Gliniany garnek wypełniony średniowiecznymi monetami odnaleziono niedaleko Wałbrzycha. Osoba zgłaszająca twierdzi, że odkrycia dokonał jej pies Kajtuś. Według archeologów tak dużego i cennego skarbu nie było w Polsce od przeszło 100 lat.
Kiedy 7 kwietnia do wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków wpłynęło zgłoszenie dotyczące znalezienia zabytkowych monet, pewnie nikt nie spodziewał się, że będzie to prawdziwy skarb. Osoba zgłaszająca przekazała, że dzbanek z wiekowym bilonem znalazł jej pies podczas spaceru. Kolejnego dnia we wskazane miejsce udali się inspektor z WUOZ oraz ekipa archeologów z Uniwersytetu Wrocławskiego, aby dokonać oględzin przedmiotów oraz miejsca ich znalezienia.
"Pozyskaliśmy ostatnio bardzo cenne zabytki archeologiczne. Twierdząc cenne, mamy na myśli przede wszystkim wartość historyczną, naukową i artystyczną. W tym przypadku wartość znalezionych zabytków jest również zaskakująca. Według wstępnej oceny archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska, nie było od co najmniej 100 lat" - informuje urząd konserwatora.
Cienkie blaszki, jednostronnie tłoczone
Znalezione przedmioty to średniowieczne brakteaty. Przechowywane były w zniszczonym glinianym garnku. Chronologię znaleziska określono na pierwszą połowę XIII wieku. Naczynie i monety sugerują okres, w którym ktoś ukrył swój majątek. Wstępna identyfikacja mennic wskazuje na warsztaty Brandenburgii, Saksonii oraz Śląska.
"Brakteaty były wykonane z cienkiej blaszki. Funkcjonowały jako środki płatnicze w okresie średniowiecza. Użytkowanie poszczególnych serii menniczych było stosunkowo krótkie. Z danych historycznych wiadomo, że wymiana środka płatniczego w tym okresie następowała nawet 2-3 razy w roku. Ze względu na powyższe, zachowanych monet z tego okresu jest niewiele, ponieważ były one na bieżąco przetapiane i tłoczono w nowe serie. Znalezienie znacznej ilości monet z tego okresu jest więc wyjątkową okolicznością" - zaznaczają konserwatorzy.
Nazwa monety wywodzi się z łacińskiego słowa "bractea" - blaszka. Ze względu na ich grubość mogły być tłoczone tylko jednostronnie na miękkiej podkładce. Stempel odciskano w sposób wypukły na awersie, natomiast rewers był wklęsły jako negatyw. Sama idea tłoczenia monet z cienkiej blaszki spowodowana była małą dostępnością kruszcu - srebra lub rzadziej złota oraz zasobami mennicy. Monety w tym czasie mogli bić królowie, książęta, biskupi. Ten stan trwał do odkrycia znacznych złóż srebra pod czeską Pragą, gdy zaczęto bić "euro średniowiecznej Europy" w postaci groszy praskich, które powoli wyparły brakteaty.
Nowa mekka mediewistów?
Z uwagi na dobro dalszych prac urząd konserwatora nie chce na ten moment zdradzić miejsca, gdzie znaleziono monety, ani dokładnej ich liczby. "Z naszej wiedzy wynika, że do tej pory największe zbiory brakteatów znajdują się w Krakowie i Warszawie. Mając na uwadze ilość obecnie znalezionych monet możemy przypuszczać, że mekką mediewistów będzie teraz Wrocław" - informuje enigmatycznie urząd.
Co dalej ze znaleziskiem? Jak na swój wiek monety są w zadziwiająco dobrym stanie, czas obszedł się z nimi łaskawie, dzięki czemu odciski w większości są wyraźne. Dominują na nich przedstawienia antropogeniczne, zoomorficzne, fantastyczne (gryfy, syreny, anioły itp.) oraz elementy architektury (wieże, mury itp.). Monety czeka opracowanie naukowe, konserwacja, a następnie publikacja. Znalezisko jest własnością Skarbu Państwa, więc nie trafi na rynek numizmatyczny, ale docelowo do muzeum.
Źródło: Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków
Źródło zdjęcia głównego: Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków