W kalesonach, obwiązani sznurkiem. Tak zaczynali wrocławscy nurkowie

"Dzięki doświadczeniom nurków sprzed lat, teraz ten sport nie jest już ekstremalny" wyjaśniają nurkowie i porównują stare zdjęcia z nowymi..
"Dzięki doświadczeniom nurków sprzed lat, teraz ten sport nie jest już ekstremalny" wyjaśniają nurkowie i porównują stare zdjęcia z nowymi..
Źródło: www.zorba.wroc.pl
- To były pionierskie czasy, nurkowie uczyli się na własnych błędach - mówią dzisiejsi instruktorzy, pokazując zdjęcia swoich poprzedników sprzed kilkudziesięciu lat. A na fotografiach ciężkie butle, wełniane rękawiczki i kalesony zamiast piankowych skafandrów.

Wrocławski Oddział Ratownictwa Wodnego "Zorba" działa w ramach Ochotniczej Straży Pożarnej od ponad 50 lat. Patroluje brzeg Odry i prowadzi kursy nurkowania.

Dziś ma do dyspozycji specjalistyczny sprzęt, skafandry z nowoczesnych materiałów i odpowiednie przeszkolenie. Jednak w czasach, kiedy oddział powstawał, nurkowie polegali głównie na swojej intuicji. Widać to doskonale na zdjęciach, które udostępnili dzisiejsi członkowie "Zorby".

"Uczyli się na własnych błędach"

- Koniec lat 60. i lata 70. to były pionierskie czasy. Dla tych nurków to była przygoda pełna niebezpieczeństw - tłumaczy Maciej "Luźny" Cepin, instruktor i członek OSP "Zorba". - Zawodny sprzęt, nieznane zagrożenia. Uczyli się na własnych błędach. Ale zdobyte doświadczenie wykorzystali by szkolić innych i udoskonalić sprzęt - dodaje.

Tak wyglądała praca płetwonurków w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia

O swoich poprzednikach mówi z dużym uznaniem. - To musieli być twardzi ludzie z pasją. Latem na głębokości 10 metrów woda ma zaledwie kilka stopni. Nawet dziś, gdy skafandry produkowane są z kosmicznych materiałów, można nieźle zmarznąć. A tamci ludzie mieli do dyspozycji jedynie skarpety, grube swetry obwiązane sznurkiem, wełniane rękawiczki i kalesony. Wszystko po to, żeby wytrzymać pod wodą chociaż kilka chwil dłużej, zejść parę metrów głębiej - opowiada "Luźny".

Jak wyglądał sprzęt nurków - pionierów? - Na tych zdjęciach widać charakterystyczne karbowane węże automatów, które nie pracowały zbyt płynnie. To wymagało od płetwonurka żelaznych płuc. Nurkując z takim sprzętem i bez zapasowego automatu, musieli być gotowi na to, że każda awaria będzie sytuacją zagrożenia życia - opisuje Cepin.

Dryl jak w wojsku

W tamtych czasach szkolenie płetwonurka przypominało bardziej obóz wojskowy. - Dryl, zaprawa fizyczna, duży nacisk na szkolenie z ratownictwa. Innego wyjścia nie było - podkreśla i cieszy się, że tamte czasy odeszły już do lamusa.

- Dziś obowiązkowo zabieramy ze sobą zapasowy automat. Ale najnowsze patenty i materiały sprawiają, że sprzęt jest właściwie niezawodny. Dzisiejsze nurkowanie nie jest już sportem ekstremalnym. W porównaniu z warunkami sprzed lat, przypomina bardziej jazdę na rowerze.

Zapewnienia przy tym, że doświadczenia starszych płetwonurków nie poszły na marne. - Dzięki nim nasze kursy wymagają trochę więcej wysiłku od uczestników. Wychodzimy bowiem z założenia, że dzięki temu będą się czuli bezpieczniej pod wodą - podsumowuje.

"Doświadczenie tamtych lat pomaga nam dziś w naszej pracy":

Dzięki najnowszej technologii dziś nurkowanie nie jest sportem ekstremalnym

Dzięki najnowszej technologii dziś nurkowanie nie jest sportem ekstremalnym

Autor: Maria Lester / Źródło: TVN24 Wrocław

Czytaj także: