Rzecznik urzędu miasta w Wałbrzychu Edward Szewczak alarmuje, że od ubiegłego roku w mieście i okolicach pojawiło się kilkanaście nowych, nielegalnych wyrobisk węgla. - Wykopie się worek węgla i zarabia 500 złotych - opisuje. Wskazuje, że biedaszyby nie służą już - jak w latach 90. XX wieku - do wydobywania surowca na własny użytek, tylko są źródłem dochodu dla zorganizowanych grup.
- To już nie są biedaszyby, ale biznesszyby. Ludzie zarabiają na tak wykopanym węglu niezłe pieniądze. Wykopie się worek węgla i zarabia 500 złotych. To nie jest zjawisko tak zwanych biedaszybów z lat 90., gdy ludzie kopali na własny użytek, bo nie stać ich było na zakup. Teraz to jest zorganizowana grupa, która zarabia na takim kopaniu - powiedział Edward Szewczak, rzecznik urzędu miasta w Wałbrzychu.
Dodał, że w okolicy zwiększa się nielegalne wydobycie węgla w prowizorycznych szybach. Przekazał, że od zeszłego roku, gdy ceny węgla nagle poszybowały w górę nawet do 3 tys. zł za tonę, w Wałbrzychu i okolicach pojawiło się kilkanaście nowych, nielegalnych wyrobisk węgla.
Trudna walka z biedaszybami
Jak podkreślał, z likwidacją tego procederu są problemy z dwóch powodów. Po pierwsze, węgiel jest bardzo płytko pod ziemią i w wielu miejscach "wręcz po wkopaniu łopaty w grunt od razu natrafia się na pokład, który łatwo wybrać".
- Druga kwestia to fakt, że obecnie te nowe wyrobiska powstają na terenach prywatnych lub na takich nie należących do gminy czy Skarbu Państwa. Ostatnie powstały na terenie ogrodów działkowych, dlatego to właściciel, czyli ROD ma obowiązek zasypać takie wyrobisko i uniemożliwić dalszy proceder - powiedział rzecznik. Podkreślił, że magistrat i inne służby przed laty wypowiedziały wojnę tzw. biedaszybom i konsekwentnie zwalczają to niebezpieczne zjawisko, ponieważ pozostawione doły po wydobyciu - często dosyć głębokie - były zagrożeniem i przyczyniały się do wypadków.
"Trudno kogoś złapać na gorącym uczynku"
- Nasze służby bardzo szybko i sprawnie zasypują szyby na terenie podległym miastu. Robią to takim ciężkim materiałem, że uniemożliwiają dalsze kopanie. Jednak z pieniędzy magistratu nie możemy tego samego robić na terenach obcych - prywatnych czy należących do innych podmiotów - wyjaśnił Szewczak. Podkreślił, że od wielu lat działa wspólny patrol straży miejskiej i policji, który skutecznie tropi nowe miejsca wydobycia i osoby, które się tym zajmują.
- Ci ludzie, którzy robią na tym biznes, są znani patrolowi. Jednak trudno ich złapać na gorącym uczynku, szczególnie gdy działają na terenie prywatnym. W momencie interwencji zwykle uciekają, porzucając worki z węglem i łopaty - powiedział Szewczak.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24