Wrocławski sąd rozpatrzył zażalenia na areszt tymczasowy zastosowany wobec mężczyzn nieprawomocnie skazanych na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo i gwałt 15-letniej Małgosi. Jeden z mężczyzn wyszedł na wolność, drugi - decyzją Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - ma w nim pozostać.
25 września Sąd Okręgowy we Wrocławiu, który zajmował się sprawą "zbrodni miłoszyckiej", skazał Norberta Basiurę (mężczyzna zgodził się na publikację swoich danych i wizerunku) i Ireneusza M. na 25 lat pozbawienia wolności. Orzekł też, że obaj przez kolejne 10 lat pozbawieni będą praw publicznych. - Z przekonaniem wydaliśmy ten wyrok, uznając, że wina i okoliczności nie budzą wątpliwości - mówił w uzasadnieniu Marek Poteralski, sędzia Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Wyrok nie jest prawomocny.
Po jego ogłoszeniu sąd przekazał, że wobec Basiury zostanie zastosowany środek zapobiegawczy w postaci trzymiesięcznego aresztowania. Mężczyznę, który przed sądem odpowiadał z wolnej stopy, zakuto w kajdanki na sali rozpraw. To nie spodobało się jego obrońcy. - Sam fakt aresztowania go, niestety, ale przed kamerami, jest dla mnie wysoce bulwersujący. Pamiętajmy, że to jest osoba, która ma żonę i dzieci - mówiła mecenas Renata Kopczyk, obrończyni Basiury. I zapowiedziała złożenie zażalenia na zastosowanie wobec swojego klienta tymczasowego aresztowania.
Na dalszy ciąg procesu jeden poczeka w areszcie, drugi na wolności
W poniedziałek zażalenia na decyzję o areszcie rozpatrywał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Zdecydował, że Basiura nie będzie czekał na prawomocne rozstrzygnięcie sprawy "zbrodni miłoszyckiej" za kratami. Sąd uchylił zastosowany wobec niego, tuż po ogłoszeniu wyroku, areszt tymczasowy.
Mężczyzna opuścił areszt w poniedziałek po południu. W krótkiej rozmowie z dziennikarzami przedstawił się i powiedział, że "wierzy w sprawiedliwe sądy". Dodał, by prośby o komentarze kierować do jego adwokat.
Tego samego dnia sąd odrzucił zażalenie na areszt dla Ireneusza M., drugiego oskarżonego w tej sprawie.
Z taką decyzją sądu nie zgadza się prokuratura. Jak mówił jej przedstawiciel, sąd pierwszej instancji wymierzył obu mężczyznom taką samą karę, są oskarżeni o to samo przestępstwo i wobec obu powinien być zastosowany ten sam środek zapobiegawczy.
Na tę decyzję wrocławskiego Sądu Apelacyjnego stronom przysługuje zażalenie.
"Według sądu nie ma obawy ani matactwa, ani ukrywania się"
Do decyzji sądu o zwolnieniu Basiury z aresztu tymczasowego odniosła się w rozmowie z TVN24 jego adwokat, mecenas Renata Kopczyk. - Sąd Apelacyjny uwzględnił zażalenie obrony w całości, czyli uznał, że nie ma ani przesłanek ogólnych, ani szczególnych w zakresie stosowania środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania względem Norberta Basiury - wskazywała.
Wyjaśniała, że "według sądu nie ma obawy ani matactwa, ani ukrywania się". - Mój klient do tej pory odpowiadał z wolnej stopy. Nigdy w życiu nie utrudniał tego postępowania. Wręcz przeciwnie, stawiał się na każde wezwanie, był na każdej rozprawie. Zatem tutaj postanowienie sądu okręgowego w tym zakresie było niepełne i wręcz bardzo wątpliwie - oceniła Kopczyk.
Adwokat poinformowała, że dalsze kroki są "jasne". - Mamy nieprawomocny wyrok sądu pierwszej instancji. Złożyliśmy wniosek o uzasadnienie, czekamy na to uzasadnienie pisemne. Bo uzasadnienie ustne zostało nam przedstawione zaraz po ogłoszeniu wyroku. I tak, jak deklarowaliśmy 25 września, będziemy składać apelację - oświadczyła.
Kopczyk mówiła, że nie ma "linii obrony". - Walczymy tak naprawdę z kwestią tych wątpliwości, które od samego początku przedstawiamy - dodała. Oceniła również, że "jak jest duży medialny proces, to część społeczeństwa już skazuje, osądza, część społeczeństwa uważa, że to jest kolejny niewinny". - Ja już staram się na to nie zwracać uwagi - powiedziała. Jej zdaniem "opinia społeczna oczywiście jest ważna, niemniej jednak nie ona decyduje". - Decydują fakty i decydują dowody, których w tej sprawie po prostu nie ma - powiedziała.
Jeden z oskarżonych odpowiadał z wolnej stopy
Basiura po tym jak, w 2018 roku, usłyszał zarzuty w sprawie gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi został tymczasowo aresztowany. Jednak po kilku miesiącach, w styczniu 2019 roku, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił zastosowany wobec niego środek zapobiegawczy. Od tego czasu mężczyzna przebywał na wolności.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu zdecydował też o przedłużeniu, do 29 stycznia 2021 roku, aresztu wobec Ireneusza M. Drugi z oskarżonych za kratami siedzi od kilku lat. Gdy usłyszał zarzuty w sprawie zabójstwa nastolatki, odsiadywał bowiem wyrok za gwałty i groźby karalne. Kara zakończyła się we wrześniu tego roku. I gdyby nie areszt tymczasowy w sprawie "zbrodni miłoszyckiej" M. mógłby wyjść na wolność.
Zbrodnia sprzed lat
Nagie, porzucone na jednej z posesji w Miłoszycach, ciało Małgosi znaleziono zaledwie kilkadziesiąt kroków od miejsca, w którym dziewczyna spędzała ostatni dzień 1996 roku. Sylwestra świętowała pierwszy raz poza domem. Miała tam wrócić o piątej rano pociągiem. Gdy się nie pojawiła, rodzice rozpoczęli poszukiwania. O sprawie powiadomiono policję. Kilka godzin później znaleziono ciało nastolatki. Dziewczyna zmarła wskutek wyziębienia organizmu i odniesionych ran. Zdaniem śledczych zabójców nastolatki było trzech. Śledztwo prokuratury w tej sprawie wciąż trwa.
Niesłusznie skazany walczy o sprawiedliwość
W 2004 roku za gwałt i zabójstwo Małgosi na 25 lat prawomocnie skazano Tomasza Komendę. Po 18 latach spędzonych za kratami, gdy specjalny zespół śledczych ponownie zaczął analizować sprawę tego, co wydarzyło się w Miłoszycach, okazało się, że mężczyzna został niesłusznie skazany. W maju 2018 roku - po wznowieniu postępowania - Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę.
W prokuraturze w Łodzi trwa postępowanie wyjaśniające nieprawidłowości, jakich dopuszczono się w śledztwie przeciwko Tomaszowi Komendzie. On sam, przed Sądem Okręgowym w Opolu, walczy o zadośćuczynienie i odszkodowanie za lata spędzone w zakładach karnych.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24