Przez cztery godziny policjanci z Wrocławia szukali ośmiolatka. Chłopiec, który był pod opieką babci, odjechał na hulajnodze. Cały i zdrowy odnalazł się kilka godzin później. Kilkanaście kilometrów od miejsca, w którym zaginął.
W sobotę około godziny 18 służby zostały zaalarmowane o zaginięciu ośmiolatka. Chłopiec przebywał w okolicach Parku Wschodniego i był pod opieką babci. Jednak w pewnym momencie się oddalił. - Mieliśmy informację, że może on poruszać się na hulajnodze, dlatego poszukiwania rozszerzono na całe miasto. Chłopca szukało kilkudziesięciu policjantów - relacjonuje starszy sierżant Paweł Noga z biura prasowego wrocławskiej policji.
Zauważył samotne dziecko na hulajnodze i powiadomił policję
Cztery godziny później chłopca na hulajnodze zauważył mężczyzna, który poruszał się jedną z ulic miasta. - To było 12 kilometrów drogami od miejsca, w którym chłopiec zaginął - mówi Tomasz Kanik, reporter TVN24. Mężczyzna o samotnym dziecku na hulajnodze poinformował policję i zaopiekował się chłopcem do momentu przybycia patrolu. Jak informuje policja, ośmiolatek nie płakał, ale powiedział, że chce wracać do domu. Nie miał też żadnych obrażeń. Funkcjonariusze będą wyjaśniać okoliczności tego zdarzenia. Dziecko wróciło pod opiekę rodziny.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław/ Daniel Rudnicki