Zeszliśmy z kamerą 2,5 metra pod poziom wód gruntowych, sprawdzić, jak to działa

Wrocławskie Afrykarium od kuchni
Wrocławskie Afrykarium od kuchni
Źródło: Daniel Rudnicki/ Krzysztof Połosak | TVN24 Wrocław

Suchą stopą zeszliśmy 2,5 metra pod poziom wód gruntowych. Otaczało nas 17 mln litrów wody. Wszystko nagraliśmy. Wrocławskie Afrykarium nie ma dla nas tajemnic. Czy wiedzieliście, że wszystkie stworzenia mieszkające w Kanale Mozambickim jedzą na komendę "start"? I nawet ryby wiedzą, gdzie muszą podpłynąć, żeby się posilić? Żółw Stefan też.

Afrykarium działa od 5 miesięcy. Bilety (coraz droższe) idą jak woda, do Wrocławia ściągają goście z całej Polski. My podejrzeliśmy kompleks od kuchni. Dosłownie. Przygotowywaliśmy ucztę dla kotików i pingwinów, karmiliśmy Stefana i podglądaliśmy nieśmiałe manaty.

Sprawdziliśmy też szczelność "fabryki wody".

Karmienie rekinów we wrocławskim Afrykarium
Karmienie rekinów we wrocławskim Afrykarium
Źródło: TVN24 Wrocław

Stefan nie je z ręki, ale za to na komendę

Kanał Mozambicki to jedna z 6 stref Afrykarium. Z podwodnego tunelu zwiedzający podglądają rekiny, płaszczki, ryby i żółwia Stefana. W poniedziałki, środy i piątki punktualnie o 13.00 do akcji wkraczają opiekunowie lokatorów największego z polskich akwariów.

Na własne oczy przekonaliśmy się, że akwaryści nie rzucają jedzenia rekinom ot tak, wprost do wody, bo mogłoby dojść między nimi do walki. "Karmiciele" ustawiają się na jednym z sześciu specjalnych stanowisk, umieszczają przysmaki na specjalnym podajniku, a drapieżniki rozpoczynają konsumpcję jednocześnie, na komendę "start". Wszystko trwa 20 minut i ani chwili dłużej. Procedura jest dokładnie przestrzegana, a co kilka minut jeden z opiekunów głośno wykrzykuje, ile czasu pozostało do końca.

- Każda ryba ma swoje miejsce, w którym może dostać jedzenie. Wiedzą, gdzie są nagradzane, a rolą każdego z opiekunów jest podawanie pokarmu tylko określonej grupie zwierząt - mówi tvn24.pl Jakub Kordas, kierownik sekcji ryb w Afrykarium.

Rekiny, płaszczyki i żółw pałaszują na komendę

Rekiny, płaszczyki i żółw pałaszują na komendę

Zdradza, że dla płaszczek i ryb, które nie podpływają na górę zbiornika jedzenie "dostarczane są z dowozem do dna", przez specjalną tubę.

Na szczególną atencję może liczyć żółw Stefan. Zdarza mu się zdemolować dekoracje na dnie Kanału Mozambickiego, dlatego w trakcie karmienia uspokajany jest przez szczotkowanie skorupy albo "lodowy przysmak". - Stefan dostaje od nas zamrożony blok w którym ukryte jest jedzenie. Zanim się do niego dostanie, przez kilka chwil zachowuje się, jakby miał przed sobą piłkę - opowiada akwarysta.

Narada przed wielkim karmieniem
Narada przed wielkim karmieniem
Źródło: TVN24 Wrocław
Stefan konsumuje bryłę lodu
Stefan konsumuje bryłę lodu
Źródło: TVN24 Wrocław

Pingwina uczta przygotowuje się przez całą dobę

Łatwo nie mają także opiekunowie kotików i pingwinów. "Kuchnia" ukryta jest wśród labiryntu korytarzy. Przygotowywanie jedzenia rozpoczyna się tu dzień wcześniej. A przyrządzać jest co, bo kotiki zjadają ok. 25 kilogramów ryb, a pingwiny prawie 30 kilogramów dziennie. – Ryby wyciągamy z mroźni, przekładamy je do chłodni, tu rozmrażają się przez ok. 24 godziny. Z samego rana karmę wyciągamy, płuczemy i zaczynamy krojenie – opisuje Paweł Borecki, opiekun kotików i pingwinów we wrocławskim zoo.

Duże ryby porcjowane są dla kotików, małe szproty i śledzie w całości wędrują do wiader przeznaczonych dla pingwinów. Jojo, Mandis, Nabi, Zola, Nelson i Chico żywią się tylko rybami. Opiekunowie próbowali urozmaicić ich jadłospis, ale kalmary nie przypadły ssakom do gustu. Zniesmaczone zwierzaki zaczęły owocami morza pluć.

Uczta kotików
Uczta kotików
Źródło: TVN24 Wrocław

Mieszkańcy wybrzeża Namibii "wspomagani" są witaminami, a kotiki dodatkowo otrzymują tabletki solne. – Wszystko dlatego, że w naturze żyją w słonych wodach. W Afrykarium pływają w wodzie słodkiej, a tabletki pomagają im zrównoważyć ilość soli w organizmie – tłumaczy Borecki.

Uczta dla kotików i pingwinów

Uczta dla kotików i pingwinów

Ćwiczenia manatów i bezpieczeństwo kaczek

W "dżungli nad rzeką Kongo" żyją dostojne manaty. Z kamerą podglądaliśmy trening medyczny, który przeprowadzają opiekunowie tych zwierząt. W zamian za ziarna owsa manaty podpływają do drewnianej platformy i z zaciekawieniem wystawiają swoje szorstkie pyszczki. Po co im taki trening? – By potrafiły do nas podpłynąć, chwilę przy nas wytrwać i żeby dały się dotknąć. Na razie uczymy chłopaków podstaw – mówi Marcin Matuszak, opiekun manatów.

Wśród jego podopiecznych jest też samica, ale najstarsza i największa z całej trójki Teresa unika towarzystwa. Po ćwiczeniach manaty dostają kolejną porcję jedzenia. M.in. brokuły, por, kapustę i paprykę. Dziennie w sumie 20 kg sałaty i 10 kg pozostałych warzywnych przysmaków. W jak najdrobniejszych kawałkach tak, by jak najdłużej miały zajęcie. – One są roślinożerne, ale w naturze zdarzy im się zjeść kawałek mięsa. Jednak nie polują więc kaczkom, z którymi dzielą basen nic nie grozi – podkreśla mężczyzna.

Manat i jego opiekun
Manat i jego opiekun
Źródło: TVN24 Wrocław

Olbrzymia Teresa i dwaj bracia Armstrong i Gumle to jedyne manaty w Polsce. Pieszczotliwie nazywane są krowami morskimi. – Nasze rodzeństwo to ewenement, jeśli chodzi o manaty, bo rzadko się zdarza, aby dwa nowo narodzone osobniki przeżywały, a co dopiero później razem żyły – mówi Matuszak.

Manaty trenują wytrwałość

Manaty trenują wytrwałość

Mokro, a sucho. Czyli jak to wszystko działa?

Tego wszystkiego nie byłoby bez ukrytego przed ciekawskim wzrokiem odwiedzających zaplecza technicznego. Tutaj, 2,5 metra pod poziomem wód gruntowych, bije serce Afrykarium.

- To pomieszczenie, które pozwala utrzymać przy życiu wszystkie tutejsze biotopy (warunki życia charakterystyczne dla poszczególnych zwierząt – przyp. red.). Jesteśmy tu otoczeni 17 mln litrów wody - mówi Paweł Koza z Aquaserwis, operatora technicznego Afrykarium.

Mimo wszechobecnej wody po podziemiach spacerujemy suchą stopą. - W większości oceanariów na świecie w strefach technicznych trzeba ubierać kalosze i brodzić w wodzie. Nam udaje się utrzymać szczelność - chwali się mężczyzna.

Skąd w zoo tyle wody? Kilkanaście miesięcy temu bito się z myślami. Wodę chciano nawet przywozić cysternami prosto z oceanu. Ostatecznie pomysł upadł. - Wybraliśmy opcję stworzenia tutaj fabryki wody. Produkujemy ją z tej wodociągowej – wyjaśnia Koza. Ale do basenów nie trafia zwykła kranówka, a odpowiednio dostosowana ciecz. Najpierw jest zasalana, później dzięki serii zabiegów, otrzymuje takie same parametry, jak woda potrzebna zwierzakom. Wskaźniki są cały czas kontrolowane w laboratorium. Stąd z olbrzymich zbiorników, przez filtry, skomplikowanym systemem rur, woda płynie do basenów mieszkańców Afrykarium. Wszystko zorganizowano tak, by w każdym ze zbiorników woda mogła być wymieniona w ciągu godziny. - Dzięki temu jest krystalicznie czysta przez cały czas. Mętnieje w momencie karmienia, ale jest bardzo szybko filtrowana - podkreśla technik.

"Fabryka wody" czyli suche serce Afrykarium
"Fabryka wody" czyli suche serce Afrykarium
Źródło: TVN24 Wrocław

Wrocławski "system nawadniający" jest najnowocześniejszy na świecie. Jest w pełni zautomatyzowany, a każde odchylenie od normy natychmiast sygnalizuje komputer, który precyzyjnie wskazuje miejsce usterki.

Wrocławska "fabryka wody"

Wrocławska "fabryka wody"

Hipopotamom, manatom, rekinom i płaszczkom nie grozi też brak wody. W razie awarii ta będzie pobierana z rezerwowych zbiorników.

Zwierzęta Czarnego Lądu można oglądać w stolicy Dolnego Śląska:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: Tamara Barriga/i / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: