Dziewięć osób, byli policjanci i pracownicy izby wytrzeźwień, odpowie za śmierć Dmytra

Autor:
ib/gp
Źródło:
tvn24.pl
Dziewięć osób usłyszało zarzuty po śmierci Dmytra Nikiforenki
Dziewięć osób usłyszało zarzuty po śmierci Dmytra NikiforenkiTVN24
wideo 2/9
TVN24Dziewięć osób usłyszało zarzuty po śmierci Dmytra Nikiforenki

Czterech byłych policjantów oraz pięcioro pracowników wrocławskiej izby wytrzeźwień stanie przed sądem w związku ze śmiercią Dmytra Nikiforenki. 25-latek w lipcu 2021 roku zmarł po policyjnej interwencji. Jak wskazała prokuratura w akcie oskarżenia, po obezwładnieniu pasami bezbronny Ukrainiec był między innymi bity pięściami oraz pałką, duszony, dociskany kolanem, aż w końcu przestał oddychać.

Dmytro Nikiforenko 30 lipca 2021 roku bawił się razem z kolegami na grillu. Mężczyźni pili alkohol. Wieczorem 25-latek wracał z imprezy autobusem linii N. W trakcie jazdy zasnął i dojechał do końcowego przystanku Petrusewicza. Z mężczyzną nie można było nawiązać kontaktu, w związku z czym kierowca wezwał do niego karetkę. Ratownicy jednak nie widzieli podstaw, żeby przewozić 25-latka do szpitala. Na miejsce wezwano policję.

Mężczyzna został zabrany do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Policja twierdziła, że w czasie interwencji zachowywał się agresywnie. Prokuratura potwierdziła, że obywatel Ukrainy zmarł jeszcze tego samego dnia, w którym trafił do izby wytrzeźwień. Z biegiem czasu na światło dzienne zaczęły wychodzić materiały przeczące wersji policjantów.

Nagrania

Na nagraniach z kamer monitoringu autobusu Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu, którym podróżował 25-latek widać, że przez co najmniej przez kilka godzin mężczyzna był spokojny. Co więcej, prawie w ogóle nie było z nim kontaktu.

O jego zachowaniu mówił nam między innymi zmarły niedawno, ówczesny prezes MPK Wrocław Krzysztof Balawejder: - Z informacji, jakie uzyskałem od kierowcy, a także po szczegółowej analizie monitoringu, mogę jasno powiedzieć, że pasażer przez całą podróż zachowywał się spokojnie. Zarówno przez całą podróż, jak i potem w trakcie bardzo długiej, przeszło półtoragodzinnej interwencji pracowników pogotowia ratunkowego.

Początkowo śledztwo w tej sprawie prowadziła jedna z wrocławskich prokuratur. Później postępowanie trafiło do Świdnicy. Ostatecznie badaniem sprawy zajęła się Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.

Monitoring z autobusu miejskiego, którym podróżował 25-latek
Monitoring z autobusu miejskiego, którym podróżował 25-latekmonitoring

Dmytro skatowany

W poniedziałek rzeczniczka szczecińskiej prokuratury Alicja Macugowska-Kyszka poinformowała o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przeciwko czterem byłym policjantom, trzem opiekunom, lekarzowi i kierownikowi zmiany Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym we Wrocławiu.

- W toku prowadzonego w tej sprawie śledztwa ustalono, że działając wspólnie i w porozumieniu ze sobą trzech funkcjonariuszy policji oraz dwóch opiekunów - ratowników medycznych w pomieszczeniu Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym we Wrocławiu, przekroczyli swoje uprawnienia w zakresie stosowania środków przymusu bezpośredniego. Wzięli bowiem udział w pobiciu i znęcali się fizycznie nad prawnie pozbawionym wolności pokrzywdzonym, wobec którego po przyjęciu i obezwładnieniu przy użyciu pasów stosowali przemoc fizyczną - przekazuje Macugowska-Kyszka.

Biegli oraz prokuratorzy precyzyjnie wskazali i opisali, na czym polegała przemoc stosowana wobec 25-latka, która w konsekwencji doprowadziła do gwałtownego uduszenia: dociskanie głowy, górnej części ciała oraz nóg pokrzywdzonego do materaca łóżka, dociskanie kolanem górnej części ciała i dolnej części pleców pokrzywdzonego, siadanie na leżącym pokrzywdzonym i dociskanie go całym ciężarem do materaca, uderzanie ręką i pięścią w okolice lędźwi oraz głowy lub obręczy barkowej, uciskanie rękoma szyi pokrzywdzonego, biciu pałką typu tonfa w okolice dolnej części pleców.

Czwarty policjant - widząc, co robią jego koledzy z pracy - nie podjął żadnych działań uniemożliwiających stosowanie przemocy wobec pokrzywdzonego.

Nagranie z kamer monitoringu wrocławskiego autobusu
Nagranie z kamer monitoringu wrocławskiego autobusu TVN24

Próby tuszowania

Aktem oskarżenia objęto również lekarkę, która tamtego dnia sprawowała dyżur w izbie wytrzeźwień. Według śledczych zaniechała sprawowania właściwego nadzoru nad pokrzywdzonym i nie podjęła decyzji o zaprzestaniu stosowania wobec niego przymusu bezpośredniego przez funkcjonariuszy i opiekunów, czym nieumyślnie spowodowała jego śmierć w wyniku gwałtownego uduszenia.

- Z kolei działając wspólnie i w porozumieniu dwie pracownice WrOPON - osoba wykonująca obowiązki opiekunki depozytariusza oraz kierownik zmiany - wobec stwierdzenia przez ratowników medycznych bezskuteczności podejmowanych wobec pokrzywdzonego czynności ratunkowych, podżegały ich do utrudnienia postępowania karnego związanego z nieumyślnym spowodowaniem jego śmierci oraz do poświadczenia nieprawdy w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego i karcie medycznych czynności ratunkowych - przekazuje rzeczniczka szczecińskiej prokuratury.

Kobiety - według ustaleń śledczych - nakłaniały ratowników do zabrania ciała Dmytro do karetki i stwierdzenia zgonu dopiero w niej, lub po przewiezieniu do szpitala. Namawiały ich również do wystawienia w karcie zlecenia wyjazdu i karcie medycznych czynności ratunkowych fałszywych informacji w części dotyczącej opisu podjętych działań, godziny odstąpienia od czynności, jak też czasu nastąpienia zgonu.

Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do zarzucanych im czynów.

Trzem policjantom oraz dwóm ratownikom z WrOPON grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Pozostałym maksymalnie do pięć lat więzienia.

Zaślepka materiału TVN24GO
TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO
Materiał jest częścią serwisu TVN24 GO

Autor:ib/gp

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: monitoring

Pozostałe wiadomości