Damian, sadownik z Węgrzynowa na Dolnym Śląsku, nie spodziewał się, że jego dramatyczna sytuacja poruszy tysiące ludzi. Po tym, jak klient nie odebrał zamówionych 11 ton śliwek, został z owocami, które mogły się zmarnować, i stratą sięgającą 36 tysięcy złotych. Włożył w zbiór ogrom pracy, zapłacił ludziom, przygotował towar. Transport jednak nie przyjechał, a kontakt z kupującym się urwał.
- Sam nie wiem, dlaczego śliwka nie została odebrana. Przygotowywaliśmy ten towar przez dwa dni - informuje Damian Piech, właściciel sadu.
Wtedy z pomocą przyszedł przyjaciel. - Mówi: Damian, robimy akcję? No to mówię: robimy! - wspomina rolnik.
Wspólnie opublikowali post na Facebooku, w którym poinformowali, że śliwki są już zebrane, świeże i czekają w skrzynkach. Każdy mógł przyjechać i zabrać dowolną ilość – na zasadzie "co łaska", a osoby w trudnej sytuacji mogły wziąć owoce za darmo.
Ludzie z całej Polski ruszyli na pomoc sadownikowi
Reakcja była natychmiastowa. W ciągu kilku godzin telefon Damiana nie przestawał dzwonić.
- Na Facebooku ktoś napisał o tym, że jest problem, że pewien gospodarz może być dużo pieniędzy w plecy, a że pracujemy tuż obok, to postanowiliśmy, że się wybierzemy. To mnie zdziwiło, że jednak media społecznościowe mają tak dużą moc, że nawet niecałe 24 godziny minęły i śliwek nie ma - mówi Patryk, sąsiad sadownika.
Ludzie z całej Polski – z Poznania, Tarnogóry, Strzegomia – zaczęli przyjeżdżać, by kupić śliwki i wesprzeć sadownika. Niektórzy pokonywali nawet 200 kilometrów.
- Nigdy się nie spodziewałem, że można sprzedać 11 ton śliwki - 11 tysięcy kilogramów w ciągu paru godzin. Pod koniec się rozglądałem, skąd wziąć te śliwki, żeby nikt nie odszedł z pustymi rękoma - dodaje sadownik.
W sadzie pojawiły się całe rodziny, sąsiedzi, znajomi i nieznajomi. Niektórzy zbierali owoce sami, inni przyjeżdżali z własnymi kartonami i wiaderkami.
Akcja w sieci uratowała sadownika
Dla Damiana to nie tylko kwestia finansowa. - Żeby zebrać taką ilość śliwki w dwa dni to są potrzebni ludzie i tysiące złotych. Gdyby to się zmarnowało, to byłaby ogromna strata - przyznaje rolnik.
Autorka/Autor: Svitlana Kucherenko /tok
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Damian Piech