąd uznał też, że czynów, których dopuścili się oskarżeni, czyli gwałtu i zbrodni zabójstwa z zamiarem ewentualnym, w żaden sposób nie można rozgraniczać. - Nie da się oderwać zachowania oskarżonych, tj. brutalnego gwałtu (…) od faktu, że oddalając się z miejsca gwałtu, wiedzieli oni, że pokrzywdzona nie krzyczała, nie wzywała pomocy, co świadczy o tym, że może zdarzyć się najgorsze. Nie trzeba być człowiekiem szczególnego umysłu, żeby sobie uświadomić, że pozostawienie gołej osoby po tym, jak dokonano gwałtu, leżącej na ziemi w takich okolicznościach i warunkach skończy się zamarznięciem - argumentował sędzia Poteralski, podkreślając, że los Małgosi był oskarżonym obojętny.
Pierwotnie za zbrodnię w Miłoszycach skazano Tomasza Komendę, który spędził w więzieniu 18 lat. W maju 2019 roku Sąd Najwyższy - po wznowieniu postępowania - uniewinnił go.
Źródło: PAP, TVN24 Wrocław, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław