35 punktów karnych, mandat na 2500 złotych i zatrzymane prawo jazdy - tak dla 27-letniego kierowcy samochodu dostawczego zakończyło się spotkanie z policjantami z wrocławskiej grupy Speed. Chwilę przed kontrolą pędził on 121 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 70 kilometrów na godzinę. Jego auto nie miało ważnego przeglądu technicznego, a mężczyzna jechał z telefonem w ręku i bez zapiętych pasów. Policja pokazuje nagranie z interwencji.
Przebieg policyjnej kontroli przeprowadzonej przez funkcjonariuszy z wrocławskiej grupy Speed można obejrzeć dzięki nagraniom z kamer nasobnych, które Komenda Miejska we Wrocławiu udostępniła na swojej stronie internetowej. Film rozpoczyna się jednak od zapisu z wideorejestatora. Widać na nim, jak po ulicy Jana Nowaka Jeziorańskiego pędzi dostawczy volkswagen. Pomiar prędkości wykazuje, że kierowca rozpędził się do 121 kilometrów na godzinę, chociaż w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h.
Policjanci, którzy przystąpili do interwencji zwrócili też uwagę, że kierowca nie tylko kierował, trzymając telefon w ręku, ale nie miał też zapiętych pasów. W czasie interwencji policjanci najpierw proszą go o dokumenty, a potem pytają, czemu dopiero teraz zapina pasy.
- Po co panu teraz pasy? Jak pan jeździł bez pasów, to po co pan je teraz zapina? - pyta policjant. Kierowca odpowiada, że "przecież były zapięte". Deklaruje też, że pasażerowie również byli zapięci. - Tak? A przez telefon pewnie też pan nie rozmawiał? - dopytuje mundurowy.
Potem funkcjonariusze informują 27-latka, że "i tak straci prawo jazdy". I wyliczają za co dostanie kolejne punkty karne, to m.in. przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, jazda z telefonem i pasażer bez pasów.
Policjant do kierowcy: niech pan weźmie to na klatę
- Ale jak jechałem szybciej, niż 50? - pyta kierowca. Odpowiadającemu mu policjantowi wyraźnie kończy się cierpliwość: - Na "siedemdzesiątce" było 121 i nie będę dyskutować. Niech pan weźmie to na klatę i trochę pokory. Jakby pan nie gadał przez telefon, to by pan wiedział, ile pan jedzie - mówi podirytowany policjant.
Czytaj też: Trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów za "agresję drogową" na S7. Jest prawomocny wyrok sądu
W czasie kontroli na jaw wyszło, że stan techniczny auta również pozostawiał wiele do życzenia. Okazało się między innymi, że opony na przedniej osi pojazdu były "łyse", a prawy reflektor nie był prawidłowo zamocowany. Policjanci stwierdzili też, że auto od kilku miesięcy nie ma ważnego przeglądu technicznego.
Ostatecznie kierowca otrzymał 2500 złotych mandatu, 35 punktów karnych i na trzy miesiące stracił prawo jazdy, podobnie zresztą jak dowód rejestracyjny auta. Swój pośpiech miał tłumaczyć tym, że wraca z pracy do domu.
Policjanci przekazują, że jeszcze przed tą kontrolą 27-letni kierowca miał na swoim koncie ponad 24 punkty karne. - Wystosowano wobec niego wniosek o sprawdzenie kwalifikacji kierowcy. Fizycznie dokument jeszcze posiadał, ale i tak straciłby go w najbliższym czasie - informuje młodszy aspirant Rafał Jarząb z wrocławskiej komendy miejskiej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Miejska Policji we Wrocławiu