Zabił cztery osoby. Połowy swoich ofiar nawet nie znał. Nigdy nie zamienił z nimi słowa. Uznał jednak, że to osoby złe. Mieszkaniec Legnicy (woj. dolnośląskie) do wszystkiego się przyznał. Został skazany na dożywocie. Jego obrońca odwołał się. Chciał, by Marcin K. za kratami spędził 25 lat. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie zgodził się na to.
- Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nie miał żadnych wątpliwości, że oskarżony zasługuje na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Czyny, których się dopuścił są w najwyższym stopniu karygodne - mówił sędzia Andrzej Kot. I podkreślał, że zabójstwa, których dopuścił się Marcin K. mają "ogromny ładunek społecznej szkodliwości".
Wyrok jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy K. zdecyduje się na kasację. - Skazany nie komentował wyroku. Liczyliśmy się z tym, że zapadnie takie rozstrzygnięcie. Złożymy wniosek o uzasadnienie - mówi Maciej Biały, obrońca K.
Córka jednej z zamordowanych par z rozstrzygnięcia była zadowolona. - Na taki wyrok czekałam. Oczekuję, że takich ludzi na świecie już nigdy nie będzie - powiedziała pani Anna. Przyznała, że zabójcy swoich rodziców nie wybaczyła. - Nie ma takiej możliwości żebym wybaczyła. On nigdy nie przeprosił, nie wyraził skruchy - stwierdziła kobieta.
Po raz pierwszy Marcin K. zaatakował w lutym 2015 roku. Pod osłoną nocy wszedł do mieszkania 84-letniego mężczyzny i jego 86-letniej żony. Nie znał pary. Jednak jak podkreślali śledczy, "uznał, że są to osoby złe i taki właśnie był motyw jego działania". Policjanci szukali zabójcy. Jednak ten przez kilka miesięcy był nieuchwytny.
Po raz drugi zaatakował w sierpniu tego samego roku. Wówczas remontował mieszkanie innej starszej pary. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy coś go zdenerwowało. - Chciałem jechać po narzędzia, ale pani zachowywała się tak, jakby nie chciała mnie wypuścić. Chciałem wyjść z mieszkania, ale ona wypowiedziała imię i nazwisko mojego ojca. Ona go obraziła, jej słów nie umiem powtórzyć, ale wpadłem w furię - zeznał później. I przyznał się do zabójstwa dokonanego w lutym.
"Zadawałem uderzenia, żeby zabić"
Marcin K. zabijał tym, co akurat miał pod ręką. Ciosy zadawał młotkiem i nożem. O drugiej ze swoich zbrodni mówił śledczym: "Zadawałem uderzenia, żeby zabić. Walczyłem o to, żeby oni jak najszybciej umarli".
Prokuratorzy uznali, że mężczyzna działał ze szczególnym okrucieństwem. - Nie były to zbrodnie doskonałe, nie były skrupulatnie zaplanowane. Były brutalne, odrażające, prymitywne, na granicy wynaturzenia - mówił przedstawiciel oskarżyciela publicznego.
Biegli: psychopata, stwarzający zagrożenie dla otoczenia
Biegli stwierdzili, że 37-latek nie jest chory psychicznie. W momencie dokonywania zabójstw był w pełni poczytalny. Choć jest osobowością psychopatyczną, stanowiącą zagrożenie dla otoczenia i osobą pozbawioną elementarnej empatii.
Przed sądem K. zeznawać nie chciał. Powiedział jedynie: - Przyznaję się do winy odnośnie wszystkich zarzucanych mi czynów.
Pierwszy wyrok: dożywocie
Prokuratura wnosiła o najwyższy możliwy wymiar kary: dożywocie. Tego samego chcieli bliscy zamordowanych osób. Z kolei obrońca K. mówił, że oskarżony to "osoba zagubiona, potrzebująca akceptacji" i wnosił o łagodniejszy wyrok. W czerwcu 2017 roku Sąd Okręgowy w Legnicy nie miał wątpliwości co do winy mężczyzny. I skazał K. na dożywocie. Zdecydował też, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się dopiero po 35 latach odsiadki.
Jednak nie podzielił zdania prokuratorów o tym, że mężczyzna działał ze szczególnym okrucieństwem. - Oskarżony zamordował cztery, w ogóle nieznane mu osoby. Powody, jakie podał, są żadne. Dlatego sąd mógł orzec karę dożywotniego pozbawienia wolności - uzasadniał sędzia.
Obrona chciała niższej kary
Wyrok nie był prawomocny. Odwołał się od niego obrońca Marcina K. Jak przekazuje rzecznik Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, odwołanie nie neguje uznania mężczyzny za winnego, ale wymiar kary. Obrońca wnosiła o obniżenie wymiaru kary z dożywocia do 25 lat pozbawienia wolności.
Sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny we Wrocławiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Stefańczyk