Strażacy z Wałbrzycha (Dolny Śląsk) od kilku dni zmagają się z nietypowym pożarem. Wewnątrz nasypu kolejowego, nieopodal stacji Wałbrzych Szczawienko, pali się miał węglowy przemieszany z ziemią i kamieniami. Mimo polewania miejsca kilkudziesięcioma tysiącami litrów zimnej wody, obszaru nadal nie udało się ugasić.
Problem na nasypie zasygnalizował Rafał Romanik, lokalny eksplorator i twórca kanału "Wyprawy LEONA". Jak mówi, on sam otrzymał informację od swojego widza, który przez ostatnie dwa miesiące obserwował, jak obszar kilkudziesięciu metrów kwadratowych znacząco różni się od zazielenionych terenów wokół. We wskazanym miejscu trawa była wypalona, ziemia gorąca i popękana, a korzenie i pnie drzew okopcone, czy po prostu zwęglone. W powietrzu natomiast unosić miał się smród spalenizny.
- Jeden z widzów przekazał mi te informacje 24 czerwca. Pojechałem na miejsce aby to sprawdzić - mówi Romanik.
Odkrywca zabrał ze sobą kamerę termowizyjną, którą wytypował najgorętsze miejsce nasypu oraz termometr ze specjalnym szpikulcem - kilkunastocentymetrową sondą - który wbił w ziemię. Jak podkreśla Romanik, już w ciągu kilku chwil termometr wskazywał temperaturę blisko 300 stopni Celsjusza, po czym sam się wyłączył. Z wysoką dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że głębiej temperatury mogły być znacznie wyższe.
Trudno ugasić
Romanik o swoim odkryciu powiadomił straż pożarną. W sobotę na miejscu pojawiły się pierwsze dwa wozy strażackie. Strażacy rozwinęli węże pożarnicze i zaczęli polewać rozgrzaną ziemię zimną wodą z cysterny. Wówczas z wnętrza nasypu wydobyły się duże ilości pary wodnej. Mimo podania potężnej ilości wody strażacy nawet nie zbliżyli się do ugaszenia pożaru.
- Fragment nasypu, o którym mówimy, oddalony jest o kilkaset metrów od peronów, znajduje się bezpośrednio przy warsztatach kolejowych. W tym miejscu kiedyś prawdopodobnie węgiel był składowany albo przeładowywany. Widać gołym okiem jak miał węglowy, bądź większe elementy pomieszane są z gruntem. Właśnie taka mieszanka pali się wewnątrz nasypu. To skomplikowany pożar, z którym trudno się walczy - przyznaje Tomasz Kwiatkowski, oficer prasowy wałbrzyskiej straży pożarnej.
Po sobotnim rekonesansie strażacy powiadomili o problemie pracowników kolei. Następnego dnia do akcji włączono koparkę, która rozgrzebywała nasyp, odkrywając jego wnętrze i pozwalając strażakom na skuteczniejsze gaszenie. A woda w kontakcie z tak rozżarzonym miejscem - jak relacjonuje Kwiatkowski - momentalnie gotowała się i zamieniała w parę, której gęste kłęby wydobywały się na zewnątrz.
- Podaliśmy tam bardzo duże ilości wody. Co koparka mogła odkopać, to zrobiła. Działamy w sposób zorganizowany. W poniedziałek na miejscu mieliśmy trzy zastępy - cysternę i dwa samochody, które jeszcze dowoziły wodę. Jednak miejsce nadal się pali. Czekamy na większy sprzęt. Nie pamiętam, abyśmy mieli wcześniej do czynienia z czymś takim - przyznaje Kwiatkowski.
Akcja strażaków trwa zatem w dalszym ciągu. Nie wiadomo co było przyczyną pożaru. Prawdopodobnie doszło do samozapłonu węgla wewnątrz nasypu.
Źródło: Wyprawy Leona, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wyprawy LEONA