Grupka dzieci znalazła na jezdni rannego zajączka, który spadł z wiaduktu. Motornicza na kolanach wiozła malucha przez całe miasto na pętlę, skąd odebrał go wolontariusz wrocławskiej ekostraży. Dzięki tej "sztafecie" ludzi dobrej woli zwierzątko udało się uratować.
To było spokojne, niedzielne popołudnie w pracy. Po godzinie 15. tramwaj linii numer 33 wjechał na pętlę na Pilczycach. Motornicza - pani Alicja - miała kilkanaście minut przerwy do następnego kursu.
- W czasie, kiedy stałam na pętli, podbiegła do mnie grupka około ośmiorga dzieci w wieku 10-12 lat. Mieli ze sobą jakieś maleństwo otulone w bluzie, okazało się, że to malutki zajączek. Wzięłam dzieciaki do wagonu. Opowiedziały że zajączek spadł z wiaduktu, z wysokości kilku metrów, prosto na jezdnię. Były zestresowane całą sytuacją. Wykonaliśmy parę telefonów, chcieliśmy, żeby ktoś przyjechał - relacjonuje Alicja Kowalczyk, pracująca we wrocławskim MPK.
Zajączek, który jeździł tramwajem
W niedzielę nie było to łatwe zadanie. Niektóre telefony w ogóle nie odpowiadały, inni nie mogli przyjechać. Motornicza zdzwoniła między innymi do ekostraży, jednak auto stowarzyszenia było w tym czasie daleko na innej interwencji.
- Jechałam na Sępolno (w pobliżu znajduje się siedziba ekostraży - przyp. red.), więc zaoferowałam, że zawiozę zajączka na tamtejszą pętlę tramwajową, wzięłam go na kolana. Dzieciaczki pojechały kawałek ze mną. Zwierzak na początku w ogóle się nie ruszał, widać było, że mocno się stresował. Coś chyba miał z tylną łapką. Po czasie trochę się rozluźnił. O godzinie 16.30 pan z ekostraży już czekał na pętli, przekazałam go do transportera - opowiada pani Alicja.
Po zwierzę udał się wolontariusz Mateusz, student weterynarii. Czym prędzej dostarczył go do azylu przy ulicy Miłoszyckiej, gdzie udzielił mu pomocy, w tym przede wszystkim ogrzał.
- Zajączek ostatecznie trafił do gabinetu weterynaryjnego. Żyje. Walczymy o jego zdrowie. Chciałabym podkreślić, że gdyby nie dzieciaki, niesamowita motornicza i nasi wolontariusze, malucha nie byłoby już z nami. Ludzie nie odpuścili, to było kluczowe. Brawo wrocławianie - mówi Anna Chrobot z ekostraży.
Chrobot dodaje, że oprócz zwichniętej łapki zajączek ma zaburzenia neurologiczne, w związku z czym trudno mówić o optymizmie co do jego przyszłości. We wtorek ma przejść rezonans, po którym weterynarz będzie decydował co dalej.
Źródło: TVN24 Wrocław